|Rozdział 3.1| "Wszystko poszło źle"

141 16 0
                                    

Gdy Daren prowadził w skupieniu swoje bordowe porsche, mogłam mu się uważnie przyjrzeć. Mój przyjaciel tak bardzo się zmienił od czasów szkoły. Kiedyś był uśmiechniętym, chudym blondynem, który lubił żartować i dokuczać innym. W tej chwili siedziałam obok odpowiedzialnego, opiekuńczego bruneta, który codziennie starał się pomagać wszystkim potrzebującym, zapominając przy tym o swoich potrzebach.

Daren jest bardzo przystojny i ciągle dziwi mnie, że nigdy nie miał dziewczyny. Gdy go o to zapytałam, stwierdził, że czeka na tę jedyną i idealną, która nie będzie widziała w nim tylko seksownego i bogatego mężczyzny, ale również dobry charakter. Coś w tym jest i nie mogę się z nim nie zgodzić. Dziewczyny w szkole zawsze się za nim oglądały i szeptały między sobą o tym, jaki jest boski. Daren bez wątpienia jest prawdziwym przyjacielem i cieszę się, że to właśnie ja stałam się jego przyjaciółką.

Patrzyłam przez okno i nagle zauważyłam biegnącego w naszą stronę wystraszonego Alana.

- Daren, zatrzymaj się! - krzyknęłam zdenerwowana.

Wyszłam z auta i podbiegłam do młodszego braciszka. Musiało się stać coś poważnego, a mnie nie było w domu i moje rodzeństwo zostało samo w niebezpieczeństwie.

- Skarbie. Co Ty tu robisz? - zapytałam starając się ukryć strach. - Wiesz przecież, że tu roi się od żołnierzy Zoriana.

- Niki, na naszej dzielnicy jest ich o połowę więcej. Przeszukują domy i robią listę ludności oraz ich majątków. Boję się - powiedział ze łzami w oczach Alan.

- Spokojnie braciszku. Daren pomoże nam stąd uciec. Wsiadaj do auta.

Przyjaciel gwałtownie ruszył z miejsca i nie zwalniał, ponieważ wiedział, że w tej chwili każda minuta jest na wagę złota. Przytuliłam do piersi zapłakanego brata i sama próbowałam powstrzymać łzy napływające do oczu. Do mojego domu zostało kilka ulic, przez które coraz trudniej było przejechać z powodu dużego tłumu kierującego się prawdopodobnie w stronę ratusza. W ten sposób staną się łatwiejszym celem dla żołnierzy Zoriana. Nie chciałam do tego dopuścić, jednak rodzina była moim priorytetem.

- Nikol. Nie pojedziemy dalej. Musimy się rozdzielić. Spotkamy się na polanie za Twoim domem. Zaprowadź tam swoją rodzinę, a ja pomogę ludziom tutaj - powiedział i pocałował mnie delikatnie w policzek.

W tej chwili dotarło do mnie, że mogłam zobaczyć Darena po raz ostatni. Złapałam Alana za rękę i pobiegliśmy w stronę naszego  rodzinnego domu. Zdążyłam się jeszcze odwrócić i zobaczyć mojego ukochanego przyjaciela pomagającego bezradnej pani z malutkim dzieckiem.

Chwilę później usłyszałam okrzyki radości mojego młodszego rodzeństwa, które mnie zauważyło. Wszystkich uściskałam i zaczęłam wydawać polecenia dotyczące spakowania najpotrzebniejszych rzeczy. W ciągu kilkunastu minut moja rodzina była już gotowa do ewakuacji. Wymknęliśmy się tylnym wyjściem kuchennym i niezauważeni poszliśmy leśną ścieżką z stronę polany. Nie spodziewałam się tego, że zobaczę tam samoloty wojskowe w barwach czarno - żółtych i żołnierzy ubranych w czerwone mundury. To musiało być wojsko z sąsiedniego państwa. Mężczyźni pomagali mieszkańcom pakować bagaże, a następnie wsiadać do ogromnych, robiących wrażenie machin. Podeszłam do jednego z nich i powiedziałam o naszej sytuacji.

- Jesteś przyjaciółką Darena? To on nas wezwał po tym jak dowiedział się o zdradzie burmistrza. Wykazał się dużą odwagą.

- Gdzie on jest? Pan wie, prawda?

- Tak - przerwał na chwilę. - Został z mieszkańcami i poszedł w kierunku ratusza.

Poczułam, że grunt usuwa mi się spod nóg. Jak mógł mi to zrobić? Chciał wszystkim pomóc, ponieważ czuł się winny przez zdradę ojca wobec miasta, jednak nie pomyślał o tym, jak poczuję się z tym ja. Cały Daren. Jest dla mnie jak starszy brat, bez którego nie będę w stanie żyć.

- Chcę, żeby zaopiekował się pan moim rodzeństwem i mamą. Ja muszę wrócić po przyjaciela. Mogę panu zaufać? - zapytałam z determinacją w głosie.

- Biegnij mała. Będą z Ciebie ludzie - uśmiechnął się i zasalutował.

- Gdzie ich wywozicie? - przypomniałam sobie o kluczowym pytaniu, którego nie zadałam.

- Do Ramenii. Będą tam bezpieczni - zapewnił mężczyzna.

Pobiegłam do rodziny i powiedziałam im o sytuacji, w jakiej znalazł się Daren. Rodzeństwo mocno mnie przytuliło, a gdy nadeszła chwila pożegnania z moją mamą, nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.

- Jesteś silna, możesz tyle dokonać. Przepraszam, że całej prawdy o sobie dowiesz się od kogoś innego, a nie ode mnie, ale zabrakło mi czasu, żeby Ci wszystko wyjaśnić - powiedziała ze łzami w oczach mama.

Do prawej kieszeni kurtki wsadziła mi mały, lniany woreczek, a następnie pocałowała moje gorące czoło.

- Idź i walcz kochanie.

Tak bardzo nie chciałam ich zostawiać w takiej nowej dla nas wszystkich sytuacji, ale wiedziałam, że Daren potrzebuje mojej pomocy. Pędem pobiegłam do domu, żeby znaleźć środek transportu i ruszyć na ratunek przyjacielowi.

| Korekta: 16.09.2017 |

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz