Rozdział 17

4.8K 331 21
                                    

- Nie możesz mnie unikać - szepnął Luke, chwytając moje ramię. Stałam w milczeniu, próbując oswobodzić rękę z jego uścisku na tyle dyskretnie, by nie zwrócić uwagi osób siedzących w bibliotece. To już trzeci dzień z rzędu, gdy nachodził mnie w pracy próbując przeprosić za swoje zachowanie z przed kilku dni.

- Daj mi spokój - syknęłam, odkładając na półkę książki.

- Nie wyjdę, dopóki nie zgodzisz się zjeść ze mną kolacji dzisiaj - jego mina sugerowała, że nie żartuje.

- Nie mam dziś czasu. I w ogóle to najlepiej będzie, jeśli zajmiesz się swoimi sprawami - upierałam się. Widziałam, że kilka osób zaczyna zerkać w naszą stronę, a Sam kręci głową za kontuarem, starając się powstrzymać uśmiech. Ciekawe co ją, aż tak bardzo rozbawiło - pomyślałam ze złością.

- Ell, nie wyjdę stąd. Mam czas - dodał Luke idąc krok w krok za mną. Zaczął działać mi na nerwy, ale też zaczęłam się uśmiechać, co jeszcze bardziej mnie wkurzało. Nie potrafiłam się na niego gniewać.

- Dobra! Przyjedź do mnie o dwudziestej - powiedziałam, widząc jak traci pewność siebie, gdy tylko usłyszał, że chcę spotkać się u mnie.

- A nie możemy zjeść na mieście? - zapytał błagalnym tonem.

- Nie, albo u mnie albo wcale. Wybieraj. Musisz się zdecydować, czy chcesz trzymać ze mną kontakt czy nie - dodałam unosząc wyżej głowę - Wiesz czego się spodziewać. Teraz masz szansę przemyśleć, czy chcesz mieć za przyjaciółkę wiedźmę - dodałam, akcentując ostatni wyraz. To była moja chwila tryumfu. Widziałam, że się waha i walczy sam ze sobą. Raz kozie śmierć, przynajmniej będę wiedzieć na czym stoję - pomyślałam, modląc się w duchu żeby mnie nie zostawiał - tak, wiem, zachowuję się jak dziecko.

- U ciebie o dwudziestej - powiedział i odwrócił się na pięcie. Wypuściłam z płuc powietrze, które o dziwo, wstrzymywałam czekając na jego odpowiedź. Luke pomachał na pożegnanie Sam i wyszedł z biblioteki.

- I co? - zapytała Sam podchodząc do mnie i udając, ze układa coś na półce. Przez ten czas, który razem spędziłyśmy, zdążyłam się do niej przywiązać, toteż mówiłam jej o wszystkim.

- Powiedziałam, że ma być u mnie dziś o dwudziestej, albo koniec - szepnęłam do niej.

- Nie boi się zostać z wiedźmą sam na sam - powiedziała dziewczyna śmiejąc się po cichu.

- Wariatka - powiedziałam również się śmiejąc.

Resztę dnia spędziłam na myśleniu o tym, jak powinnam zachować się na dzisiejszym spotkaniu. O siedemnastej pożegnałam się z Sam. Robert i Amalie przyjechali po nią. Oczywiście nie obyło się bez kąśliwych uwag Amalie na temat tego, że odkąd tu mieszkam, Luke nie ma już dla nich czasu. Fuck off dziewczyno - pomyślałam, zaciskając jednocześnie pięści. Do domu dotarłam około osiemnastej, bo po drodze wpadłam jeszcze po zakupy. Na szybko wykąpałam się i zrobiłam jedzenie. O dwudziestej byłam już gotowa. Zdecydowałam, że będę najsłodszą dziewczyną pod słońcem, niech wie co traci! Nawet założyłam jedną z sukienek, które kupiłam kiedyś w centrum handlowym, a przy pomocy kilku filmików na internecie, udało mi się nawet zrobić delikatny makijaż. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a siebie spryskałam perfumami, które również kupiłam przy okazji tamtych zakupów. Byłam w trakcie poprawiania się w lustrze, gdy usłyszałam samochód pod domem. Popatrzyłam mimowolnie na zegar. Pięć po, spóźniony - pomyślałam uśmiechając się pod nosem. Przez wizjer w drzwiach widziałam, jak Luke podchodzi do drzwi i wyciąga rękę, żeby zapukać. Chyba był zestresowany, bo na chwilę zatrzymał rękę, omiótł spojrzeniem drzwi i ściany, pokręcił głową i w końcu zapukał. Odczekałam chwilę, wiedziałam że mnie nie słyszy, bo po domu rozchodziły się właśnie dźwięki jakiejś rzewnej ballady o miłości. Zapomniałam wyłączyć mojego iPod'a. Przybrałam na twarz uśmiech i otworzyłam drzwi. Mój wygląd chyba spełnił moje oczekiwania, bo widziałam jak Luke otwiera usta, tylko po to by za chwilę zamknąć je z powrotem i omieść wzrokiem moje ciało od góry do dołu.

- Wyglądasz... - zaczął się jąkać - Pięknie wyglądasz - dodał po chwili, wciąż się we mnie wpatrując.

- Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem, ustępując mojemu gościowi miejsca w drzwiach - Chodźmy - dodałam kierując się w stronę werandy.

- Gdybym wiedział, ubrałbym się bardziej odpowiednio - powiedział, wskazując ręką swój ubiór.

- Nic nie szkodzi - dodałam zerkając przez ramię na Luke'a. Wyglądał świetnie, jak zawsze.  Oczywiście nie powiedziałam tego, ale jak, taki facet może źle wyglądać w czarnych spodniach, szarej bluzie z kapturem i z delikatnym zarostem na twarzy? No niemożliwe.

Poprowadziłam Luke'a na werandę i patrzyłam jak siada. Widziałam, że w ręku cały czas trzyma butelkę wina, którą ze sobą przyniósł, więc zerknęłam wymownie na jego dłoń.

- A tak - powiedział, wyciągając w moją stronę butelkę - pomyślałem, że się przyda.

Wzięłam ją do ręki i poszłam po korkociąg i kieliszki.

- Widzę, że w końcu doczekałam się od ciebie wina - dodałam z czarującym uśmiechem nawiązując do naszego pierwszego spotkania. Luke uśmiechnął się do mnie, wyłapując aluzję.

Wieczór minął zaskakująco szybko na rozmowie i śmiechu, a ja przez cały czas jego trwania czułam na sobie wzrok Luke'a. Wiedziałam, że bacznie mi się przygląda i że chodzi mu po głowie coś więcej niż tylko kolacja, do której zresztą wypiliśmy całą butelkę wina. Czułam, że w głowie mi szumi i że ja sama mam ochotę na coś więcej niż tylko jedzenie. W dole mojego brzucha zaczęło zbierać się przyjemne ciepło.

Ogarnij się wariatko - pomyślałam i wstałam.

- Posprzątam - powiedziałam nie patrząc na niego, po czym zaczęłam zbierać talerze. W kuchni wrzuciłam naczynia do zlewu i oparłam ręce na blacie. Spuściłam głowę, przymknęłam oczy i starałam się wyrównać oddech. Nawet nie słyszałam, kiedy Luke wszedł do kuchni. Poczułam tylko jego dłonie na swojej talii. Uniosłam głowę, ale nie odważyłam się odwrócić. Pozwalałam mu na dotyk. On sam też nie powiedział ani słowa, tylko przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, przesuwając swoimi dłońmi coraz śmielej. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając się o jego ramię i przymknęłam oczy, gdy poczułam najpierw jego oddech na swojej szyi, a potem delikatne pocałunki. Prawą rękę wzięłam do tyłu tak, że dotykałam jego karku. Zaczęłam więc przyciągać jego głowę do siebie. Mój oddech stawał się coraz szybszy, im śmielsze były jego pocałunki. Nie wytrzymałam. Odwróciłam się do niego, zarzuciłam ręce na jego szyję i wpiłam się w jego wargi, całując go namiętnie. Czułam, że jest podniecony. Mnie samej zrobiło się gorąco. W pewnym momencie poczułam jak Luke bez wysiłku podnosi mnie w górę, zaplotłam więc swoje nogi wokół niego i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się na górze w mojej sypialni...

TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz