Tydzień zleciał mi niesamowicie szybko. Był piątek wieczór, następnego dnia miała się odbyć impreza urodzinowa Sam. Umówiłam się z Robertem, że to ja przywiozę Sam nad jezioro. Po wcześniejszym narysowaniu mi dokładnej trasy, Robert upewnił się teraz czy, aby na pewno znam dokładną godzinę rozpoczęcia.
- Tak, wiem, że mamy być o 19:00 - powiedziałam ze zniecierpliwieniem.
- Nie zawal, Ell - powiedział Robert do słuchawki, po czym rozłączył się.
Opadłam na poduszki. Byłam zmęczona po całym tygodniu pracy i ciągłym pilnowaniu się, żeby nie zdradzić przed Sam szczegółów dotyczących imprezy. Wzięłam do ręki telefon w momencie, w którym zaczął dzwonić.
- Cześć Luke - powiedziałam, uśmiechając się pod nosem.
- Część skarbie. Co robisz?
- Leżę na łóżku i odpoczywam - powiedziałam. Chyba każdy w miasteczku uznawał nas już za parę. Chociaż my nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy. Ale prawda była taka, że sami tak właśnie się traktowaliśmy.
- A nie miałabyś ochoty zwlec tego pięknego tyłeczka i jechać ze mną na randkę? - zapytał.
- Może bym i miała. A gdzie na tą randkę? Muszę wiedzieć jak się ubrać.
- Myślałem o jakiejś fajnej restauracji. No wiesz, żeby nie zabierać cię do baru - roześmiał się.
- A co to za okazja? - dopytywałam.
- A musi być jakaś? Pomyślałem, że byłoby miło, gdybyśmy ciągle nie przesiadywali u ciebie. Razem z innymi twoimi domownikami nie z tego świata.
- Dobrze, daj mi godzinę.
- OK. Będę po ciebie o 20:00.
Wyskoczyłam z łóżka i poszłam się przygotować. Nie miałam na nic siły, ale perspektywa wyrwania się z domu poprawiła mi humor. Luke jak zwykle był punktualny.
- Ale się odstawiłeś - zagadnęłam. Wyglądał świetnie w jeansach i sportowej, dopasowanej marynarce.
- Ty też - powiedział, unosząc brwi i mierząc moje ciało od góry do dołu.
- Powiedziałeś, że jedziemy do restauracji. Pomyślałam, że sukienka będzie bardziej na miejscu niż bluza i trampki.
- Racja - odparł i otworzył mi drzwi do auta. - To gdzie jedziemy?
- Do miasta.
Po pół godzinie byliśmy na miejscu. Okazało się, że Luke zarezerwował dla nas miejsce w cichej i bardzo eleganckiej restauracji. Za każdym razem, gdy jeździłam na większe zakupy, przyglądałam się temu miejscu i miałam nadzieję, ze kiedyś będę mogła tu przyjść. Moje marzenie się spełniło. W środku, kelner zaprowadził nas do małego stolika w ustronnej części lokalu. Usiadłam, nie bardzo wiedząc jak się zachować. Luke widział moje zdenerwowanie i nie krył uśmiechu.
- Coś ty taka sztywna? - zapytał, szczerząc zęby.
- To nie jest śmieszne - powiedziałam - raczej nie chodzę w takie miejsca.
- Przestań, świetnie wyglądasz. Nawet kilku facetów się za tobą obejrzało - dodał, puszczając mi oczko.
- Nie żartuj - odparłam i zagłębiłam nos w menu.
Gdy zamówiliśmy jedzenie, nerwy i stres mnie opuściły. Siedzieliśmy rozmawiając na temat imprezy, która miała się jutro odbyć. Nagle Luke spoważniał.
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...