|Rozdział 28.1|"Plany na przyszłość"

53 11 6
                                    

Rickson otworzył mi drzwi, a po wejściu do komnaty krawieckiej oniemiałam z zachwytu. Na ścianach porozwieszano różnego rodzaju tkaniny, a po środku sali stały manekiny ubrane w niezwykłe kreacje. Spacerując pomiędzy nimi wyobrażałam sobie swój pierwszy bal w pięknej sukni.

- Aleś Ty wyrosła! - obróciłam się gwałtownie i ujrzałam niską, siwą kobietę. - Śliczna i urocza jak zawsze.

Stałam zdziwiona i wpatrywałam się w szczęśliwą staruszkę. Była w swoim raju, który prawdopodobnie stanowił jej całe życie. Uśmiechnęłam się nieśmiało i się przywitałam.

- Szyłam Ci suknie od urodzenia. Każda Twoja kreacja została stworzona przeze mnie - powiedziała skromnie, a ja zaczęłam się śmiać.

- Da się ją jeszcze uratować? - spytał opierający się o jedną z wysokich kolumn Rickson.

- Paniczu, a co to za odzywki? - skarciła go kobieta. - Gdzie moje maniery. Nazywam się lady Aline Rocksford i zajmuję się królewskimi kreacjami od czterdziestu ośmiu lat. Witaj w domu Nikoletto.

Rozejrzałam się ponownie po ogromnej sali, a mój wzrok zatrzymał się na wpatrzonym we mnie Ricksonie. Zmieszana podeszłam do Aliny, żeby dokonała wstępnych przymiarek i dodatkowych pomiarów. Mój nauczyciel stał się dla mnie irytującą zagadką, którą jak najszybciej chciałam odkryć.

- Myślę, że do Twojej cery i włosów pasowałby kolor zielony lub niebieski - stwierdziła z przekonaniem lady Rocksford.

Podała mi jedną z sukienek przygotowanych na wieszaku i poszłam z nią do przymierzalni. Pozbyłam się spodni oraz koszulki i ubrałam turkusowe dzieło staruszki. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, pisnęłam z zachwytu. Wystraszony Rickson przybiegł, aby dowiedzieć się co się stało, a ja tylko zaczęłam się śmiać.

- Wow - tylko na taką odpowiedź było go stać.

- Czy to jest królewski język? - zapytałam podejrzliwie.

Wyszłam na środek sali i zaczęłam tańczyć do niesłyszalnej muzyki. W nowej sukience ku mojemu zdziwieniu czułam się wyśmienicie. Kilka razy się obróciłam, a później podszedł do mnie uśmiechnięty Rickson.

- Damie nie wypada tańczyć bez partnera. Mogę? - zapytał podając mi dłoń.

- Rick, ale ja nie umiem tańczyć - powiedziałam nieśmiało.

- Ej ej, trochę więcej wiary w siebie - położył ciepłą dłoń na moich plecach i poprosił lady Aline o włączenie muzyki.

Uśmiechnięta staruszka włożyła płytę do odtwarzacza, a chwilę później usłyszeliśmy wolną piosenkę. Rickson był świetnym partnerem i szybko nauczył mnie skomplikowanych kroków. Próbowaliśmy kilkanaście razy, a gdy w końcu nie popełniłam ani jednego błędu, lady Rocksford zaczęła wiwatować i bić brawo.

- Ta suknia pasuje do Ciebie idealnie kochanie. Przygotuję jeszcze dwadzieścia innych i zobaczymy, czy Ci się spodobają - stwierdziła z entuzjazmem.

- To za dużo... nie mogę się na to zgodzić - powiedziałam po chwili milczenia.

- Rybeńko, jesteś księżniczką, więc stać Cię na takie rzeczy. Do jutra - pocałowała mnie w policzek i wróciła do szycia.

Wyszliśmy z komnaty, a ja dopiero teraz zrozumiałam, że to wszystko należy do mnie. Czekało mnie jeszcze dużo zmian, a wiedziałam, że nie wszystkie będą tak łatwe jak dobór sukienek.

- Rick, czy możesz być wobec mnie szczery? - zapytałam idącego obok mnie księcia.

- Zawsze będę Nikol - odpowiedział poważnie.

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz