Rozdział 27

4K 308 17
                                    


Impreza powoli się rozkręcała. Poznałam Annę, Jim'a oraz nieszczęsnego Taylor'a. Byli w porządku, chociaż miałam wrażenie, że Anna dziwnie na mnie spogląda. Potem zrozumiałam dlaczego. Ona i Amalie się znały. Nie wiedziałam czy dobrze, ale rozmawiały ze sobą na luzie. Byłam pewna, że Amalie coś jej o mnie mówiła. Moje rozmyślania przerwał Luke.

- Dobrze się bawisz? - zapytał, siadając na ławce tuż obok mnie.

- Tak, jest świetnie. Robert się spisał - odparłam.

- Gdyby nie ty, pewnie siedzielibyśmy teraz u Sam w domu i popijali piwo, zagryzając to pizzą - roześmiał się.

- Pewnie masz rację - zgodziłam się.

Do stołu podszedł Robert niosąc ze sobą upieczone kiełbaski. Wszyscy usiedli i zaczęli jeść. Powoli zapadał zmrok, ale w altanie był prąd więc mieliśmy światło. Ktoś z gości podjechał samochodem bliżej i włączył radio. Wyluzowałam się pomimo tego, że Anna co chwilę zerkała w moją stronę. Nie cieszyłam się jednak zbyt długo. Gdy tylko zaczęliśmy jeść, Amalie zaczęła rozmowę.

- Słyszeliście, że Ellisa mieszka w nawiedzonym domu? - zwróciła się do przyjaciół Sam.

- Przestań Amalie - odezwał się Luke.

- No co? Czyż to nie idealna okazja do takich opowieści? Na dworze ciemno, wokół tylko las i jezioro. Co może być lepszego? - zapytała, udając, że nie wie, o co chodzi Luke'owi.

Znajomi Sam wyczuli nerwową atmosferę i popatrzyli w moją stronę. Starałam się być twarda, toteż utkwiłam wzrok w papierowym talerzu i zajęłam się jedzeniem.

- No dalej, Elliso. Opowiedz nam coś - Amalie nie dawała za wygraną.

- Amalie, daj spokój - tym razem odezwał się Robert.

- O co wam chodzi. To tylko plotki. Prawda, Elly? - powiedziała ironicznym tonem.

Moja cierpliwość miała swoje granice i czułam, że jeśli ta suka nie przestanie, to wtedy ja wybuchnę.

- Dobrze, w takim razie ja opowiem - dodała po chwili, widząc, że nawet nie patrzę w jej stronę.

- Amalie, dosyć! - krzyknął Luke.

Jednak dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła. Machnęła tylko ręką i znów skierowała wzrok na przyjaciół Sam.

- Bo wiecie. Dom, w którym mieszka Ellisa, podobno należał kiedyś do morderców, którzy zawarli pakt z diabłem. Podobno w jej domu zginęło wiele młodych kobiet i mężczyzn. Ellisa wprowadziła się tu po śmierci swojej babki, która podobno była wiedźmą. Mam rację? - znów pytanie do mnie. Nie czekała nawet na moją odpowiedź tylko kontynuowała. - Kilka dni temu sama miałam okazję zobaczyć ducha w domu Ellisy. I myślę, że nasza koleżanka, również ma w sobie coś z wiedźmy - powiedziała z uśmiechem.

Moja cierpliwość była na granicy wytrzymałości. Czułam mrowienie w całym swoim ciele. I im bardziej starałam się opanować, tym mój gniew stawał się coraz większy. Ton jej głosu działał mi na nerwy, a widok jej roześmianej gęby sprawiał, że miałam ochotę zrobić jej krzywdę. Rozejrzałam się dookoła i widziałam, że każdy spogląda w moją stronę. Wzięłam kilka głębszych oddechów i poczułam dłoń Luke'a spoczywającą na moim udzie. Na chwilę się uspokoiłam, a dziwne mrowienie ustąpiło.

- Nawet w miasteczku, wszyscy boją się Ellisy - Amalie, wciąż kontynuowała swoją opowieść - Niektórzy mówią, że powinno się przywrócić czasy, w których czarownice palono na stosie - dodała.

Moja wściekłość znów dała o sobie znać. Zaczęłam czuć się dziwnie. Przed oczami zamazywał mi się obraz, zupełnie tak, jakbym płakała, a mrowienie pojawiło się w ciele ze zdwojoną siłą. Żołądek zacisnął mi się w supeł. Myślałam, że za chwilę zemdleję. Nigdy w życiu nie czułam takiej nienawiści. Wciąż tylko słyszałam głos Amalie i jej niestworzone historie. W końcu moje nerwy nie wytrzymały.

- ZAMKNIJ SIĘ WRESZCIE! - podniosłam się i krzyknęłam, a w tym samym momencie, wszystkie butelki z piwem znajdujące się na stole pękły, zalewając nas swoją zawartością.

Wyglądało to tak, jakby jakaś niewidzialna siła rozerwała je od środka. Kawałki szkła poleciały na wszystkie strony. Radio w samochodzie, chyba zmieniło stację bo teraz słychać było w nim tylko szum i zakłócenia. Wszyscy spojrzeli w moją stronę, zamierając w bezruchu. Nawet Amalie patrzyła na mnie z przerażeniem. Minęło kilka minut zanim ktoś się odezwał. Była to Sam.

- Elly, twój nos - szepnęła, a ja odruchowo dotknęłam go. Poczułam pod palcami coś lepkiego i ciepłego. Krew. To była, pieprzona krew.

Zaczęłam wycierać ją ręką bo nie miałam nic innego. Dopiero Luke, podał mi chusteczkę. Usiadłam na swoje miejsce i zaczęłam się wycierać. Nikt się nie odzywał. Wszyscy patrzyli w moją stronę. Nie mogłam tego dłużej znieść więc zerwałam się na równe nogi.

- Przepraszam Sam, ale pójdę już - rzuciłam i uciekłam w stronę samochodu. Nikt nie zaprotestował, a ja poczułam, że muszę uciec stąd jak najdalej.

Jadąc z pedałem gazu wciśniętym do podłogi, wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.

- A nie mówiłem, że potrzebujesz pomocy - Hakael wyrósł na miejscu pasażera jak grzyb po deszczu. Tak się wystraszyłam, że o mały włos nie uderzyłam w drzewo.

- Spierdalaj! - krzyknęłam, odzyskując panowanie nad kierownicą.

- No wiesz, damie nie przystoi - powiedział demon, posyłając mi uśmiech.

- Zdaje się, że obiecałeś mi, nie pokazywać się nie wzywany! - byłam wściekła.

- Tak, ale miało to być częścią umowy, ze pozwolisz sobie pomóc, a o ile dobrze pamiętam, nie zgodziłaś się, więc moja obietnica jest nieważna - dodał.

- Błagam cię. Zostaw mnie samą! - demon nie odpowiedział, ale po chwili znów byłam sama w samochodzie.

Zatrzymałam się przed domem i zgasiłam silnik. Byłam tak wściekła, że uderzyłam z całej siły ręką w kierownicę. Klakson wydał pojedynczy dźwięk, który rozniósł się echem po okolicy.

- Kurwa! - krzyknęłam. W kieszeni poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go i zobaczyłam kilka połączeń od Luke'a. To, też było od niego.

- Halo? - warknęłam do słuchawki.

- Ell, gdzie jesteś? - słyszałam, że jest zdenerwowany. Troska w jego głosie, nieco mnie uspokoiła.

- Właśnie zatrzymałam się pod domem - odparłam spokojniej.

- Zaraz do ciebie przyjadę - powiedział.

- Nie, Luke. Nie przyjeżdżaj dziś. Chcę być sama - odpowiedziałam.

- Na pewno?

- Tak, zostań z resztą - dodałam.

- Tak właściwie, to impreza się skończyła - powiedział po chwili wahania.

- Jak to? To przeze mnie, prawda? Teraz wszyscy będą mnie uważać za świra. Biedna Sam. Muszę ją przeprosić - powiedziałam.

- Nie dzwoń do niej na razie - odparł Luke - myślę, że ona teraz potrzebuje trochę... przestrzeni - dokończył.

- Czyli już uważa mnie za wiedźmę. Czy to chcesz powiedzieć? - moje zdenerwowanie znów narosło.

- Po prostu daj jej czas. Tylko to chcę powiedzieć - dodał Luke.

- Niech będzie. Luke, muszę kończyć. Odezwę się jutro - powiedziałam, czując, że za chwilę się rozpłaczę.

- Ell, na pewno mam nie przyjeżdżać?

- Na pewno. Dobranoc, Luke - powiedziałam i rozłączyłam się. Nie mogłam dłużej powstrzymywać płaczu więc, gdy tylko weszłam do domu, moje łzy trysnęły ze mnie niczym fontanna.

TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz