Trzy lata później...
Z okazji drugich urodzin naszych trojaczków, razem z Natan'em postanowiliśmy urządzić rodzinny spacer. W ostatnim czasie mój mąż był pochłonięty obowiązkami, które otrzymał wraz z funkcją doradcy królewskiego.
Dzisiejszy dzień był dla nas szczególny, ponieważ w końcu mieliśmy go tylko dla siebie. Uważam, że byliśmy idealną rodziną i jako rodzice dawaliśmy z siebie wszystko, żeby naszym dzieciom niczego nie brakowało. Mówię tu szczególnie o miłości, a nie rzeczach materialnych. Poświęcaliśmy im każdą wolną chwilę i mimo to, że służba mogła wykonywać za nas obowiązki dotyczące rodzicielstwa, zajmowaliśmy się tym sami.
Od śmierci dziadka, Jakob musiał się zdać na swoją intuicję i rządził sam, jednak jako wujek rozpieszczał nasze dzieci, a szczególnie Madeline - jedyną córkę jaką mieliśmy. Twierdził, że jest uderzająco do mnie podobna, dlatego tym bardziej poświęcał jej uwagę. Myślę, że w ten sposób próbował wynagrodzić mi te wszystkie lata, które straciliśmy po długiej rozłące. Muszę przyznać, że jako wujek, a zarazem ojciec chrzestny sprawdzał się idealnie i nie miałam co do jego metod wychowawczych żadnych zastrzeżeń.
W każdą sobotę przychodził do ich pokoju i czytał lub opowiadał im bajkę, a oni słuchali jej z zachwytem, a następnie zasypiali. Kiedyś weszłam do ich pokoju, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku, a to, co tam zobaczyłam było komiczne i myślę, że nie chciałby, aby to wyszło na światło dzienne. Mój starszy brat leżał na kanapie z książką na brzuchu i chrapał, za to moje urwisy bawiły się klockami na dywanie. Przykryłam go kocem, a dzieci spędziły noc z nami.
Dzisiaj spacerowaliśmy wzdłuż brzegu, a nasze dzieci biegały po piaszczystej plaży i ze śmiechem uciekały przed falami. Trzymałam Natan'a za rękę i bacznie obserwowałam wszystko, co się dzieje. Nagle usłyszałam moje imię, a gdy się odwróciłam zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę oraz Daren'a niosącego na plecach trzyletniego Oksan'a.
- Już jesteśmy - przywitała się Caroline całując mnie w policzek.
Daren zdjął synka z pleców i ostrożnie postawił na chłodnym piasku. Co prawda było lato, ale rano zawsze jest chłodniej, dlatego plaża nie była w pełnym słońcu. Oksan szepnął coś do swojego taty i wyciągnął z kieszeni jego marynarki niewielkie pudełko.
- A co Ty tam masz? - zapytał z ciekawości Natan.
- Prezent dla Mady - powiedział dziecięcym głosem i pobiegł w kierunku naszych dzieci.
- Zrobił dla niej bransoletkę z cukierków - wytłumaczyła Caroline. - Nie mógł przestać o niej mówić.
Uśmiechnęłam się szeroko i zobaczyłam, jak Oksan stoi naprzeciwko Madeline i wręcza jej własnoręcznie wykonaną bransoletkę. Jake i Sebastian byli zajęci budowaniem zamku z piasku, dlatego pochłonięci zabawą nawet nie zauważyli, że przyszli Howen'owie.
- Może pójdź sprawdzić czy wszystko w porządku - zaproponowałam Natan'owi.
- Kochanie, przecież widzisz, że się pięknie... - nie zdążył dokończyć, ponieważ usłyszeliśmy płacz.
Podeszliśmy do naszych synków i zobaczyliśmy dwa zburzone zamki z piasku. Zostały zalane przez falę, która ich zaskoczyła. Popatrzyłam na nich z uśmiechem.
- Zbudujemy z tatą nowy zamek. Taki ogromy - pokazałam, a oni momentalnie wybuchli śmiechem.
- Duzi ziamek - powtórzył Sebastian.
Usiedliśmy na piasku i zaczęliśmy kopać dół. Po chwili dołączyli do nas Howen'owie i tak właśnie spędziliśmy ponad dwie godziny. Efekt był zachwycający, a najważniejsze, że podobało się dzieciom.
- Kto idzie popływać? - zapytał ochoczo Daren.
Rozległy się okrzyki radości i już po kilku sekundach wszystkie moje dzieci stały w rządku i czekały posłusznie na swoją kolej, aż zdejmę im ubranka. Madeline miała na sobie błękitną sukienkę i kapelusik w tym samym kolorze, dlatego z nią miałam najłatwiej. Schody zaczęły się przy chłopcach, którzy mieli spodenki, koszule, marynarki oraz niezbędny komplet broni zabawkowej.
- Tylko pamiętajcie, pływacie razem z tatą - przypomniałam im nasze zasady.
Oczywiście Daren, Oksan i Caroline już od kilku minut pływali w morzu i świetnie się bawili. Ja postanowiłam popilnować naszych rzeczy i trochę się poobalać. Zdjęłam swoją sukienkę, idealnie ją złożyłam i położyłam na kocu, aby służyła mi za poduszkę. Ubrałam okulary przeciwsłoneczne i zaczęłam wsłuchiwać się w szum fal, śpiew mew i dziecięce okrzyki radości.
***
NATAN
Nikol nie chciała wejść z nami, ale skoro to urodziny naszych dzieci, to uważam, że powinna zrobić wyjątek. Popatrzyłem na moje dzieci i przywołałem je gestem ręki. Pływały w kółkach, dlatego nie musiałem się niczego obawiać.
Madeline odziedziczyła urodę po Nikol. Porównując ich zdjęcia nie trudno było o pomyłkę. Błękitne oczy, blond włosy spięte w warkoczyki, za to Sebastian i Jake byli podobni do mnie. Co prawda nie aż tak bardzo jak nasza córeczka do mamy, ale ciemne włosy i zamiłowanie do muzyki... Stwierdziliśmy, że od najmłodszych lat zaczną się uczyć grać na jakichś instrumentach. Sebastian wybrał perkusję, natomiast Jake - gitarę.
Nie brakowało mi niczego - kochająca żona i idealne dzieci. Czego chcieć więcej? Mieliśmy wszystko i staraliśmy się jak mogliśmy, żeby było jak najlepiej.
- Wrzucamy mamę do wody? - zapytałem niespodziewanie, a dzieci pisnęły z radości. - Daren, przypilnuj ich.
Chłopak skinął głową i z ciekawością obserwował moje postępowania. Wyszedłem po cichu z wody i zacząłem się skracać do miejsca, w którym leżała moja opalająca się żona. Podbiegłem do niej i podniosłem ją, a ona zaczęła piszczeć i wierzgać nogami.
- Nie wywiniesz się kochanie - powiedziałem jej do ucha i je lekko przygryzłem.
Gdy woda sięgała mi do pasa, wypuściłem ją i zanurkowała, a gdy wypłynęła była wściekła. Nasze bez przerwy śmiejące się dzieci podpłynęły powoli.
- Kocham Cię mamiś - przytuliła Nikol Madeline.
Chłopcy poszli w jej ślady, a na ustach Nikol zagościł szeroki uśmiech. Już wiedziałem, że mi wybaczyła. Nagle Sebastian ochlapał Jake'a i tak zaczęła się rodzinna bitwa wodna. Dołączyli się do nas Howen'owie i tak spędziliśmy resztę popołudnia.
Zacząłem iść w kierunku brzegu, żeby przynieść wodę, ale nagle poczułem na plecach znajome ciało mojej żony. Odwróciłem się w jej kierunku i spojrzałem w jej błękitne oczy.
- Natan, kocham Cię wiesz? - zapytała.
- Ja Ciebie bardziej kochanie - uśmiechnąłem się.
Przyciągnąłem ją do siebie i nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Bleeee! - krzyknęły nasze dzieci z obrzydzeniem.
Zaczęliśmy się śmiać, odgarnąłem mokre włosy z twarzy Nikol i ponownie ją pocałowałem. Ktoś ochlapał nas wodą, dlatego musieliśmy wznowić bitwę, aby nie pozostać im dłużnym.
CZYTASZ
Moro Die
Science Fiction"Nie mamy wpływu na naszą przeszłość, ale teraźniejszością możemy zmienić przyszłość". Życie siedemnastoletniej Nikol w jednej chwili diametralnie się zmienia. Dziewczyna żyje w czasie sporu pomiędzy władcą kraju, a jego ojcem. Trwa już kilkunastole...