Impreza powoli się rozkręcała. Poznałam Annę, Jim'a oraz nieszczęsnego Taylor'a. Byli w porządku, chociaż miałam wrażenie, że Anna dziwnie na mnie spogląda. Potem zrozumiałam dlaczego. Ona i Amalie się znały. Nie wiedziałam czy dobrze, ale rozmawiały ze sobą na luzie. Byłam pewna, że Amalie coś jej o mnie mówiła. Moje rozmyślania przerwał Luke.
- Dobrze się bawisz? - zapytał, siadając na ławce tuż obok mnie.
- Tak, jest świetnie. Robert się spisał - odparłam.
- Gdyby nie ty, pewnie siedzielibyśmy teraz u Sam w domu i popijali piwo, zagryzając to pizzą - roześmiał się.
- Pewnie masz rację - zgodziłam się.
Do stołu podszedł Robert niosąc ze sobą upieczone kiełbaski. Wszyscy usiedli i zaczęli jeść. Powoli zapadał zmrok, ale w altanie był prąd więc mieliśmy światło. Ktoś z gości podjechał samochodem bliżej i włączył radio. Wyluzowałam się pomimo tego, że Anna co chwilę zerkała w moją stronę. Nie cieszyłam się jednak zbyt długo. Gdy tylko zaczęliśmy jeść, Amalie zaczęła rozmowę.
- Słyszeliście, że Ellisa mieszka w nawiedzonym domu? - zwróciła się do przyjaciół Sam.
- Przestań Amalie - odezwał się Luke.
- No co? Czyż to nie idealna okazja do takich opowieści? Na dworze ciemno, wokół tylko las i jezioro. Co może być lepszego? - zapytała, udając, że nie wie, o co chodzi Luke'owi.
Znajomi Sam wyczuli nerwową atmosferę i popatrzyli w moją stronę. Starałam się być twarda, toteż utkwiłam wzrok w papierowym talerzu i zajęłam się jedzeniem.
- No dalej, Elliso. Opowiedz nam coś - Amalie nie dawała za wygraną.
- Amalie, daj spokój - tym razem odezwał się Robert.
- O co wam chodzi. To tylko plotki. Prawda, Elly? - powiedziała ironicznym tonem.
Moja cierpliwość miała swoje granice i czułam, że jeśli ta suka nie przestanie, to wtedy ja wybuchnę.
- Dobrze, w takim razie ja opowiem - dodała po chwili, widząc, że nawet nie patrzę w jej stronę.
- Amalie, dosyć! - krzyknął Luke.
Jednak dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła. Machnęła tylko ręką i znów skierowała wzrok na przyjaciół Sam.
- Bo wiecie. Dom, w którym mieszka Ellisa, podobno należał kiedyś do morderców, którzy zawarli pakt z diabłem. Podobno w jej domu zginęło wiele młodych kobiet i mężczyzn. Ellisa wprowadziła się tu po śmierci swojej babki, która podobno była wiedźmą. Mam rację? - znów pytanie do mnie. Nie czekała nawet na moją odpowiedź tylko kontynuowała. - Kilka dni temu sama miałam okazję zobaczyć ducha w domu Ellisy. I myślę, że nasza koleżanka, również ma w sobie coś z wiedźmy - powiedziała z uśmiechem.
Moja cierpliwość była na granicy wytrzymałości. Czułam mrowienie w całym swoim ciele. I im bardziej starałam się opanować, tym mój gniew stawał się coraz większy. Ton jej głosu działał mi na nerwy, a widok jej roześmianej gęby sprawiał, że miałam ochotę zrobić jej krzywdę. Rozejrzałam się dookoła i widziałam, że każdy spogląda w moją stronę. Wzięłam kilka głębszych oddechów i poczułam dłoń Luke'a spoczywającą na moim udzie. Na chwilę się uspokoiłam, a dziwne mrowienie ustąpiło.
- Nawet w miasteczku, wszyscy boją się Ellisy - Amalie, wciąż kontynuowała swoją opowieść - Niektórzy mówią, że powinno się przywrócić czasy, w których czarownice palono na stosie - dodała.
Moja wściekłość znów dała o sobie znać. Zaczęłam czuć się dziwnie. Przed oczami zamazywał mi się obraz, zupełnie tak, jakbym płakała, a mrowienie pojawiło się w ciele ze zdwojoną siłą. Żołądek zacisnął mi się w supeł. Myślałam, że za chwilę zemdleję. Nigdy w życiu nie czułam takiej nienawiści. Wciąż tylko słyszałam głos Amalie i jej niestworzone historie. W końcu moje nerwy nie wytrzymały.
- ZAMKNIJ SIĘ WRESZCIE! - podniosłam się i krzyknęłam, a w tym samym momencie, wszystkie butelki z piwem znajdujące się na stole pękły, zalewając nas swoją zawartością.
Wyglądało to tak, jakby jakaś niewidzialna siła rozerwała je od środka. Kawałki szkła poleciały na wszystkie strony. Radio w samochodzie, chyba zmieniło stację bo teraz słychać było w nim tylko szum i zakłócenia. Wszyscy spojrzeli w moją stronę, zamierając w bezruchu. Nawet Amalie patrzyła na mnie z przerażeniem. Minęło kilka minut zanim ktoś się odezwał. Była to Sam.
- Elly, twój nos - szepnęła, a ja odruchowo dotknęłam go. Poczułam pod palcami coś lepkiego i ciepłego. Krew. To była, pieprzona krew.
Zaczęłam wycierać ją ręką bo nie miałam nic innego. Dopiero Luke, podał mi chusteczkę. Usiadłam na swoje miejsce i zaczęłam się wycierać. Nikt się nie odzywał. Wszyscy patrzyli w moją stronę. Nie mogłam tego dłużej znieść więc zerwałam się na równe nogi.
- Przepraszam Sam, ale pójdę już - rzuciłam i uciekłam w stronę samochodu. Nikt nie zaprotestował, a ja poczułam, że muszę uciec stąd jak najdalej.
Jadąc z pedałem gazu wciśniętym do podłogi, wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.
- A nie mówiłem, że potrzebujesz pomocy - Hakael wyrósł na miejscu pasażera jak grzyb po deszczu. Tak się wystraszyłam, że o mały włos nie uderzyłam w drzewo.
- Spierdalaj! - krzyknęłam, odzyskując panowanie nad kierownicą.
- No wiesz, damie nie przystoi - powiedział demon, posyłając mi uśmiech.
- Zdaje się, że obiecałeś mi, nie pokazywać się nie wzywany! - byłam wściekła.
- Tak, ale miało to być częścią umowy, ze pozwolisz sobie pomóc, a o ile dobrze pamiętam, nie zgodziłaś się, więc moja obietnica jest nieważna - dodał.
- Błagam cię. Zostaw mnie samą! - demon nie odpowiedział, ale po chwili znów byłam sama w samochodzie.
Zatrzymałam się przed domem i zgasiłam silnik. Byłam tak wściekła, że uderzyłam z całej siły ręką w kierownicę. Klakson wydał pojedynczy dźwięk, który rozniósł się echem po okolicy.
- Kurwa! - krzyknęłam. W kieszeni poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go i zobaczyłam kilka połączeń od Luke'a. To, też było od niego.
- Halo? - warknęłam do słuchawki.
- Ell, gdzie jesteś? - słyszałam, że jest zdenerwowany. Troska w jego głosie, nieco mnie uspokoiła.
- Właśnie zatrzymałam się pod domem - odparłam spokojniej.
- Zaraz do ciebie przyjadę - powiedział.
- Nie, Luke. Nie przyjeżdżaj dziś. Chcę być sama - odpowiedziałam.
- Na pewno?
- Tak, zostań z resztą - dodałam.
- Tak właściwie, to impreza się skończyła - powiedział po chwili wahania.
- Jak to? To przeze mnie, prawda? Teraz wszyscy będą mnie uważać za świra. Biedna Sam. Muszę ją przeprosić - powiedziałam.
- Nie dzwoń do niej na razie - odparł Luke - myślę, że ona teraz potrzebuje trochę... przestrzeni - dokończył.
- Czyli już uważa mnie za wiedźmę. Czy to chcesz powiedzieć? - moje zdenerwowanie znów narosło.
- Po prostu daj jej czas. Tylko to chcę powiedzieć - dodał Luke.
- Niech będzie. Luke, muszę kończyć. Odezwę się jutro - powiedziałam, czując, że za chwilę się rozpłaczę.
- Ell, na pewno mam nie przyjeżdżać?
- Na pewno. Dobranoc, Luke - powiedziałam i rozłączyłam się. Nie mogłam dłużej powstrzymywać płaczu więc, gdy tylko weszłam do domu, moje łzy trysnęły ze mnie niczym fontanna.
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...