Rozdział 38

3.8K 282 2
                                    

Rano w pracy, jak zwykle układałyśmy z Sam stosy zwróconych książek. Moje myśli wciąż jednak starały się odnaleźć sposób na to, jak skontaktować się z Anną Bright. Musiałam odnaleźć tę kobietę za wszelką cenę. Około południa zadzwonił telefon Sam. Z początku nie zwróciłam na to uwagi. Jednak Sam, aż podniosła się z krzesła na dźwięk informacji, które przekazał jej rozmówca.

- Jak to? Gdzie jest? - powiedziała gorączkowym tonem.

- Sam? - zapytałam wystraszona.

- Dobrze. Tak. Jasne - odparła komuś i rozłączyła się.

Spojrzała na mnie.

- Sam, co się stało? - byłam zniecierpliwiona, a nasze podniesione głosy sprawiły, że kilka osób będących w bibliotece podniosło na nas wzrok, przysluchujac się rozmowie.

Sam to zauważyła i ściszyła głos.

- Znaleźli Elizabeth - powiedziała.

- Jak to? Gdzie? Czy ona żyje? A co z Lukie'm? Kto dzwonił? - potok pytań wylał się ze mnie, niczym woda z przewróconej szklanki.

- Dzwonił Robert. Nie wiem dokładnie, ale teraz jest w szpitalu, podobno Elizabeth jest w stanie krytycznym. Luke'a nie znaleziono - dodała.

- Skąd Robert to wie? - zapytałam.

- Nasza ciotka jest pielęgniarką w szpitalu - dodała Sam.

- Czy można zobaczyć Elizabeth? - miałam nadzieję, że uda mi się z nią porozmawiać.

- Zaczekaj. Zadzwonię do ciotki i zapytam - Sam wyszła na korytarz, żeby uniknąć rozmowy przy wścibskich oczach ludzi będących w bibliotece.

Po kilku minutach wróciła.

- Ciotka mówi, że nikogo do niej nie wpuszczają, a tym bardziej osób spoza rodziny. Ale powiedziała, żebyśmy przyjechały wieczorem. Wtedy jest mniej personelu, więc na chwilę będziemy mogły tam wejść - powiedziała.

- Dzięki Sam - odparłam.

- Żaden problem. Ja też chcę ją zobaczyć. Znam ją od dziecka, tak samo jak Luke'a - dodała.

Umówiłyśmy się z Sam, że przyjadę po nią około 20:30. Elizabeth leżała w szpitalu w centrum. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się na oddział intensywnej terapii. Na korytarzu panowała cisza, a w większości sal światła były już zgaszone. Za kontuarem siedziała starsza kobieta ubrana w błękitny uniform.

- Cześć ciociu - powiedziała Sam.

- Witaj kochanie - odparła kobieta i skierowała swój wzrok na mnie.

- Dobry wieczór - przywitałam się.

- Ciociu, to jest Ellisa. Moja przyjaciółka - przedstawiła mnie Sam.

- Witaj skarbie - kobieta sprawiała wrażenie sympatycznej i bardzo przypominała mi ojca Sam.

- Czy możemy wejść do Elizabeth? - zapytała.

- Tak, ale pojedynczo i tylko na kilka minut - zaznaczyła kobieta.

Obie skinęłyśmy głowami i ruszyłyśmy korytarzem za ciotką Sam.

- Wyłączcie telefony - rzuciła przez ramię.

Jak na komendę, wyjęłyśmy swoje telefony i wyłączyłyśmy je. Sala, w której leżała Elizabeth znajdowała się na końcu korytarza. Poczułam w sobie strach. Ciotka Sam uchyliła drzwi.

- Która z was pierwsza? - szepnęła.

- Idź, Ell - powiedziała Sam. Byłam pewna, że również odczuwała strach dlatego nie chciała wejść pierwsza.

TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz