|Rozdział 19.2|"Od początku"

30 4 1
                                    

JAKOB

Nadszedł ten dzień, w którym wszyscy mieliśmy zamknąć pewien rozdział w swoim życiu. Ubrany na czarno stałem na tarasie niegdyś należącym do mojego ojca i obserwowałem w połowie zniszczone miasto. Na początku ludzie nie rozumieli co się stało, ale tu pomogła moja matka i dziadek. Królowej nie trzeba było im przypominać. Poddani ją kochali i po jej przemówieniu uradowani zaakceptowali informację o moim istnieniu.

Pogrzeb ojca miał się odbyć w tajemnicy. Wszystko było gotowe i czekało tylko na mnie. Nikol nadal była w śpiączce i postanowiliśmy z tym na nią czekać, ponieważ i tak już dużo przeszła. Poza tym nikt nie wierzył, że z tego wyjdzie. Obwiniałem się za to, ale byłem realistą. Nie miała żadnych szans.

- Jakob, musimy iść – powiedziała matka.

Odwróciłem się w jej stronę i uważnie obserwowałem jej strój. Miała czarną, falbaniastą suknię do ziemi i granatową narzutkę na ramionach. Wyglądała przepięknie i mimo tej smutnej sytuacji, widziałem w niej nadzieję.

Całą drogę milczeliśmy, a ja obserwowałem widoki jak małe, podekscytowane dziecko. Wszystko co mijaliśmy od zawsze należało do mnie, ale mężczyzna, który był moim ojcem postanowił to zachować tylko dla siebie.

Zatrzymaliśmy się na wysokim wzgórzu, z którego widziałem całe miasto. Szybko odwróciłem wzrok i podałem dłoń mojej matce. Między nami nadal panowała cisza, a przerwał ją dopiero mój dziadek stojący nad drewnianą trumną. W ręce trzymał płonącą pochodnię, a gdy nas zobaczył zaczął wygłaszać swoją przemowę:

- Zorian był moim synem. Zawsze byłem z niego dumny i starałem się go wspierać we wszystkim, co uważałem za słuszne. Czułem szczęście, kiedy poznał Catline. Ogłosił, że to właśnie ją chce poślubić. Kilka lat później na świat przyszedł jego inteligentny syn, w którym odkrył zagrożenie. Od tego momentu zapomniał o rodzinie i skupił się na władzy niszcząc wszystko, co stworzyłem wraz z naszymi przodkami. Odejdź w pokoju synu i napraw to, co wyrządziłeś swoim bliskim – podpalił trumnę.

Nie mogłem oderwać wzroku od płomieni, które otoczyły drewnianą konstrukcję. Nie wiem ile tak staliśmy na tym wzgórzu, ale czas nie miał znaczenia. Czułem pustkę. Zastanawiałem się jak wyglądałoby nasze życie, gdyby nie to kim się stał. Mógł nas kochać i być najlepszym ojcem jakiego można sobie wyobrazić, za to on wolał władzę.

- Żegnaj ojcze – wydusiłem z siebie obserwując jak wiatr zabiera jego prochy.

***

NATAN

Usłyszałem krzyk Nikol, a następnie dźwięk aparatury. Obudziłem się i zobaczyłem przerażoną blondynkę. Rozglądała się dookoła mówiąc niewyraźne słowa.

- Kochanie uspokój się – powiedziałem stając na wprost niej.

- Natan – szepnęła wpatrując się w moją twarz.

- Tak, to ja – odpowiedziałem spokojnie.

Była przerażona i nie miała pojęcia co się dzieje. Oglądała otaczające ją sprzęty i rurki powbijane w jej błękitne żyły.

- Co się ze mną stało? – jęknęła.

- Nic nie pamiętasz?

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz