Rozdział 15

5K 370 8
                                    

Oboje z Lukie'm patrzyliśmy na staruszkę w oczekiwaniu. Moje ciało było napięte niczym struna. Spojrzałam delikatnie na Luke'a, widać było, że on również czeka by poznać całą historię. Elizabeth popatrzyła na nas, po czym zdjęła okulary odkładając je na czytaną wcześniej gazetę.

- Musicie wiedzieć, - zaczęła - że niektórych rzeczy nie pamiętam już dokładnie. Niektóre rzeczy mi się mieszają. Postaram się jednak, żebyście zrozumieli.

- Niczego więcej nie chcemy - powiedział Luke, a ja kiwnęłam głową zgadzając się z nim.

- Dobrze - rzekła Elizabeth i zaczęła odpowiadać - Wszystko zaczęło się od momentu założenia tego miasteczka. Około 1840 roku przybyły tu dwa małżeństwa.

- Nasi przodkowie - szepnęłam, a Elizabeth kiwnęła głową.

- Tak. Oni zapoczątkowali horror, który później spotkał mieszkańców. Pierwszą parą, która była również właścicielem domu, w którym się znajdujemy byli Amber i Theodor Robins. Twoimi krewnymi - tu spojrzała na mnie - byli Evelyn i Angus Blackwood. Theodor i Angus byli, w jakiś sposób ze sobą spokrewnieni, a przynajmniej tak twierdzili. Byli bogaci i niesamowicie inteligentni. Majątek, który mieli zawdzięczali inwestycją we wciąż rozwijającą się wówczas kolej. Przybywając tu, przywieźli kolej ze sobą. Na początku wszyscy ich kochali, w końcu dali ludziom miejsca pracy i zapewnili życie, o jakim wcześniej mieszkańcy mogli tylko marzyć. Miasteczko zaczęło się rozwijać i przyciągać coraz to większe rzesze ludzi, którzy wędrowali w poszukiwaniu pieniędzy i pracy. Po kilku latach wszystko się zmieniło. Chodziły pogłoski, że Angus i Theodor maczają palce w magii, a sytuacji nie poprawiał fakt, że coraz więcej osób zaczęło znikać w niewyjaśnionych okolicznościach. Znajdowano ciała mieszkańców i przejezdnych. Młode dziewczyny nie wychodziły wieczorami z domów, bo wiele z nich zostało zgwałconych i zamordowanych. Angus i Theodor ogłosili się zarówno właścicielami miasta, jak i ich strażnikami, zatem nie było żadnej sprawiedliwości. Nikt nie widywał również ich żon. Niektórzy mówili, że zarówno Evelyn jak i Amber nie żyją.

- Co się z nimi działo? - zapytałam, sama nie wiedząc dlaczego szepczę.

- Siedziały w domach ze służbą, bojąc się własnych mężów. Mam dziennik Amber. Niektóre z jej wpisów są przerażające - powiedziała Elizabeth.

- Czy mogłabym zobaczyć? - zapytałam z iskrą ciekawości w głosie. Kobieta wstała powoli, zostawiając na chwilę mnie i Luke'a samych w salonie.

- I co o tym myślisz? - odezwał się.

- Sama nie wiem, nie znamy jeszcze dalszego ciągu. Może ten dziennik coś wyjaśni - dodałam z nadzieją. Po chwili do pokoju weszła Elizabeth niosąc w ręku stary, spłowiały dziennik. Był oprawiony w jasnobrązową skórę i przewiązany był zniszczonym już rzemieniem. Podała mi dziennik bez słowa, wskazując jeden ze znajdujących się tam wpisów. Spojrzałam w dół i zaczęłam czytać na głos podczas, gdy Elizabeth ponownie zajęła miejsce w fotelu.

Wtorek, 17 lipca 1846 roku,

Nie wytrzymam dłużej, on stał się potworem. Nie mogę dłużej słuchać jęków tych wszystkich dziewczyn, które trzyma w piwnicy domu. Kilka dni temu próbowałam razem z Eve uwolnić je. Skończyło się rozciętą wargą, podbitym okiem i groźbą śmierci. Nie potrafię do niego dotrzeć, razem z Angusem, tak bardzo się zmienili. Eve też pomału traci nadzieję, na jakąkolwiek poprawę. Powiedziała mi, że zaczyna bać się o swoje życie...

W całym domu unosi się niewyobrażalny wręcz odór. Dziewczyny, które przetrzymuje nie myły się od ponad miesiąca. Wciąż słyszę ich zawodzenie, ale po ostatniej próbie uwolnienia ich, Theodor zamyka drzwi do piwnicy, a klucz zabiera ze sobą. Nie wiem co robić. Wciąż przychodzi pijany i bije mnie do nieprzytomności. W dodatku wciąż opowiada niestworzone historię o tym, że razem z Angusem zawarli pakt, dzięki któremu już nikt, nigdy im w niczym nie przeszkodzi. Gdy słyszę te brednie i widzę, jak bardzo on w to wierzy, to aż dreszcze przechodzą po moim ciele. Nie potrafię już nawet płakać, wciąż myślę o samobójstwie. Tylko dzięki Evelyn jeszcze tego nie zrobiłam. Pomału tracę jednak chęć na cokolwiek.

I wciąż te błagania dobiegające z dołu. Ich zawodzenie doprowadza mnie do szaleństwa! Chcę umrzeć, jestem więźniem we własnym domu!

Jak zahipnotyzowana przebiegłam kilka kartek dalej i ponownie zaczęłam czytać.

Niedziela, 2 sierpień 1846 roku,

Zabrakło mi dziś łez. Theodor wyniósł dziś ciało jednej z dziewczyn z piwnicy. Było ono tak nienaturalnie powykręcane i chude, że zwymiotowałam. Smród gnijącego mięsa był nie do zniesienia. Pewnie leżała tam od dłuższego czasu. Straciłam już rachubę ile ich się tam znajduje. Z bezsilności padłam na kolana, błagając zmaltretowane ciało dziewczyny o wybaczenie! Płakałam nad jej nagim truchłem i pytałam Boga, jak mógł do tego dopuścić. Mój mąż niczym niewzruszony wytargał chude ciało za nogi przed dom. Razem z Angusem wrzucili ją na konia, zakryli jakimś materiałem i oddalili się w stronę lasu. Jej pusty wzrok utkwiony w górze, będzie prześladował mnie do końca życia...

Nie mam już motywacji by rano wstawać. Co wieczór w myślach, błagam Boga o śmierć. Z Theodorem już nie rozmawiam, boję się go. Tak panicznie się go boję, że nie potrafię nikogo poprosić o pomoc! Zresztą w tym miejscu nie ma nikogo, kogo mogłabym prosić o pomoc.

O Panie, pozwól mi zamknąć oczy na wieki!

Zamknęłam dziennik, nie chciałam znać historii zapisanych na jego kartkach. W ustach czułam słodki posmak i miałam wrażenie, że za chwilę sama zwymiotuję. Spojrzałam na Luke'a, który siedział wpatrzony w podłogę. Elizabeth podeszła i wyjęła z moich rąk dziennik. Odłożyła go na biblioteczkę.

- Angus i Theodor - zaczęła - zawarli pakt z demonem. Te czarne księgi - tu wskazała głową książki, których treść tak bardzo pragnęłam poznać - to prezent od demonicznej siły. A przynajmniej tak głosi opowieść - uśmiechnęła się. Przez chwilę się zamyśliła, a potem kontynuowała.

- Demon czy też nie, jedno jest pewne. W moim i twoim domu działy się przerażające rzeczy. Rzeczy, które odcisnęły piętno na tych budynkach. Zginęło tu wiele osób, a niesławna historia naszych rodów ciągnie się za nami, niczym niechciany ogon.

- A te księgi? - zapytałam - Co w nich jest?

- Nie wiem, nigdy nie udało nam się ich otworzyć. Mówię tu też o twojej babci. Próbowałyśmy wiele razy, ale to na nic - dodała.

- To po co je trzymałyście? - zapytał Luke, który od dłuższego czasu milczał.

- Nie do końca wiem - uśmiechnęła się do wnuka - Myślę, że ciekawość i chęć poznania ich treści się do tego przyczyniły.

- A co się stało z naszymi krewnymi? - rzekłam do staruszki chcąc poznać dalszy ciąg historii.

- Amber zabiła się. Wypiła laudanum. O Evelyn nie mam za wiele informacji. Krążyły pogłoski, że Angus ją zabił, ale nigdy jej nie znaleziono. Angus twierdził, że wyjechała. Theodor i on ostatecznie również zginęli. Odnaleziono ich ciała w starym młynie - zrobiła gest ręką, wskazując majaczący pośród drzew młyn. - Jednak, za nim się to stało, mówiono, że przy domostwach Theodora i Angusa widywano duchy zamordowanych, a sami zainteresowani wykazywali nadludzkie umiejętności. Ludzie mówili, że widywali niewyjaśnione światła w pobliskich lasach, że Angus i Theodor potrafili przyciągać przedmioty bez dotykania ich, że umieli wzniecić ogień samym spojrzeniem. Często mówiono, że potrafią czytać w myślach i inne historie rodem z baśni tysiąca i jednej nocy.

- Ale co cała historia ma wspólnego z nami? - zapytałam.

- Cóż, mieszkamy tu gdzie oni i jesteśmy ich potomkami. Wiele osób wierzy w to, że nadal posiadamy moc, którą mieli Angus i Theodor. Twoja babcia też w to wierzyła - dodała.

Zamyśliłam się przez chwilę analizując to, co mnie spotkało. Dobrze, że nie wyjaśniłam Elizabeth, co miałam na myśli mówiąc, że w moim domu dzieją się różne rzeczy. Patrząc na ogół wydarzeń, ja też zaczęłam wierzyć, że jednak te opowieści nie były tylko legendą. Luke chyba myślał podobnie, bo gdy na niego spojrzałam, w jego oczach zobaczyłam przerażenie, wiedziałam, że on też wierzył.


TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz