|Prolog 2|

56 6 0
                                    

Trzy miesiące później...

Od dawna nie czułam takiego spokoju. Leżałam z moim narzeczonym na łóżku i ogladaliśmy magazyn z sukniami ślubnymi. Już w marcu miał się odbyć tak długo wyczekiwany przez poddanych ślub. W pałacu od dnia, w którym niespodziewanie na bankiecie królewskim Rickson zapytał się, czy za niego nie wyjdę trwają przygotowania i tak naprawdę mamy dla siebie mało czasu, który moglibyśmy spędzić tylko we dwoje.

- Kochanie, a może ta z falbankami? - zapytał Rickson wskazując mi białą sukienkę.

- Nie, to nadal nie jest to... musimy ją wybierać teraz? Jest styczeń - westchnęłam zmęczona.

- Widzę, że dzisiaj już nic nie załatwimy- uśmiechnął się i pocałował mnie czule w czoło. - Idziemy spać?

- W końcu mówisz do rzeczy - pocałowałam go w usta i rozpięłam kilka guzików koszuli.

- Niki... nie rób tego - zaczął mruczeć.

- Czego Słońce? - uśmiechnęłam się figlarnie i dotknęłam ustami jego szyi.

- Jesteś niemożliwa - westchnął i zaczął mnie powoli rozbierać.

- Wiem i to chyba za to mnie kochasz - powiedziałam i pisnęłam jak poczułam jego język na brzuchu.

***

Nikol leżała uśmiechnięta obok mnie i przez sen mówiła niezrozumiałe dla mnie słowa. Patrzyłem na nią i ze smutkiem wspominałem wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Na ceremoni urodzinowej księżniczki oddziały Antona III zaatakowały uczestników i za wszelką cenę chcieli odbić Nikol, ale ich akcja na szczęście się nie powiodła. Do tego Caleb uderzył ją w głowę, przez co nie pamięta nic z Moro die lub swojego dzieciństwa. Zorian wynajął specjalnych ludzi, którzy wmówili jej, że od zawsze była księżniczką, a ja jej ukochanym. Zapłacił mi za odegranie tej roli, a teraz czułem ból i wyrzuty sumienia, ponieważ ja ją naprawdę pokochałem.

Nikt nie spodziewał się, że w grudniowy wieczór oświadczę wszystkim, że chcę aby została moją żoną. Podjąłem decyzję zgodnie z uczuciami, nie nakazem. Czuję, że ten związek ma przyszłość, ale wiem, że naszych relacji nie mogę zbudować na kłamstwie i kiedyś jej o wszystkim powiem.

Pogłaskałem ją po policzku i zamknąłem oczy. Do ślubu zostały jeszcze dwa miesiące i nie mogę się doczekać tego dnia. Ona stojąca przed ołtarzem w białej sukini, obok niej dzieci trzymające bukiety róż i tlum zgromadzony w świątyni, który będzie świadkami podjęcia naszej decyzji.

***

Po naszej nieudanej akcji ratunkowej, w Moro die nic nie jest takie samo. Daren każdą wolną chwilę spędza ze mną i troszczy się o to, żeby niczego mi i naszemu dziecku nie brakowało, Kristof stara się żyć dalej, a Natan... on po prostu pewnego dnia zniknął. A dokładnie po tym, jak wyemitowano w telewizji fragment oświadczyn księcia Rickson'a i Nikol, a raczej Nikoletty. Zrobili jej jakieś pranie mózgu i z naszych ustaleń wynika, że ma zanik pamięci. Jakob, który nie mógł znieść porażki swojego oddziału stał się w jeddnym z najostrzejszych trenerów. Anton próbował mu przemówić do rozsądku, jednak mimo próśb, nadal kontynuował swoje nowe metody.

Informację o mojej ciąży wszyscy zaakceptowali ze spokojem, a niektórzy zaoferowali mi nawet pomoc. Byłam tym mile zaskoczona. Po nowym naborze do Moro die znalazłam nawet kilka koleżanek, z którymi spędzałam przerwy między treningami.

- Cześć Skarbie - przerwał moje rozmyślania Daren.

- Nie słyszałam jak otworzyłeś drzwi - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

- Podobno namierzyli Natan'a kilkaset kilometrów stąd- mówiąc to usiadł na łóżku.

- Bardzo daleko. Co on tam może robić? - westchnęłam zdenerwowana.

- Nie wiem Caro, ale mam też lepszą wiadomość - zrobił przerwę. - Zamieszkamy razem.

- Kocham Cię! - krzyknęłam i się do niego przytuliłam.

- No wiem, że jestem boski - uśmiechnął się, a ja dźgnęłam go lekko w brzuch. - A to za co?!

- Za bycie boskim- stwierdziłam poważnie.

I'm back! 😍

Oficjalnie wracam do Was po długiej nieobecności.

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz