Siedziałam jak sparaliżowana, wpatrując się w Hakael'a. Nie wiedziałam, jak się zachować, a przede wszystkim nie wiedziałam, jakie ma zamiary.
- Już ci mówiłem. Nie musisz się mnie obawiać - powiedział demon, odpalając papierosa. Swoją drogą nie wiedziałam, że demony palą.
- Ty palisz? - zapytałam z zaciekawieniem.
- Tak. To mój jedyny, ludzki nałóg - dodał - Jestem już długo w twoim świecie Elliso, to normalne, że staram się wpasować w otoczenie.
- Lepiej byś się wpasował, gdybyś zmienił te dziwne ciuchy - powiedziałam śmielej.
Demon roześmiał się głośno i odchylił głowę do tyłu. Jego nogi na powrót spoczywały na moim stole.
- Masz poczucie humoru. To bardzo dobrze - dodał.
- Co tu robisz. Dlaczego mnie nachodzisz?
- Chcę ci pomóc.
- Niby, w jaki sposób? - zapytałam, upijając łyk piwa.
Demon przyglądał się przez chwilę, jak przełykam złoty płyn, po czym zaciągnął się papierosem.
- Jak to w czym? Okiełznać twoją moc - dodał, wypuszczając w stronę sufitu chmurę szarego dymu.
- Rozczaruję cię, ale nie mam żadnej mocy - powiedziałam z naciskiem.
- O, przeciwnie moja droga Elliso. Ty jej po prostu jeszcze nie rozbudziłaś - powiedział - Jednak wkrótce się to zmieni.
Hakael dopalił papierosa, po czym ostentacyjnie rzucił go na podłogę i przydeptał wypolerowanym butem. Nie zwróciłam mu uwagi, chociaż miałam ochotę kazać mu posprzątać. To chyba przez dzisiejszy wieczór byłam w stanie zaryzykować swoje życie, w zamian za porządek w kuchni. Jednak nie zrobiłam tego, obserwowałam tylko, jak demon spaceruje po kuchni i rozgląda się wokół. Nagle jego uwagę przyciągnęła mała karteczka leżąca na jednej z półek. Demon wziął ją do ręki i zaczął czytać.
- Michael Wright, adwokat do spraw testamentów i ostatniej woli. Pamiętam go, często bywał u twojej babci. Co u niego? - zapytał, odkładając wizytówkę na swoje miejsce.
- Nie wiem, wyjechał - odparłam zgodnie z prawdą - a skąd wiesz, że tu bywał? - zapytałam.
- Jak mówiłem, jestem już długo na tym świecie Elliso. A z twoją rodziną mam, nazwijmy to, kontakt od początków jej bycia tu. Nie pamiętam dokładnie. Twoją babcię też obserwowałem, chociaż jej akurat nigdy się nie ukazałem - dodał.
- Dlaczego? Dlaczego nigdy nie pokazałeś jej swojej obecności?
- Nie była silna. Nie miała, aż tak potężnej mocy jak ty, moja droga - powiedział, siadając na powrót obok mnie.
Jego obecność zaczynała mnie krępować. Zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób mnie obserwuje i co wtedy widzi. Na samą myśl, że mógł widzieć niektóre z moich poczynań, kiedy myślałam, że jestem sama robiło mi się gorąco. Musiałam go o to spytać.
- Jak często mnie obserwujesz? - wiedziałam, że jeszcze nie zrozumiał, o co chciałam zapytać.
- W zasadzie od samego początku - odparł, odchylając się na oparcie fotela.
- Czy... Kiedy ciebie tu nie ma lub gdy ja ciebie nie widzę, to czy ty... - zaczęłam się jąkać. Nie miałam pojęcia jak zadać pytanie, tak aby nie zorientował się o co mi chodzi. Jednak wystarczyło moje jedno spojrzenie i już wiedziałam, że on wie. Posłał w moją stronę szeroki uśmiech.
- Czyżbyś chciała zapytać, czy widzę wszystko co tu robisz?
Czułam, że na mojej twarzy pojawia się zdradziecki rumieniec. Chwyciłam butelkę i pociągnęłam duży łyk piwa. Demon skrzyżował dłonie na stole i konspiracyjnie nachylił się w moją stronę.
- Och, Elliso. Nawet nie wiesz, jak pięknie wyglądasz w wannie pełnej wody lub też poza nią - w tym momencie puścił mi oczko, a ja oblałam się jeszcze większym rumieńcem - W zasadzie to, kiedy tańczysz i śpiewasz trzymając kij od szczotki też jest urocze - dodał.
- Przestań! - krzyknęłam i zamknęłam oczy. Tego było już za wiele.
- Nie martw się, na ile mogę, staram się być gentlemanem. Obiecuję, że gdy jesteś tu z panem Robinsem to nigdy, ale to nigdy nie jestem z wami. Chociaż byłoby zabawnie, gdybym w jakimś interesującym momencie ukazał się tobie, ale nie jemu. Nie sądzisz?
Wiedziałam już, że nigdy więcej nie zrobię nic głupiego, gdy będę sama. A z Lukie'm nie będę czuć się komfortowo będąc tu. Hakael chyba czytał mi w myślach bo po chwili dodał.
- Nie musisz się hamować. To twój dom. Zresztą, mogę cię obserwować wszędzie. Nie ma znaczenia, co to będzie za miejsce. Mogę ci obiecać, że jeśli zgodzisz się, abym pomógł ci poskromić moc, nie zjawię się tu nigdy nie wzywany - powiedział, przykładając dłoń do piersi na znak obietnicy - słowo skauta! - dodał.
- Nigdy! I daj mi spokój! - krzyknęłam.
Demon zmrużył oczy, skinął głową i rozmył się w powietrzu zostawiając za sobą jedynie delikatny zapach kwiatów i spalenizny.
Wykończona padłam na łóżko i zasnęłam w ubraniu. Obudziłam się dopiero około południa. Na telefonie miałam kilka nieodebranych połączeń od Luke'a i Roberta i chyba tuzin sms-ów. Większość z nich była od Roberta i większość z nich zawierała coś w stylu: "Pamiętaj, że dziś impreza. Pamiętaj drogę. I pamiętaj żeby być na miejscu o 19:00!!!"
Mój Boże, czy ten chłopak ma mnie za upośledzoną? Zachowywał się tak, jakby organizował przyjęcie w Białym Domu lub przynajmniej coś podobnego. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Potrzebowałam kąpieli. Gdy moja wanna była już pełna wody, zaczęłam się rozbierać. Jednak na chwilę przestałam, przypominając sobie o Hakael'u. Kilka razy zawołałam jego imię, ale nic się nie stało. Kilka razy spróbowałam też wciągnąć głęboko powietrze, starając się wyczuć znajomy już zapach kwiatów i spalenizny. Nic. Uznałam, że mogę czuć się bezpiecznie, więc szybko zdjęłam resztę garderoby i równie szybko usiadłam w wannie, krzyżując ręce na piersiach.
Zatrzymałam się pod domem Sam o 18:30. Zatrąbiłam dwa razy by dać jej znak, że już jestem i czekam na nią. Umówiłyśmy się, że przyjadę po nią, wciskając bajeczkę, że muszę z nią porozmawiać, ale nie chce tego robić w domu. Była zdziwiona, ale zgodziła się. Po kilku minutach Sam, szła już w stronę samochodu.
- Hej, Ell - zaczęła, sadowiąc się obok mnie.
- Hej, Sam. Wszystkiego najlepszego - powiedziałam.
- Pamiętałaś?
- Tak, a co? Tylko ja złożyłam ci życzenia? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Nie, rodzice też pamiętali i kilku znajomych. Ale Robert nie pamiętał - powiedziała ze smutną miną.
- Niemożliwe - powiedziałam, udając niedowierzanie.
- Nieważne. O czym chcesz porozmawiać? - odparła Sam.
- Nie tutaj - szepnęłam i ruszyłam w stronę jeziora.
- Ell, przerażasz mnie - moja towarzyszka również szeptała, a ja starałam się zachować powagę.
Po dotarciu na miejsce, zaparkowałam, tak aby nie od razu widać było, że w altanie nad jeziorem ktoś na nas czeka. Poszłam z Sam, nieco okrężną drogą i w końcu po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Dziewczyna widząc co się szykuje, szturchnęła mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Elly, dlaczego nic nie powiedziałaś? - dodała, kierując się w stronę zebranych już gości.
- Niespodzianka! - krzyknęłam, a reszta osób zaczęła śpiewać sto lat.
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...