Rozdział 55

3.4K 270 5
                                    


- Mówię wam, ten facet był przerażający - Robert i Taylor patrzyli na mnie, jak na wariatkę.

- Daj spokój Sam. Coś ty się tak uparła, że Ell ma jakieś kłopoty? - Robert mi nie wierzył.

- Rob ma rację. Przecież to możliwe, że to jej kuzyn - Taylor też mi nie wierzył.

- Nie rozumiecie. Nie widzieliście go - powiedziałam.

- Ok, może facet jest dziwny i tyle. Wielu świrów chodzi po ziemi. Może właśnie dlatego, Ell nigdy o nim nie wspominała - rzucił Robert.

- No nie wiem. Wydaje mi się, że coś z nim jest nie tak. I jestem prawie pewna, że kłamał, tam na posterunku - nie wiedziałam, co mówić, żeby ich przekonać.

- Mam pomysł - powiedział Taylor.

Oboje z Robertem spojrzeliśmy na niego pytająco, a on kontynuował.

- Pojedźmy do domu Ell. Może ten facet wciąż tam jest. Pogadamy z nim i zobaczymy - zaproponował.

- Mnie pasuje - powiedziałam.

Robert się wahał. Patrzył raz na mnie, a raz na Taylor'a.

- No nie wiem. A jak się wkurzy, że go nachodzimy? - dodał.

- To powiemy, że myśleliśmy, że Ell już wróciła i najwyżej się stamtąd zmyjemy - odparłam.

Robert w końcu skinął głową na znak zgody. Zebraliśmy się i pojechaliśmy do domu Ell. Na dworze było już ciemno, lał ulewny deszcz i strasznie się błyskało. Była to chyba ostatnia burza w tym roku, ale niesamowicie intensywna. Na miejsce dojechaliśmy pół godziny później. Bylibyśmy szybciej, jednak warunki na drodze nie pozwalały na szybszą jazdę.

Dom Ellisy pogrążony był w ciemnościach. Wyskoczyliśmy z auta i biegiem puściliśmy się do drzwi. Burza szalała już z olbrzymią mocą.

Taylor zaczął głośno dobijać się do drzwi.

- Ell?! - krzyknęłam.

- Ell, otwórz! - dorzucił Robert.

Staliśmy pod drzwiami, ale nikt nie otwierał. Taylor starał się zobaczyć coś przez okna, ale w domu nie paliło się żadne światło.

- Widzisz, nie ma jej. Jej kuzyn też się pewnie zmył - powiedział do mnie Robert.

Taylor popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem i skinął głową.

- Rob ma rację, skarbie. Nikogo tu nie ma. Spadajmy stąd - nie mogłam się nie zgodzić z ich zdaniem.

Skierowaliśmy się w stronę auta, ale usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Jak na komendę, cała nasz trójka odwróciła się w stronę dobiegającego nas hałasu. W drzwiach stał mężczyzna, którego poznałam na komisariacie. Nie było widać go zbyt dobrze, ale niebo na chwilę rozświetliła błyskawica, dzięki której upewniłam się, że to on. Spojrzałam na twarze Roberta i Taylor'a. Widziałam, że wygląd mężczyzny zrobił na nich takie samo wrażenie, jak na mnie.

- O co chodzi? - zapytał mężczyzna z irytacją.

Wysunęłam się do przodu, a Taylor odruchowo złapał mnie za ramię, jakby próbował instynktownie ochronić mnie przed nieznajomym. Strąciłam jego rękę i podeszłam bliżej.

- Znowu ty? - rzucił mężczyzna.

Był zły i nie starał się tego ukryć.

- Chcę zobaczyć się z Ellisą! - powiedziałam stanowczym głosem, przekrzykując grzmoty.

- Ellisa jest w Londynie, a twoja natarczywość zaczyna działać mi na nerwy! - odparł.

- Sam, wracajmy do domu - tym razem to Robert do mnie podszedł.

Mężczyzna skierował swój wzrok na mojego brata i ponownie spojrzał na mnie.

- Posłuchaj kolegi. Wyjdzie ci to na dobre - dodał.

- Chcę wiedzieć, gdzie jest Ellisa! Jej telefon jest wciąż wyłączony! - wrzasnęłam.

- Ellisa jest w Londynie, a telefon wyłączyła może z twojego powodu. Ludzie mają lepsze rzeczy do roboty niż składanie ci raportów dziennych. Jesteś zbyt ciekawska. Zajmij się lepiej własnym życiem i przestań mnie nachodzić, bo w końcu tego pożałujesz! - rzucił.

Taylor podszedł do nas.

- Przepraszamy pana za najście. Po prostu martwimy się o Ellisę. To wszystko - mój chłopak był przerażony.

- Mówiłem już waszej znajomej, gdy napadła na mnie w kawiarni, że Ellisie nic nie jest. A teraz wybaczcie, ale nie mam czasu na pogawędki!

Mężczyzna cofnął się wgłąb domu i zatrzasnął nam drzwi przed nosem. Nie zostało nam nic innego, jak wrócić do samochodu.

- Jesteś nienormalna? - Robert był na mnie wściekły.

- Rob ma rację, Sam. Ten facet wygląda i zachowuje się, jak psychopata, a ty go jeszcze drażniłaś - Taylor też nie wyglądał na zadowolonego.

- Mówiłam wam, że coś z nim nie tak - rzuciłam.

- Ok, zgadzam się, ale to nie powód żeby go nachodzić i wkurzać go - Robert wciąż podnosił głos.

Skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam wyglądać przez okno. Byłam zła, że niczego się nie dowiedziałam. A Taylor i Robert jeszcze się na mnie wyżywali. Jednak ja cały czas miałam wrażenie, że ten facet coś ukrywał. Bałam się, że Ell jest w niebezpieczeństwie, ale nie miałam jak tego sprawdzić. Wątpiłam czy detektyw Walter podzieliłby moje obawy. Tym bardziej, że sama powiedziałam mu, że rozmawiałam z Ellisą przez telefon. Byłam w kropce.

- Ale muszę przyznać, że facet wygląda dziwacznie i przerażająco - odezwał się po chwili Taylor.

- Też muszę to przyznać - dorzucił Rob.

- Widzieliście jego oczy - mój chłopak był równie przejęty, jak ja, gdy ujrzałam tego faceta po raz pierwszy.

- Mówiłam wam - odezwałam się w końcu.

Gdy dojechaliśmy do domu w mojej torebce zaczął dzwonić telefon. Spojrzałam na ekran. To była Ell.

- Ellisa dzwoni - powiedziałam do Roberta i Taylora.

- To odbierz - rzucił Robert.

- Halo? - w słuchawce usłyszałam głos Ell.

- Sam? Dzwonił do mnie Arthur - powiedziała.

- Kto? - udawałam, że nie wiem o kogo chodzi, ale włączyłam w telefonie tryb głośnomówiący, żeby Rob i Taylor też mogli ją usłyszeć.

- Nie udawaj. Dzwonił i mówił, że wciąż go nachodzisz. To prawda? - zapytała.

- No dobra. Tak, widziałam go kilka razy. On jest jakiś dziwny, Ell. A ja martwię się o ciebie - powiedziałam.

- Dziękuję Sam, ale prosiłabym cię, żebyś dała mu spokój. To moja jedyna rodzina i chcę mieć z nim kontakt. Nie chcę, żeby ktoś go nachodził i wypytywał o mnie, bo nic się nie dzieje. Potrzebuję tylko jeszcze kilku dni w Londynie i wracam, więc daj sobie spokój - słyszałam zdenerwowanie w jej głosie.

Robert i Taylor nic się nie odzywali podczas całej rozmowy. Ale sądząc po ich minach, im też coś nie pasowało.

- W porządku, Ell. Przepraszam -  powiedziałam.

- Dzięki. Widzimy się za kilka dni - rzuciła i rozłączyła się.

Przez chwilę w salonie panowała cisza. Wiedziałam, że Robert i Taylor zastanawiają się, co powiedzieć.

- Nawet nie zapytała o Luke'a - pierwszy odezwał się Rob.

- Też to zauważyłem - dodał Taylor.

- Podczas ostatniej rozmowy, też o niego nie pytała - powiedziałam.

Teraz byłam pewna, że coś jest nie tak. A może to ona miała coś wspólnego ze zniknięciem Luke'a i Elizabeth. Teraz już niczego nie brałam za pewnik...

TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz