|Rozdział 21.2| "Koronacja"

22 5 0
                                    

Otworzyłam oczy i zaczęłam rozglądać się leniwie po niewielkim pokoju. Znajome ściany, meble... wszystko jak za dawnych czasów. Nagle poczułam, że żołądek płata mi figle.

- Natan wstawaj! Zaspaliśmy – krzyknęłam ubierając swoje rzucone na podłogę ubrania.

Mój narzeczony gwałtownie otworzył oczy i patrzył na mnie zdziwiony. Spojrzałam na zegarek i zaniemówiłam. Była czwarta nad ranem i obudziłam się w środku nocy.

Poczułam ulgę i ponownie usnęłam na wygodnym łóżku. Słyszałam jeszcze jak Natan mówi coś pod nosem i ciężko wzdycha, ale nie przejmowałam się tym. Ustawiliśmy budzik na ósmą i zasnęliśmy wtuleni w siebie nawzajem.

***

Tym razem pobudka nie była tak chaotyczna jak ta w środku nocy. Czułam szczęście i zadowolenie z przebiegu wczorajszej nocy. Prawdopodobnie ostatniej w Moro die. Była ona zamknięciem pewnego ważnego rozdziału w naszym życiu i z bólem serca musieliśmy zostawić go w przeszłości, aby zacząć panowanie w stolicy. Z racji tego, że jestem księżniczką było rzeczą obcą, że mój narzeczony pochodzi z ludu, jednak po wojnie nikt nie zwracał na to uwagi i po prostu przymykano na to oko.

Natan zanosił do helikoptera już ostatnie spakowane wczorajszego dnia pudło. Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit myśląc o przyszłości. Za kilka miesięcy na świat miało przyjść nasze pierwsze dziecko. Postanowiłam, że będziemy wzorowymi rodzicami. Chciałam mu ofiarować coś, czego nie miałam w swojej prawdziwej rodzinie.

- Kochanie, jesteś gotowa? – zapytał Natan opierając się o framugę drzwi.

Wstałam z łóżka i podeszłam do narzeczonego, żeby się przytulić. Nie mogłam powstrzymać łez. Moro die było dla mnie domem i nie mogłam sobie wyobrazić ostatecznego powrotu do zamku, w którym panowały surowe zasady.

- Będzie dobrze skarbie – pogłaskał mnie po głowie i w milczeniu poszliśmy w kierunku lotniska zostawiając nasz pokój zupełnie pusty.

***

JAKOB

Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nowa straż królewska pilnowała porządku na przystrojonym placu przed pałacem, urzędnicy siedzieli na swoich miejscach na scenie, atrybuty królewskie leżały na poduszce pod specjalną gablotą, a ja wraz z dziadkiem staliśmy za kurtyną.

Na początku miała wejść moja siostra z Natan'em. Pełnili rolę świadków, następnie mój dziadek, a na samym końcu ja z matką. Stałem przerażony z obawą, że coś nie pójdzie zgodnie z planem i się upokorzę. Nie tak chciałem zacząć moją przygodę z panowaniem nad krajem. Co prawda dziadek z matką nadal we mnie wierzyli, ale czułem strach.

Zobaczyłem Nikol poprawiającą krawat Natan'a i lekko się uśmiechnąłem. Moja słodka, kochana siostra, z którą ostatecznie nie zdążyłem porozmawiać. Nagle odwróciła się i razem z elegancko ubranym chłopakiem podeszła powoli, jakby się bała to zrobić. Poczułem wielką kulę w gardle.

- Cześć... - powiedziała cicho.

- Cieszę się, ze jesteś – tylko na tyle było mnie stać.

- Uważam, że powinniście miedzy sobą porozmawiać, bo widać, że jest coś na rzeczy. Nie ukryjecie tego – wypowiedział się Natan.

Za mniej niż piętnaście minut mieliśmy wyjść na scenę przed tłum ludzi oraz kamerzystów, żeby złożyć przysięgę i przejąć władzę. Nie mogliśmy być skłóceni, ponieważ źle to by o nas świadczyło.

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz