Rozdział 58

3.6K 306 28
                                    


Resztkami sił spojrzałam w stronę Margaret, która właśnie nadstawiała swoje ciało nad naczynie, w celu wchłonięcia mocy. Nagle za jej plecami pojawił się duch Evelyn. Zjawa pociągnęła moją babkę do tyłu, nie widziałam nigdy, żeby Evelyn była tak wściekła. Temperatura w pomieszczeniu spadła o kolejne kilka stopni. Duch chwycił twarz mojej babki w obie ręce i przystawił swoje usta do jej. Margaret zaczęła się miotać, a ja poczułam, że uścisk na moim gardle delikatnie zanika. Zaczerpnęłam powietrza i spróbowałam wstać. Podeszłam chwiejnym krokiem do kamiennego stołu i zabrałam naczynie. Podeszłam do Luke'a. Nie wiedziałam czy to coś pomoże, ale chciałam oddać mu jego moc. Moja babka zaczęła się szarpać jeszcze bardziej. Dopiero teraz zauważyłam, że Evelyn wyciąga z niej moc. Zrozumiałam, że to w ten sposób Anastasia pozbawiała babkę mocy. Nasyłała na nią ducha Evelyn, a ta wyszarpywała z niej moc. Zastanawiałam się tylko, dlaczego nie odebrała jej całej mocy od razu. I w tym momencie duch Evelyn wprost eksplodował, zostawiając po sobie świetlistą poświatę, która opadła na ziemię i znikła. Margaret upadła na podłogę, ale wciąż była przytomna. Hakael podniósł się z podłogi i podszedł do mnie. Oboje patrzyliśmy na moją babkę.

- Oddaj naczynie - syknęła, ale nie miała siły, by się podnieść.

Wtedy zza filara wyszedł Hades. Demon spojrzał na niego, potem na mnie, a ja skinęłam głową.

- Hades! - pies spojrzał na swojego pana.

- Wiesz, co masz robić! - pies nie potrzebował dalszych komend.

Warcząc i tocząc tę czarną maź z pyska, rzucił się na moją babkę rozszarpując jej ciało. Słyszałam jej krzyk, ale odwróciłam się do niej plecami. Za to demon, z uśmiechem na twarzy, przyglądał się całemu zajściu. Po kilku minutach, na poddaszu nastała cisza. Odwróciłam się z powrotem. Rozszarpane truchło mojej babki leżało na ziemi. Wszędzie było pełno krwi i kawałków ciała. Zrobiło mi się niedobrze, gdy do moich nozdrzy doleciał metaliczny zapach krwi.

- Trzeba rytualnie spalić jej ciało - odezwał się Hakael.

- Rytualnie? - jęknęłam.

- To wiedźma, odrodzi się, jeśli tego nie zrobisz - skwitował.

- Ale ja nie wiem jak - powiedziałam.

Hakael ruchem ręki utworzył krąg na podłodze. Wewnątrz niego leżało ciało mojej babki.

- Posyp ciało ziołami z tego naczynia - dodał, wskazując ruchem głowy naczynie, które leżało obok ciała Luke'a.

- Tylko tyle?

- Twoja babka przygotowała to, żeby spalić przy ich pomocy ciało Luke'a, gdy już przejmie jego moc - odparł.

Przełknęłam ślinę, tłumiąc wybuch płaczu. Przygotowała to, żeby spalić ciało Luke'a. To zdanie dźwięczało mi w głowie. Podeszłam do resztek ciała babki, obok nich siedział Hades. Z pyska kapała mu krew. Bałam się, że i mnie może zaatakować, jednak nic takiego się nie stało. Posypałam ciało śmierdzącymi ziołami i odeszłam.

- Na co czekasz? - zapytał demon.

Popatrzyłam na niego pytająco.

- Musisz rozpalić ogień przy pomocy magii - wyjaśnił, przewracając oczami.

Skinęłam głową i skierowałam dłoń nad okrąg. Po chwili, zioła zapaliły się dziwnym, fioletowo-zielonym płomieniem, ogarniając ogniem jedynie ciało i resztki ubrania. Płomienie trawiły truchło szybko, zostawiając jedynie popiół. Po około dziesięciu minutach było po wszystkim. Hakael odesłał Hadesa. Zostaliśmy tylko my i nieruchome ciało Luke'a. Podeszłam do niego i zaczęłam głaskać go po twarzy.

- Przepraszam. Tak mi przykro Luke... - moim ciałem wstrząsał szloch.

Nie mogłam uwierzyć, że Luke nie żyje. Do ostatnich chwil miałam nadzieję, że może jednak zdołam go uratować. I, że będzie mi dane, jeszcze raz spojrzeć w jego oczy. Jednak teraz, jego umęczone ciało leżało przede mną na kamiennym bloku. Zimne i nieruchome.

Poczułam na ramieniu dłoń demona.

- Nie dotykaj mnie! To twoja wina, że Luke nie żyje! Pomagałeś jej, przez ten cały czas! - moje pięści uderzały w ciało demona raz, za razem.

Hakael nie próbował mnie powstrzymać. Pozwalał, by moja agresja i żal znalazły ujście z mojego ciała. Mój gniew, znów sprawił, że moc obudziła się we mnie. Ciosy, które zadawałam demonowi, przypalały jego ubranie jasnobłękitnym płomieniem. A ja uderzałam, wciąż i wciąż. W końcu zabrakło mi sił. Upadłam na podłogę i podkuliłam nogi pod brodę, a głowę oparłam na kolanach. Płakałam kiwając się w przód i w tył i wciąż przepraszałam Luke'a za los, jaki go spotkał.

- Zwróć mu moc - odezwał się demon.

- C-co? - jęknęłam.

- Oddaj mu moc. Z naczynia - powiedział.

- A co to zmieni? - zapytałam ze smutnym uśmiechem.

- Nic, ale może poczujesz się lepiej - odparł.

Nie odpowiedziałam, ale po chwili wstałam z podłogi i podeszłam do Luke'a. Chwyciłam naczynie i spojrzałam na Hakael'a.

- Co mam zrobić? - szepnęłam.

- Po prostu przystaw naczynie do jego rany. Moc sama znajdzie swoje miejsce - powiedział.

Zrobiłam to, co podpowiedział demon. Rzeczywiście, im bliżej przysuwałam naczynie, tym bardziej moc wewnątrz niego oddzielała się od krwi mojej babki, przesuwając się na jego brzeg . W końcu, naczynie znalazło się na tyle blisko rany, że wypłynęło z niego i wniknęło w ciało Luke'a, zabliźniając ranę w jego sercu. Odłożyłam pojemnik na bok i oparłam dłonie o kamienny stół.

- Nie mogłeś mnie od razu zabić? - zapytałam demona.

- Nigdy nie chciałem cię zabić - powiedział.

Pierwszy raz widziałam zmieszanie na jego twarzy.

- To, po co było to wszystko? Dlaczego Luke zginął i Elizabeth i prawie, że ja? - musiałam zrozumieć.

- Nie pozwoliłbym na to, żeby ona cię zabiła. Oni byli tylko pobocznymi ofiarami. Nie mogłem ich uratować, bo wtedy, twoja babka, zorientowałaby się, że ją oszukuję - nie chciałam tego słuchać.

- Wyjdź! Odejdź! - krzyknęłam, wciąż stojąc nad ciałem Luke'a.

- Elliso... - demon podszedł do mnie kilka kroków.

Nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Było mi wszystko jedno, czy mnie zabije czy nie.

- Zrozum, potrzebowałem cię, żebyś pomogła mi zabić twoją babkę. Miała nade mną władzę. Związała mnie ze sobą zaklęciem. Nie mogłem się uwolnić, musiałem robić wszystko, co tylko chciała. To trwało latami - tłumaczył.

- Nie obchodzi mnie to! Nie chcę cię więcej widzieć! Chcę zerwać nasz pakt! - powiedziałam.

- Nie możesz. Jeśli go zerwiesz, umrzesz - odparł.

- Niech tak będzie. Zabij mnie albo sama to zrobię! - wrzasnęłam i chwyciłam leżący nieopodal mnie sztylet.

- Nie zabiję cię - powiedział demon, po czym wyminął mnie i podniósł ze stołu ciało Luke'a.

- Co ty wyprawiasz?! - jednak mój krzyk rozszedł się po pustym pomieszczeniu.

Demon zniknął wraz z ciałem Luke'a.


TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz