|Rozdział 27.1|"Beznadziejny żart"

38 10 7
                                    

- To chyba jakiś beznadziejny żart - powiedziałam rozczesując włosy. - Dlaczego to akurat Ty, a nie miły staruszek?

- A co, ja Ci nie pasuję? - zapytał z udawaną skruchą. - Słuchaj, nasza znajomość nie rozpoczęła się najlepiej, jednak jesteśmy na siebie skazani.

- Mogę mieć innego nauczyciela, prawda?

Oczywiście, że nie mogłam. Nic co działo się w tym zamku, nie było przypadkiem. Otworzyłam drzwi i stanęłam ubrana w zwykłe ubrania przed wysokim chłopakiem.

- Mam na imię Nikol i chyba jestem księżniczką - powiedziałam podając mu zgrabną dłoń.

- Rickson, książę Ramenii - skromnie się przedstawił.

Moja mina w tym momencie musiała naprawdę śmiesznie wyglądać, bo nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Byłam w szoku, ale tak naprawdę, to czemu się dziwić? Przystojny, umięśniony, elegancki i do tego nawet miły, jeśli się go lepiej pozna. Nigdy nie miałam do czynienia z księciem, nie licząc oczywiście mojego starszego brata, który był liderem w Moro die.

- Em... nie wiem jak mam Cię przeprosić. Głupio wyszło - zaczęłam przepraszać czując wyrzuty sumienia.

- Spokojnie. Może to dziwnie zabrzmi, ale ja naprawdę Cię rozumiem. Jednego dnia odebrano Ci stare życie, a drugiego Tobą dyrygują i chcą, żebyś była kimś innym - księżniczką.

Patrzyłam na niego ze zdziwieniem i jednocześnie szacunkiem. Wydawał się szczery w tym co mówił, ale już niejeden raz komuś zaufałam, a potem ukazał swoje prawdziwe oblicze. Nie wiedziałam co o tym myśleć, dlatego postanowiłam zachować dystans i ostrożność. Nie chciałam od razu kogoś skreślać za błędy innych.

- Czyli zgoda? - zaproponował z uśmiechem.

- Możemy spróbować. Jeśli naprawdę jesteś po mojej stronie, powinniśmy się dogadać - stwierdziłam z przekonaniem.

- Na początku powinniśmy popracować nad Twoim wyglądem. Mamy trzy tygodnie do spotkania z Twoim ojcem - powiedział.

- Rób swoje - spróbowałam naśladować księżniczkę.

- Przed nami jeszcze dużo pracy - stwierdził załamany i podał mi rękę. - Proszę za mną.

I tak przełamaliśmy pierwsze lody. Szliśmy szerokimi korytarzami, a wszyscy przyglądali mi się ze zdziwieniem. Dopiero po chwili zorientowałam się, że prezentuję się tylko w dresach, które znalazłam w obszernej szafie.

- Kiedy zamierzałeś mi przypomnieć, że jestem w łachach? - zapytałam niezadowolona.

- Daj spokój i korzystaj z chwili zabawy - szepnął mi do ucha.

Nadepnęłam bosą stopą na jego nogę, a ten lekko się skrzywił.

- Bawmy się! - krzyknęłam i ruszyłam pędem przed siebie.

- Pożałujesz - zaśmiał się i zaczął mnie gonić.

Odgłos bosych stóp i eleganckich lakierek niósł się po korytarzu, a nasze śmiechy stały się powodem rozmów mijającej nas służby.

Służba zaczęła prowadzić między sobą burzliwe rozmowy, po czym rozeszła się do swoich obowiązków.

***

NATAN

- Jeszcze raz. Będziemy ćwiczyć dopóki Wam się nie uda - powtarzał chyba po raz siódmy Jakob.

Trening trwał ponad dwie godziny, a my wycieńczeni powtarzaliśmy trudne ćwiczenie, które wymagało od nas dużej precyzji.

- Nie możemy zrobić dziesięciominutowej przerwy? - zapytał Bart.

- Pięć i ani minuty dłużej - odpowiedział trener sięgając po butelkę chłodnej wody mineralnej.

Jednocześnie położyliśmy się na drewnianej podłodze i z trudem oddychaliśmy po meczącym treningu. Ukradkiem spoglądaliśmy na zdenerwowanego mężczyznę, który wykonywał już setną pompkę.

Nagle otworzyły się drzwi do sali treningowej i przed nami stanął zmachany Aleks, którego kilka godzin temu podsłuchiwałem. Wysoki, przeciętnej postury i nosił okulary. Był informatykiem, a nie wojownikiem, dlatego krótki dystans, który pokonał sprawił mu duży problem.

- Gdzie jest Jakob? - zapytał, a my równocześnie wskazaliśmy spoconego i czerwonego z wysiłku chłopaka.

- Są kolejne informacje. Za pięć minut w gabinecie Antona - powiedział i wyszedł tak szybko, jak się tu pojawił.

- Macie wolne - powiedział Jakob i pobiegł pod prysznic.

Poczułem, że moje serce gwałtownie przyśpieszyło. Musiałem się dowiedzieć co się z nią dzieje.

- Natan, dobrze się czujesz? - zapytał zmartwiony Kristof.

Wpatrywałem się w niego i po prostu wybiegłem z pomieszczenia zostawiając w nim zdziwionych chłopaków. Pomimo zmęczenia biegłem do gabinetu Mistrza, w którym znajdowały się informacje dotyczące mojej porwanej dziewczyny. Wszedłem do pokoju, przebrałem się w świeże ubrania, szybko umyłem włosy i ponownie przeciskałem się przez tłum chłopaków ze starszych roczników.

Odważnie zapukałem do drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedłem wyprostowany do środka. Wszyscy w milczeniu odwrócili się w moją stronę i czekali na rozwój wydarzeń.

- Natan chłopcze, mamy teraz ważną naradę, w której nie możesz brać udziału - wypowiedział się spokojnie Mistrz.

- Ja chcę pomóc. Zależy mi tak samo jak Wam. Nikol jest moją dziewczyną i czuję się za nią odpowiedzialny - odpowiedziałem patrząc mu prosto w oczy. - Chyba nie sądzicie, że jestem zdrajcą jak Caleb.

Mężczyźni rozważali chwilę moją propozycję współpracy, a następnie zaprosili mnie do okrągłego stołu, przy którym siedzieli.

- Dobrze Aleks, zacznij od początku - powiedział niezadowolony z mojej obecności nieznany mi instruktor.

- Razem z moimi ludźmi udało nam się zdobyć nagrania z poszczególnych miejskich kamer. Widać na nich królewskie auto, którym przewieźli ją do zamku. Doszło do jej spotkania z matką - przerwał, żeby spojrzeć na zmieszanego Jakoba. - W sieci pojawiły się plotki o tajemniczym gościu na dworze z rodziny królewskiej z Ramenii. Jeszcze nie wiemy kim on jest, ale podejrzewamy, że nie zaprosili go bezinteresownie. Nikol była lekko poobijana, ale nie stwierdziliśmy żadnych poważnych obrażeń - skończył swój raport, a na sali panowała całkowita cisza.

- Wiem, że akcja jest ściśle tajna, jednak myślę, że jestem w stanie pomóc - zacząłem ostrożnie.

- Słuchamy - powiedział kolejny instruktor.

- Daren Howen jest synem burmistrza Greenhole. Mężczyzna utrzymywał kontakt z Zorianem, a gdy Dar się o tym dowiedział, zebrał bardzo dużo informacji na temat planów oraz rządów władcy. Musicie nam zaufać, a może w jakiś sposób się przydamy - zakończyłem przemówienie.

- Muszę Ci przyznać rację. Gdybyśmy połączyli siły, moglibyśmy zdobyć więcej szczegółów - odpowiedział niepewnie Jakob.

Zdziwiełem się jego wypowiedzią, ponieważ nie pałał do mnie sympatią, zwłaszcza od momentu, w którym mnie porwano, a Nikol miała depresję.

- Chłopcze, Twoim zadaniem jest przyprowadzenie na jutrzejszą obradę zaufanych przyjaciół, którzy mogą nam pomóc - rozkazał Anton III i wyszedł z sali.

Starsi ode mnie mężczyźni ubrani w jednakowe mundury rozmawiali między sobą, a ja nie byłem im już potrzebny, dlatego opuściłem pomieszczenie i wolnym krokiem ruszyłem w kierunku mojego pokoju. Potrzebowałem odpoczynku po morderczym treningu. Postanowiłem sobie odpuścić nawet obiad, który miał się za chwilę rozpocząć.

| Korekta: 30.09.2017 |

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz