Miejsce, które postanowiłam sprawdzić, jako pierwsze znajdowało się na obrzeżach Woodshill. Był to teren gęsto zalesiony i górzysty. Oddalony od jakiejkolwiek cywilizacji. Pasowało jak ulał, chciałam znaleźć się tam natychmiast. Jednak Hakael ugasił mój pęd chwilę później.
- Chyba nie chcesz jechać tam dziś? - powiedział.
- A niby czemu? - nie rozumiałam, dlaczego mnie zatrzymuje.
- Może dlatego, że po pierwsze jest noc. Po drugie, w ciągu dnia pracujesz, a wątpię żeby twoja wyprawa potrwała jedynie godzinę. A po trzecie, musisz się przygotować. To trudny teren, nie znasz go. Jeśli już na samym początku tak do tego podejdziesz, to wątpię, żebyś zdołała wrócić tu cała i zdrowa. Nie mówiąc już o jakimkolwiek ratowaniu kogoś jeszcze - dodał, zapalając papierosa i układając nogi na stole.
Miał rację. Musiałam się przygotować. Najpierw zadzwoniłam do Sam. Nie wiedziałam, jak długo mnie nie będzie, więc skłamałam jej, że muszę pojechać do Londynu na kilka dni. Załatwić jakieś stare sprawy z przed mojej przeprowadzki. Zapewniłam ją, że to bardzo ważna sprawa. Było mi głupio, że znów zostawiam ją samą w pracy, ale życie Luke'a było ważniejsze. Moja przyjaciółka, tak jak się tego spodziewałam, nie robiła mi problemów. Zapytała tylko, czy ma doglądać domu, w czasie mojego wyjazdu. Wolałam nie ryzykować, więc stwierdziłam, że nie ma takiej potrzeby, bo dom, samą swoją historią się chroni. Nikt nie chciał przychodzić do domu wiedźmy.
Załatwiłam sobie alibi na czas nieobecności, ale nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić.
- Dobra, co teraz? - zapytałam demona.
- Ja na twoim miejscu skorzystałbym z internetu i poszukał czy w tamtej okolicy są jakieś zabudowania. W końcu Carol nie siedzi z twoim chłopakiem pod chmurką - odparł.
Dopiero po chwili zaskoczyłam, że wymienił imię mojej kuzynki.
- Skąd wiesz o Carol? - spojrzałam na niego.
- Przecież cię obserwowałem - skwitował.
- Nie kłam! - wiedziałam, że nie mówi mi prawdy.
Demon patrzył mi przez chwilę w oczy. Wiedziałam, że walczy sam ze sobą, czy powiedzieć mi prawdę czy też nie.
- Powiedz, albo zerwę nasz pakt! - zagroziłam.
Hakael wściekł się słysząc moją groźbę. Tak energicznie poderwał się z krzesła, że aż je przewrócił, po czym podszedł do mnie i szarpnął mną tak mocno, że aż syknęłam z bólu. Podtrzymując moje ramię, zbliżył swoją twarz na odległość kilku centymetrów ode mnie.
- Nie waż mi się grozić, bo mówiłem ci już, że mam lepsze rzeczy do roboty niż znoszenie twoich humorów! Nie jestem twoim psem, ani znajomym z pracy! Jestem demonem, z którym zawarłaś pakt, pieczętując go krwią! Należysz do mnie i mogę z tobą zrobić, co mi się podoba i wcale nie muszę ci w niczym pomagać, więc przestań traktować mnie, jak swoją zabawkę, bo moja cierpliwość ma swoje granice! - jego oczy zrobiły się prawie czarne, wyglądał jak w amoku, a mnie aż serce podjechało do gardła ze strachu.
Łzy bólu i lęku pojawiły się w moich oczach. Demon nie zwrócił na to uwagi, wciąż szarpiąc moim ramieniem.
- Zapamiętaj sobie jedno, jesteś człowiekiem, a ja nienawidzę ludzi. Ciebie ledwo toleruję i wierz mi, nie chcesz żebym stracił do ciebie cierpliwość, bo wtedy pożałujesz, że w ogóle się urodziłaś! - ostatnie zdanie wykrzyczał mi w twarz.
Odepchnął mnie od siebie i zniknął, pozostawiając po sobie niedopalonego papierosa i ból w mojej prawej ręce. Znów zostałam sama i bałam się, że tym razem przesadziłam. Rozmasowałam obolałe miejsce i siedziałam bezczynnie, zastanawiając się, co mam dalej robić. Miałam nadzieję, ze demon pojedzie ze mną w miejsce, które zaznaczył na mapie. Wtedy może, miałabym jakąkolwiek szansę na przeżycie, ale teraz już nie byłam tego taka pewna.
Powlokłam się na górę i otworzyłam laptop. Zrobiłam tak, jak mówił Hakael i odszukałam w internecie mapę miejsca, do którego się wybierałam. Był to nieużywany od lat szlak turystyczny, zamknięty ze względu na trudne warunki, jakie tam panowały. Nie było tam żadnych zabudowań, ale na jednej ze stron o turystyce znalazłam informację, że znajduje się tam szereg jaskiń, do których wstęp jest surowo zabroniony, ze względu na ich niestabilność i możliwość zawalenia. Czułam w głębi, że to w tym miejscu jest Luke. Zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam szukać odpowiednich ciuchów. Musiałam być gotowa na wszystko. Nie potrafiłam się sama przenosić, w taki sposób, w jaki zrobił to dziś Hakael, więc istniała możliwość, że nie dotrę tam w jeden dzień, a samochód nie wchodził w grę. Wyciągnęłam z szafy plecak i spakowałam rzeczy, które uznałam za niezbędne. Poza tym, miałam swoją moc.
Położyłam się do łóżka, chociaż wiedziałam, że tak łatwo nie uda mi się zasnąć. Planowałam wyruszyć z samego rana. Zasnęłam około 1:00, a zaledwie po dwóch godzinach snu, obudził mnie hałas otwieranych drzwi. Do pokoju weszła Evelyn. Nie widziałam jej od czasu, gdy przypadkowo poraziłam ją swoją energią. Zapaliłam lampkę i usiadłam na łóżku. Evelyn zbliżyła się do mnie. Usiadła na krawędzi łóżka i zauważyłam, że ściska coś w dłoniach.
- Evelyn...? - zaczęłam niepewnie.
Duch spojrzał na mnie i rozchylił dłonie. Ujrzałam małą szklaną kuleczkę, a wewnątrz niej jasne, oślepiające światło.
- Co to takiego? - zapytałam, patrząc na jasne światło, niczym zahipnotyzowana.
I stało się coś niebywałego, Evelyn po raz pierwszy odezwała się do mnie. Normalnie, zupełnie jak człowiek.
- Rozbij to we właściwym momencie. Pomoże to uwolnić się nam z tego domu, a tobie być może uratuje życie - szepnęła i uśmiechnęła się do mnie.
Nie rozumiałam kompletnie nic, ale byłam tak oszołomiona, że nie próbowałam dociekać wyjaśnień. Wzięłam kuleczkę z rąk Evelyn i zaczęłam ją oglądać. Była ciepła w dotyku.
- Dziękuję - szepnęłam.
Evelyn skinęła głową i rozmyła się w powietrzu, zostawiając po sobie białą iskierkę, która opadając powoli, wniknęła w trzymaną przeze mnie kulę, sprawiając, że światło bijące od niej stało się jeszcze jaśniejsze.
Ukryłam kulę w małym pudełeczku na stoliku i starałam się ponownie zasnąć. Jej blask rozświetlał delikatnie pokój i uspokajał mnie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w sen.
Rano zbudził mnie budzik ustawiony w telefonie. Była dokładnie 6:00. Wstałam i od razu zaczęłam szykować się do wyjścia. Kula, która przed chwilą tkwiła na stoliku, teraz znalazła się bezpiecznie w małej kieszeni mojej bluzy. Zasunęłam suwak kieszonki, tak aby nie zgubić kuli, zabrałam plecak i kurtkę i wyszłam z domu.
Jechałam ponad godzinę gęstym lasem. Dotarłam do miejsca, z którego dalej musiałam iść pieszo. Zanim jednak poszłam dalej, zaparkowałam samochód bliżej gęstych zarośli i zakryłam go gałęziami. Nie chciałam, żeby ktoś go tu znalazł, a przynajmniej nie teraz. Wyjęłam mapę i skierowałam się we właściwym kierunku. W lesie panowała zupełna cisza, towarzyszyły mi jedynie odgłosy natury, które i tak były marne. Lato się skończyło i powoli zbliżała się jesień. O tej porze w lesie była jeszcze szarówka, a temperatura dawała się we znaki.
Idąc, zaczęłam odczuwać strach o swoje życie i życie Luke'a. Z jednej strony pragnęłam go odnaleźć, a z drugiej paraliżował mnie strach i miałam ochotę zawrócić i uciekać z tego lasu, miasteczka, a nawet kraju. Odgoniłam jednak te myśli i szłam dalej, czując, że cała ta wyprawa będzie mnie słono kosztować...
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...