Po wczorajszej rozmowie z policjantem czułam ulgę, ale na dźwięk telefonu, aż podskakiwałam do góry. Bałam się, że być może to on dzwoni, żeby powiadomić mnie, że stało się coś złego. Robert i Taylor starali się mnie uspokajać, ale nie udawało im się to. Około południa mój telefon zadzwonił, a ja odczułam strach. Spojrzałam na wyświetlacz. To była Ellisa. Wyrwałam rękę do przodu i odebrałam połączenie.
- Ellisa?! - krzyknęłam do słuchawki.
- Cześć, Sam. Przepraszam, że dopiero teraz dzwonię - usłyszałam.
- Masz pojęcie, jak się martwiłam? Co ty sobie wyobrażałaś?! Przecież wiedziałaś, że po tej sprawie z Lukie'm będę się zamartwiać, że coś ci się stało! - wrzeszczałam na nią.
Z jednej strony czułam ulgę, że znów ją słyszę, a z drugiej strony byłam wściekła, że postąpiła tak lekkomyślnie i nie odzywała się przez tyle dni.
- Wiem, Sam i przepraszam, ale naprawdę miałam tu kilka ważnych rzeczy do załatwienia i spotkałam się też z dawnymi znajomymi. Wyleciało mi z głowy, żeby dać ci znać, że wszystko w porządku - mówiła.
- Wyleciało ci z głowy?! - nie odpuszczałam.
- Naprawdę przepraszam - dodała.
- Już dobrze, ale martwiłam się. Byłam nawet na policji wczoraj i zgłosiłam, że zaginęłaś - powiedziałam.
- Co? Odkręć to, jestem jeszcze w Londynie i muszę jeszcze coś załatwić.
- Wiem, zadzwonię do Waltera i wyjaśnię mu wszystko - uspokoiłam ją.
- W porządku.
- A kiedy wracasz? - zapytałam.
- Jeszcze nie wiem. Sprawy się trochę skomplikowały i być może będę potrzebować jeszcze kilku dni.
- Ok, ale daj znać kiedy wracasz.
- Jasne Sam i przepraszam - połączenie zakończone.
Kamień spadł mi z serca. Naprawdę myślałam, że coś jej się stało. Trochę dziwnie brzmiała przez telefon, ale widocznie sprawa, którą się zajmowała musiała być ważna. Chwilę później mój telefon znów zadzwonił. Był to detektyw Walter.
- Tak, słucham - odezwałam się.
- Dzień dobry panno Doe. Mam pytanie. Czy jest pani pewna, że panna Blackwood miała przebywać aktualnie w Londynie? - zapytał.
- Tak, ale to już nieważne - odparłam.
- Jak to nieważne?
- Ellisa dzwoniła do mnie przed chwilą - wyjaśniłam.
- Nie rozumiem - zdziwił się.
- Rozmawiałam z nią kilka minut temu. Jest dalej w Londynie - powiedziałam.
- To trochę dziwne, bo kilka godzin temu jej samochód został znaleziony w lesie na obrzeżach Woodshill. Niedaleko nieczynnego szlaku turystycznego - jego słowa znów mnie zaniepokoiły.
- Ale ja z nią rozmawiałam - zająknęłam się.
- Cóż, spróbuję sam się z nią skontaktować. Może ona wyjaśni mi, co robi tam jej samochód - policjant pożegnał się i zakończył rozmowę.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Co jej samochód mógł tam robić? Chwyciłam telefon i spróbowałam do niej zadzwonić. Jednak komórka znów była wyłączona. Postanowiłam, że pojadę po pracy na komisariat i dowiem się, gdzie i kto odnalazł jej samochód.
Po siedemnastej ponownie wchodziłam do budynku komisariatu, a po kilku minutach znów siedziałam w gabinecie Waltera.
- Nie rozumiem. Przecież rozmawiałam z Ellisą dziś około południa - mówiłam.
- Nie wiem, co pani powiedzieć, panno Doe. Ale samochód pani przyjaciółki na pewno nie jest z nią w Londynie - powiedział Walter.
- Ma pan jakieś przypuszczenia?
- Cóż, próbowałem skontaktować się z panną Blackwood. Niestety bez rezultatu - odparł.
- A kto znalazł samochód? - dopytywałam.
- Przypadkowi ludzie. Małżeństwo spacerujące po tamtej okolicy. Samochód był ukryty w zaroślach.
- Ukryty w zaroślach? Nic nie rozumiem - powiedziałam.
- To jest nas dwoje - odparł Walter.
Siedziałam na krześle, patrząc na policjanta z wyrazem zapytania na twarzy. Po chwili do drzwi jego gabinetu ktoś zapukał.
- Wejść! - krzyknął detektyw.
Do pomieszczenia wszedł dziwnie wyglądający facet. Był niesamowicie blady i ubrany w dziwne, staromodne ciuchy. Jego czarne włosy były zaczesane do tyłu. Uśmiechnął się w naszą stronę, po czym się przedstawił.
- Dzień dobry państwu. Nazywam się Arthur Hell. Chciałem coś wyjaśnić - dodał.
W tym samym czasie
Postać w kapturze znów weszła do pomieszczenia, w którym byłam uwięziona. Tym razem, brak światła bijącego od świec sprawił, że nie byłam w stanie zobaczyć zbyt wiele. Nieznajomy nie zwrócił uwagi na ciemność. Minął mnie i udał się w głąb pomieszczenia. Chwilę później usłyszałam szczęk zamka i dźwięk otwieranych drzwi. A więc, znajdował się tu jeszcze inny pokój. Nieznajomy krzątał się po drugim pomieszczeniu. W ciemności nie byłam w stanie nic zobaczyć, bo nikłe światło wpadające przez uchylone drzwi nie zdawało się na wiele. Po pewnym czasie, usłyszałam, że drzwi w głębi pomieszczenia się zamykają. Do tego doszedł również inny dźwięk. Przypominał on odgłos ciągnięcia czegoś ciężkiego po ziemi. Próbowałam wyostrzać wzrok, ale nic nie widziałam. Postać z wielkim trudem położyła coś na kamiennym stole i utykając opuściła pomieszczenie. Nie wiedziałam, czego się spodziewać i znów poczułam strach. Gdy zostałam sama, a drzwi znów się zamknęły zostawiając mnie w ciemności, ciszę przerwał dziwny świst. Zaczęłam się w niego wsłuchiwać. Był równomierny, ale brzmiał bardzo dziwnie. Nie umiałam tego przypasować do żadnego znanego mi dźwięku. Nic się nie działo, ani nikt nie robił mi krzywdy, więc po paru minutach przestałam zwracać na niego uwagę. Znów zwiesiłam głowę i modliłam się, żeby to wszystko już się skończyło. Wiedziałam już, że nie mam szans uratować Luke'a i sama pewnie zginę w niedługim czasie. Ta myśl zaczęła mi nawet sprawiać przyjemność. Bo skoro widziałam w swoim domu duchy, to znaczyło to, że coś jest po drugiej stronie. Więc przy odrobinie szczęścia, może spotkam się tam z rodzicami, babcią i Lukie'm. Może poznam Anastasię i będę miała okazję przeprosić Elizabeth i resztę, za to, co ich spotkało.
Zrozumiałam, że pragnę śmierci. Tu i teraz. Nie miałam już sił na nic. Zawiodłam siebie i Luke'a. Zawiodłam moich przyjaciół, którzy pewnie nawet nie znajdą nigdy mojego ciała. I do końca życia będą zastanawiać się, co stało się ze mną i z Lukie'm.
![](https://img.wattpad.com/cover/106558955-288-k283359.jpg)
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...