|Rozdział 6.2|"Nadzieja już umarła"

30 5 0
                                    

Rozdział zawiera drastyczne sceny (+18), które mogą źle wpłynąć na psychikę odbiorcy. Uprzedzałam...

ZORIAN

Podjąłem ostateczną decyzję i postanowiłem raz na zawsze pozbyć się mojej pyskatej córki z pałacu. Z Alex'em znamy się już dobre kilku lat i nie jest to tajemnicą, że ma słabość do pięknych kobiet, dlatego po skończonej emisji zaprosiłem go do swojego gabinetu.

- Wzywałeś mnie Zorianie – usiadł po drugiej stronie kosztownego biurka.

- Dawno nie rozmawialiśmy i chciałem się dowiedzieć co nowego u Ciebie słychać – uśmiechnąłem się nalewając herbaty do porcelanowych filiżanek.

- Biznes się rozkręca, program stał się popularny... żyć nie umierać – westchnął.

- Nie będę owijał w bawełnę. Masz kogoś? – zapytałem.

- Od kilku tygodni nie. Ostatnio nie miałem czasu, żeby zacząć szukać – powiedział w trakcie mieszając zawartość swojej filiżanki.

- Mam problem z Nikolettą. Zaczyna się robić gorąco i muszę się jej pozbyć... a gdybym Ci ją „ofiarował" oboje byśmy na tym zyskali – zakończyłem łykiem zielonej herbaty.

- Cena?

- Może być nawet za darmo, tylko ją weź. Będzie już Twoja – zaproponowałem.

- W takim razie zgoda. Uwielbiam robić interesy z królem – uśmiechnął się i wstał z krzesła. – Zgodnie z umową, będę za dwa tygodnie.

***

Strażnicy ojca po prostu wrzucili mnie do mojego pokoju, przez co potknęłam się o czarną sukienkę i upadłam na miękki dywan. Czułam strach, ból i niepewność. Nie wiedziałam co się za chwilę stanie, a nie miałam ochoty na rozmowę z zapatrzonym w siebie Alex'em. Nie znałam go i nie pałałam do niego sympatią.

Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam, a gdy się obudziłam za oknem było już szaro. Usłyszałam wkładany klucz do zamka i to postawiło mnie na nogi. Ktoś rozmawiał cicho na korytarzu, a po otwarciu drzwi zobaczyłam uśmiechniętego Alex'a i dwóch strażników, którzy mnie tu przyprowadzili.

- Weźcie ją. Tylko bez zbędnego hałasu – powiedział.

Mężczyźni ruszyli w moją stronę, a ja zrozpaczona zaczęłam szukać prowizorycznej broni lub kryjówki. Komnata była na tyle mała, że nie miałam szans uciec, dlatego po kilku sekundach poczułam na swoim ramieniu lekkie ukłucie i po chwili padłam bezwładnie na podłogę.

- Będziemy się świetnie bawić – usłyszałam i zapadłam w nieplanowany sen.

***

RICKSON

Za nami dopiero pierwszy dzień podróży, a ja czułem się jakby minął już przynajmniej tydzień. Ponieważ byłem silniejszy zaproponowałem Katy, że mogę nieść nasz wspólny plecak przez całą drogę, ale szybko tego pożałowałem, ponieważ znajdował się w nim kilkukilogramowy namiot, który znalazła w piwnicy pod biblioteką.

Taką wyprawę planowałem już kilka tygodni temu i muszę przyznać, że nie było to takie proste jak na początku myślałem. Postanowiłem znaleźć osobę, która zna położenie Moro die i w jak najprostszy sposób wskaże mi drogę. Caleb nadawał się do tego idealnie, a wystarczyło mu tylko pokazać sakiewkę złota i diamentów z królewskiego skarbca, żeby go do tego przekonać. Towarzysz pojawił się niespodziewanie i to Katy zorganizowała ekwipunek, który znajdował się na moich obolałych plecach.

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz