|Rozdział 24.1|"Spotkanie po latach"

49 11 4
                                    

- Młoda wysiadaj, bo raczej nie chcesz, żebym Ci pomógł - zagroził mi umięśniony mężczyzna.

Lądowanie przebiegło bez żadnych komplikacji, a pilot bawił się tylko moimi uczuciami. Przerażona opuściłam helikopter i zeszłam po schodach, które podstawiła służba Zoriana. Lotnisko było niewielkie i trochę różniło się od tego w Moro die. Przede wszystkim zbudowano je kilkadziesiąt lat wcześniej, a ubogie wyposażenie, nie mogło równać się z tamtym w ukrytej bazie dziadka.

Z każdej strony pilnował mnie jeden żołnierz, a dumny Caleb szedł przed pochodem i prowadził do królewskiego, czarnego auta. Posłusznie zajęłam miejsce pomiędzy mężczyznami i obserwowałam drogę, którą mieliśmy do przebycia. Co jakiś czas, ktoś kontaktował się z kierowcą przez radio, a on udzielał krótkich i zwięzłych odpowiedzi.

- Czyli to jest stolica państwa? - zapytałam obserwując ubogie domy stojące blisko siebie.

- Na szczęście nie - odpowiedział jeden z mężczyzn siedzących obok. - Do miasta wjedziemy za pięć minut.

Znowu zapadła cisza, a ja liczyłam mijane przez nas wyschnięte drzewa.

- Jesteśmy w Hetfield - powiedział kierowca, a ja skupiłam się na tablicy informacyjnej postawionej przed główną bramą wjazdową.

Mężczyźni zasłaniali mi ponad połowę okna, dlatego miałam ograniczoną widoczność. Westchnęłam głęboko i niepewnie zapytałam:

- Czy byłaby taka możliwość, żebym zajęła miejsce przy oknie?

Mężczyźni popatrzyli na siebie, kierowca zablokował drzwi, a jeden z nich ustąpił mi fotel po prawej stronie.

- Dziękuję - powiedziałam cicho i obserwowałam wysokie, nowoczesne oraz luksusowe budynki.

Ludzie w Hetfield ubierali się bardzo dostojnie i nie oszczędzali pieniędzy na biżuterię i inne dodatki. Spacerowali po ulicach ze swoimi pupilami, odwiedzali drogie sklepy lub jedli obiady w eleganckich restauracjach, a ja nie mogłam przestać ich obserwować. Przed chwilą ukazano mi zupełnie inny świat, o którym nawet nigdy nie śniłam.

- Robi wrażenie, prawda? - odwrócił się do mnie Caleb. - Tu się urodziłaś i mieszkałaś przez pierwsze trzy lata, potem Twój dziadek niesłusznie odebrał władzę ojcu, a Ty zostałaś pozbawiona tego wszystkiego.

To co mówił, było absurdalne, jednak po części miał rację. Hetfield było moją małą ojczyzną i jakaś niewidzialna siła spowodowała, że ciągnęło mnie do tego miejsca. Nie wiedziałam, jak będzie wyglądało teraz moje życie, ale pragnęłam zwiedzić to miasto i poznać jego najskrytsze tajemnice.

- Caleb, wiem że to nie jest najlepszy moment. Jestem na Ciebie wściekła i się na Tobie zawiodłam, ale czy mógłbyś mi przynajmniej powiedzieć jaki jest... - przerwałam na chwilę. - mój ojciec?

- Jesteśmy na siebie skazani, czy tego chcesz czy nie. Prawdopodobnie będę za Ciebie odpowiadał. A Zoriana niedługo poznasz - uśmiechnął się. - Ale Ty tylko o ojcu, jednak uważam, że o matce nie powinno się zapominać.

Gwałtownie oderwałam czoło od chłodnej szyby i popatrzyłam na niego. Strażnicy byli gotowi do ataku.

- Moja matka żyje? - zapytałam wzruszona.

- To co słyszałaś Nikuś - powiedział ironicznie.

- Nie mów tak do mnie. Nie masz prawa po tym wszystkim - stwierdziłam opierając głowę o wygodny fotel.

W tej chwili zyskałam nadzieję, którą straciłam po porwaniu. Mogłam poznać biologiczną matkę, a jeśli wiązało się to ze spotkaniem ojca, byłam na to gotowa.

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz