Na miejsce dotarłam niecałą godzinę przed czasem. Kampus uczelni nie należał do największych, ale dzięki swojemu ubraniu, idealnie wpasowywałam się w otoczenie. Weszłam do budynku uczelni. Obok wejścia siedział mężczyzna w ubraniu strażnika. Podeszłam do niego.
- Dzień dobry - powiedziałam.
Brak reakcji.
- Dzień dobry - powtórzyłam, nieco głośniej.
Znów bez rezultatu. Nachyliłam się nieznacznie i dopiero teraz usłyszałam, że mężczyzna pochrapuje. Nie zauważyłam tego wcześniej, gdyż czapka z daszkiem na jego głowie idealnie maskowała fakt zamkniętych oczu.
- Dzień dobry - powiedziałam głośno, jednocześnie delikatnie szturchając faceta.
- Co? - mężczyzna podniósł głowę i zaspanym wzrokiem rozejrzał się dookoła.
- Przepraszam, ze przeszkadzam, ale szukam pana Bryana Alberta - dodałam.
- Pani wejdzie na drugie piętro. Pokój 330 - mówiąc to mężczyzna ziewnął, ukazując mi, nie najlepszy stan swojego uzębienia.
Skrzywiłam się na ten widok, ale starałam się to ukryć.
- Dziękuję - odparłam i skierowałam się ku schodom.
Po kilku minutach odnalazłam właściwe drzwi. Była dopiero 13:20, zatem na pewno trwał wykład. Usiadłam na ławeczce na przeciw sali. Z torebki, którą miałam ze sobą, wyjęłam listę pytań, które przygotowałam w domu.
Czas dłużył mi się niemiłosiernie. W końcu nadeszła 14:00. Wiedziałam to nawet bez patrzenia na zegarek, bo gdy tylko wybiła właściwa godzina, drzwi sali otworzyły się z rozmachem i na korytarz wyszło wielu studentów. Śmiejąc się i rozmawiając, nawet nie zwracali uwagi na biegnącego za nimi mężczyznę, który za wszelką ceną starał się im coś przekazać.
- Proszę przeczytać rozdział dwudziesty! To będzie na egzaminie! - jego próby dotarcia do idącej we własnych kierunkach masy sprawiły, że zrobiło mi się go żal.
Podniosłam się z miejsca i dopiero teraz, mężczyzna zauważył mnie.
- A, panna Frederic jak mniemam? - powiedział z uśmiechem, wyciągając do mnie dłoń.
- Zgadza się. Miło mi pana poznać - odwzajemniłam uścisk i również się uśmiechnęłam.
- Zapraszam do środka - dodał i gestem ręki wskazał drzwi.
Sala była duża. Spokojnie zmieściło by się w niej sto osób. Mój rozmówca zamknął drzwi, przez co szum rozmów z korytarza był ledwo słyszalny. Następnie usiadł przy masywnym, mahoniowym biurku i wskazał mi ręką jedno z krzeseł stojących obok.
- Niech pani siada - powiedział.
Przygotowując się do "wywiadu" miałam czas, by mu się przyjrzeć. Był niewysoki, ubrany w ciemnobrązowe spodnie i zieloną marynarkę. Siwe włosy miał zaczesane do tyłu, a na nosie okulary w cienkiej złotej oprawce. Na mój gust miał około siedemdziesięciu lat.
Rozłożyłam wszystko, co potrzebne na stoliku obok biurka i wyjęłam telefon.
- Pozwoli pan, że nagram naszą rozmowę? - zapytałam.
- Oczywiście - odpowiedział Bryan.
Usiadłam i poczułam stres. Bałam się, że mój rozmówca zorientuje się, że cały ten wywiad to szopka, a ja jestem oszustką. Co miałabym wtedy powiedzieć?
- Niech pani mi jeszcze powie, co to za praca, którą pani pisze?
- W zasadzie, to jest to praca na konkurs. Każdy z biorących udział, miał sam wymyślić temat i napisać o nim wypracowanie - skłamałam.
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...