Rozdział 29

4.1K 308 13
                                    

Przepraszam, że rozdziały pojawiają się tak nieregularnie. Dużo się przez ostatnie miesiące u mnie działo i niestety nie miałam czasu pracować nad Testamentem. Teraz staram się nadrobić braki. Mam nadzieję, że wytrwaliście i Ci, którzy chcą poznać dalszą część, wybaczą mi moją nieobecność. Ogromne dzięki dla Was za wytrwałość. Pozdrawiam serdecznie i już nie przedłużam :)



Wieczorem, tak jak się spodziewałam, Luke przyjechał do mnie. Tym razem, wpuściłam go do domu. Wiedziałam, że musimy porozmawiać. Zresztą, niejako, obiecałam mu to, gdy byłam u Sam po pracy. Luke od razu skierował swoje kroki do kuchni, wyjął z lodówki puszkę coli i usiadł przy stole. Ja zrobiłam to samo.

- Wiesz, Ell, ciężko mi było przez ostatni tydzień bez ciebie. Dlaczego mnie unikałaś? - zapytał, otwierając puszkę z napojem.

- Potrzebowałam czasu. Ja... Nie miałam odwagi spojrzeć ci w oczy - powiedziałam, uciekając wzrokiem od jego oczu.

- Nie rozumiem. Przecież wtedy, w restauracji, obiecałem ci, że chcę być przy tobie. Wiedzieć co się dzieje. Nie kłamałem, Ell - odparł, łapiąc moją dłoń.

- Wiem. Po prostu, wtedy, nad jeziorem, gdy to się wydarzyło... Patrzyłeś na mnie takim wzrokiem. Nie chciałam, żebyś i ty zaczął traktować mnie jak wiedźmę, dziwadło - dodałam.

- Ok, przyznaję, że trochę mnie to wszystko zaskoczyło... - przerwał.

- Zaskoczyło? - uniosłam brwi i spojrzałam na niego.

- Może to nie najlepsze słowo. Nie spodziewałem się tego - dokończył.

- Ja też nie. Możesz mi wierzyć - kolejny kamień z serca, cieszyłam się, że Luke tu jest. Ze mną.

Przez chwilę zaczęłam zastanawiać się, czy powinnam powiedzieć mu o demonie, czy jak on myślał, o Arthurze. Uznałam jednak, że to nie jest najlepszy moment. Dopiero co, wyjaśniłam mu powody mojego dziwnego zachowania wobec niego. Wątpiłam, aby rewelacje o demonie poprawiły mu nastrój.

- Ell? - zapytał niepewnie.

- Tak?

- Czy możesz powiedzieć mi, co tak właściwie stało się nad jeziorem? - wiedziałam, że ciekawość była silniejsza od niego.

- Tak na prawdę, to nie wiem Luke. Kiedy Amalie wygadywała te wszystkie rzeczy... Czułam, że moje nerwy są już na granicy wytrzymałości. Czułam dziwne mrowienie na całym ciele. Myślałam, że to tylko przez wściekłość, ale teraz już wiem, że nie - powiedziałam.

- W takim razie, co to było? - zapytał Luke.

- To była... To była moja moc - powiedziałam nerwowo.

- Chcesz powiedzieć, że na prawdę masz w sobie moc?

Wahałam się przez chwilę, patrząc na Luke'a, jednak postanowiłam, że pokaże mu to, co Hakael nazywał moją lekką emanacją siły. Uniosłam delikatnie dłoń i poczułam, jak przez moje żyły przetacza się dziwny prąd, który kumulował się w moich palcach. Luke spojrzał na mnie pytająco, nie wiedząc, po co unoszę dłoń. Nie zwróciłam na to uwagi, tylko skupiłam się na znalezieniu właściwego celu, który posłużyłby, jako rekwizyt w moim małym przedstawieniu. Padło na plastikowy korek od butelki, leżący na blacie mebli kuchennych. Skupiłam się na nim, po czym z moich palców poczułam uchodzący prąd. Korek nawet nie drgnął lecz po chwili zaczął delikatnie przesuwać się po blacie, aż w końcu uniósł się w powietrze. Luke patrzył na niego z lekko rozchylonymi ustami.

- To niemożliwe - wyszeptał, jakby bał się, że przez dźwięk jego głosu wydarzy się coś złego.

Nie zwracałam na niego uwagi. Byłam skupiona na energii wychodzącej z mojej dłoni i na korku, który delikatnie poruszał się w naszą stronę, przyciągany przez niewidzialną siłę. Po minucie korek wylądował na stole, tuż obok zaciśniętych dłoni Luke'a. Opuściłam rękę i spojrzałam na niego. Przez chwilę w kuchni panowała zupełna cisza. Luke spoglądał raz na mnie, a raz na plastikowy przedmiot leżący obok niego.

- Jak to zrobiłaś, Ell? - niedowierzanie w jego głosie, było aż nazbyt słyszalne.

- Nie wiem. Po prostu - odpowiedziałam, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Po prostu? To wszystko? - nie dawał za wygraną.

- Nie umiem ci tego wytłumaczyć Luke. Sama nie do końca wiem, jak to działa. Przez ten tydzień, kiedy się nie widzieliśmy, starałam się nauczyć wywoływać w sobie stan, który czułam nad jeziorem - odparłam, zgodnie z prawdą.

- Domyślam się, że ci się udało - powiedział, wskazując korek leżący przed nim.

Skinęłam głową.

- Co jeszcze potrafisz? - zapytał.

- Nie wiem, na razie potrafię przemieszczać małe i lekkie przedmioty. Czasami, gdy nie chce mi się wstać, otwieram lub zamykam drzwi i okna, gaszę światła... - odpowiedziałam.

- Nie mogę w to uwierzyć - dodał z uśmiechem.

- A przy okazji, spaliłam księgę - powiedziałam, starając się zbagatelizować całą sprawę.

- Co? Dlaczego? - zapytał z niedowierzaniem.

- Nie wiem. Po prostu pomyślałam, że twoja babcia może mieć rację. Poza tym, przeraziłam się tym, co się wydarzyło. Stwierdziłam, że będzie lepiej, jeśli nie będzie jej tu - dokończyłam.

- Może masz racje. Ale wiesz, Ell, myślę, że teraz i tak już za późno na udawanie, że nic się nie dzieje - dodał z ociąganiem.

Patrzyłam na blat stołu, bawiąc się tym nieszczęsnym korkiem od butelki. Wiedziałam, że to, co mówi Luke jest prawdą. Nie było już odwrotu od tego wszystkiego. Skinęłam głową na znak, że go słyszę i że się z nim zgadzam. Miałam w głowie straszny mętlik i gdyby nie Luke i to, że akceptował, póki co wszystko, chyba bym zwariowała.

- Dziękuję ci - powiedziałam.

- Za co? - spytał zaskoczony.

- Za to, że jesteś. I że mnie nie zostawiłeś. I za to, że broniłeś mnie u Sam... Słyszałam was, to znaczy, słyszałam tylko kawałek waszej rozmowy. Ale dość by wiedzieć, że mogę na ciebie liczyć - dodałam.

- Zawsze Ell. Zawsze możesz na mnie liczyć - dodał, a ja po prostu usiadłam na jego kolanach i wtuliłam się w jego ciepłe ramię.

Byłam spokojna. Wiedziałam, że nie jestem sama. Jedyną moją obawą było tylko to, jak Luke zareaguje, gdy powiem mu o Hakael'u. Bo kiedyś musiałam to zrobić, nie miałam tylko pojęcia, jak i kiedy. W końcu ciężko określić, który moment jest najlepszy do tego, żeby wyznać komuś, że częstym gościem twojego domu jest arogancki demon, który pali papierosy.


TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz