Rano w pracy, jak zwykle układałyśmy z Sam stosy zwróconych książek. Moje myśli wciąż jednak starały się odnaleźć sposób na to, jak skontaktować się z Anną Bright. Musiałam odnaleźć tę kobietę za wszelką cenę. Około południa zadzwonił telefon Sam. Z początku nie zwróciłam na to uwagi. Jednak Sam, aż podniosła się z krzesła na dźwięk informacji, które przekazał jej rozmówca.
- Jak to? Gdzie jest? - powiedziała gorączkowym tonem.
- Sam? - zapytałam wystraszona.
- Dobrze. Tak. Jasne - odparła komuś i rozłączyła się.
Spojrzała na mnie.
- Sam, co się stało? - byłam zniecierpliwiona, a nasze podniesione głosy sprawiły, że kilka osób będących w bibliotece podniosło na nas wzrok, przysluchujac się rozmowie.
Sam to zauważyła i ściszyła głos.
- Znaleźli Elizabeth - powiedziała.
- Jak to? Gdzie? Czy ona żyje? A co z Lukie'm? Kto dzwonił? - potok pytań wylał się ze mnie, niczym woda z przewróconej szklanki.
- Dzwonił Robert. Nie wiem dokładnie, ale teraz jest w szpitalu, podobno Elizabeth jest w stanie krytycznym. Luke'a nie znaleziono - dodała.
- Skąd Robert to wie? - zapytałam.
- Nasza ciotka jest pielęgniarką w szpitalu - dodała Sam.
- Czy można zobaczyć Elizabeth? - miałam nadzieję, że uda mi się z nią porozmawiać.
- Zaczekaj. Zadzwonię do ciotki i zapytam - Sam wyszła na korytarz, żeby uniknąć rozmowy przy wścibskich oczach ludzi będących w bibliotece.
Po kilku minutach wróciła.
- Ciotka mówi, że nikogo do niej nie wpuszczają, a tym bardziej osób spoza rodziny. Ale powiedziała, żebyśmy przyjechały wieczorem. Wtedy jest mniej personelu, więc na chwilę będziemy mogły tam wejść - powiedziała.
- Dzięki Sam - odparłam.
- Żaden problem. Ja też chcę ją zobaczyć. Znam ją od dziecka, tak samo jak Luke'a - dodała.
Umówiłyśmy się z Sam, że przyjadę po nią około 20:30. Elizabeth leżała w szpitalu w centrum. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się na oddział intensywnej terapii. Na korytarzu panowała cisza, a w większości sal światła były już zgaszone. Za kontuarem siedziała starsza kobieta ubrana w błękitny uniform.
- Cześć ciociu - powiedziała Sam.
- Witaj kochanie - odparła kobieta i skierowała swój wzrok na mnie.
- Dobry wieczór - przywitałam się.
- Ciociu, to jest Ellisa. Moja przyjaciółka - przedstawiła mnie Sam.
- Witaj skarbie - kobieta sprawiała wrażenie sympatycznej i bardzo przypominała mi ojca Sam.
- Czy możemy wejść do Elizabeth? - zapytała.
- Tak, ale pojedynczo i tylko na kilka minut - zaznaczyła kobieta.
Obie skinęłyśmy głowami i ruszyłyśmy korytarzem za ciotką Sam.
- Wyłączcie telefony - rzuciła przez ramię.
Jak na komendę, wyjęłyśmy swoje telefony i wyłączyłyśmy je. Sala, w której leżała Elizabeth znajdowała się na końcu korytarza. Poczułam w sobie strach. Ciotka Sam uchyliła drzwi.
- Która z was pierwsza? - szepnęła.
- Idź, Ell - powiedziała Sam. Byłam pewna, że również odczuwała strach dlatego nie chciała wejść pierwsza.
CZYTASZ
Testament
FantastiqueWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...