Rozdział 44

3.6K 275 17
                                    


Poczułam nieopisane pożądanie w momencie, gdy poczułam jego usta na swoich. Byłam tym przerażona, bo mój mózg krzyczał, że jestem w objęciach demona, ale ciało było totalnie poza moją kontrolą. Doszło nawet do tego, że moje ręce mocno zaplotły się wokół demona, a moje ciało przylgnęło do niego z całą siłą. Nie wiem, jak długo to trwało, ale skończyło się w momencie, gdy poczułam ugryzienie i smak krwi w ustach. Odskoczyłam od niego, jak oparzona. Hakael uśmiechał się pod nosem, ścierając dłonią resztki mojej krwi ze swoich ust.

- Co ty...? - jęknęłam.

- Jestem demonem skarbie. Każdy pakt musi być przypieczętowany krwią petenta - dodał ze śmiechem i znów usiadł w fotelu.

Stałam, jak zamurowana i trzymałam ręką ugryzione miejsce. Czułam ból i krew sączącą się z rany, ale czułam też wstyd z powodu reakcji mojego ciała na jego "pieszczotę". Demon chyba czytał mi w myślach, bo nie pozostawił tego bez komentarza.

- Wiesz, robiłem to już wiele razy, ale twoja reakcja... Mało brakło, a pokusiłbym się na to, żeby przypieczętować nasz pakt, nieco dogłębniej... - odparł, puszczając mi "oczko", a ja czułam, że jestem koloru, co najmniej bordowego.

Policzki piekły mnie ze wstydu, bo nawet, gdy to mówił, moje ciało reagowało mrowieniem w dziwnych miejscach. Wzięłam głęboki wdech i starałam się uspokoić.

- Nie wiem, o czym mówisz - skłamałam.

- Czyżby? - i znów ten drwiący uśmieszek.

- Nie wiem, o czym mówisz - powtórzyłam.

- Mogę ci przypomnieć - mruknął i oblizał swoje usta.

Nie potrafiłam się opanować i patrzyłam, jak jego język powoli przemieszcza się po jego wargach. Znów poczułam gorąco, ale starałam się to ukryć.

- Przestań. Lepiej powiedz mi, co mam dalej robić - syknęłam.

Hakael dał za wygraną i skończył droczyć się ze mną.

- Od czego chciałabyś zacząć? - zapytał.

- Chciałabym odnaleźć Luke'a. Wiesz, gdzie on jest? - miałam nadzieję, że z pomocą demona, sprawa szybko się wyjaśni.

- Niestety, tego nie wiem - powiedział.

- Ty nie wiesz? - zdziwiłam się.

- Och, Elliso. Twojego kochasia nie porwał żaden desperat, który ukrywa się gdzieś w szopie w lesie.

- Ale?

- Porwała go wiedźma, która wie, co może zrobić ze swoją mocą i która wie, jak ma się ukrywać, żeby nikt jej nie znalazł - wyjaśnił.

- To, co ja mam robić? - jęknęłam.

- Użyj mocy. Wiem, że twój Luke jest gdzieś niedaleko, ale nie wiem gdzie. Wyczuwam nieznacznie jego moc, a raczej jej resztki - dodał.

- Mówiłeś kiedyś, że jego moc wzrosła.

- Tak, ale działo się to kiedy był z tobą. A teraz nie jest, czyż nie?

Faktycznie, Luke miał moc, ale emanowała ona tylko wówczas, gdy byliśmy razem.

- Więc, co mam robić? Miałeś mi pomóc - krzyknęłam.

- Zaczniemy od twojej mocy. Masz rację, obserwowałem cię i wiem, że twoja moc obudziła się szybciej i silniej niż myślałem, ale otwieranie zamkniętych drzwi przy jej pomocy, czy podgrzewanie zimnej kawy to nie najlepszy pomysł - dodał.

TestamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz