Odpowiedź na e-mail przyszła dwa dni później. Pisał do mnie, niejaki Mr.Wizard. Nie przedstawił się z imienia i nazwiska.
"Od: Mr.Wizard@ggb.com
Temat: Artykuł.
Pani Elliso,
artykuł, który napisałem, pojawił się na stronie około rok temu. Nie pamiętam szczegółów, ale jeśli jest pani zainteresowana zgłębieniem tej historii, to przesyłam pani skany informacji, które wykorzystałem w trakcie pisania. Osobiście korzystałem również z notatek sporządzonych przeze mnie w trakcie rozmowy z kobietą, która w tamtych latach pracowała, jako pielęgniarka w Carrington Mental Hospital. Niestety, te dane nie mogą zostać przez mnie udostępnione. Osoba, z którą rozmawiałem, zgodziła się na publikację niniejszego artykułu pod warunkiem, że zapewnię jej pełną anonimowość. Jak sama pani rozumie, nie mogę przesłać do pani, ani tych notatek, ani też podać danych tej osoby. Mam nadzieję, że przesłane przeze mnie informację okażą się przydatne... Mogę jedynie dodać, że według mnie zdjęcia, które pani wysłałem, mogą okazać się cenne... ;)
Pozdrawiam."
W załączniku znalazłam kilka fotografii z okresu działalności szpitala. Przejrzałam je. Kilka z nich przedstawiało wnętrze szpitala w czasach jego aktywności. Na pozostałych dwóch widniały osoby w uniformach. Na pierwszym znalazłam postacie dwóch lekarzy z kolei drugie przedstawiało trzy uśmiechnięte pielęgniarki, które siedziały na schodach przed głównym wejściem do szpitala. Zdjęcie zrobione było z bliskiej odległości, więc po zbliżeniu, byłam w stanie odczytać imiona i nazwiska widniejące na plakietkach przypiętych do fartuchów kobiet. Zapewne, to o tych cennych informacjach pisał do mnie Mr.Wizard.
Żadne z nazwisk nie brzmiało znajomo, ale postanowiłam, że najlepiej będzie, jeśli poszukam tych nazwisk na nekrologach. W internecie można było znaleźć wiele stron, na których znajdowały się nekrologi. Rząd może i starał się ukryć historię szpitala, ale nie mógł ukryć nekrologów. Znalazłam stronę, na której, aby wyszukać konkretny nekrolog, należało wpisać datę śmierci oraz imię i nazwisko osoby. Była też mapa, która pozwalała zaznaczyć obszar, który nas interesował. Oznaczyłam teren w promieniu trzydziestu kilometrów od Ravenhill. Nie znałam dokładnej daty pożaru, ale znałam rok, więc zaznaczyłam 1993 i po kolei wpisywałam nazwiska.
Pierwszym było Allison Carter. Wynik pojawił się błyskawicznie.
"Allison Carter
żyła lat 34, zmarła tragicznie 4 maja 1993 roku."
Kolejne nazwisko - Anna Bright - brak wyników.
I ostatnie - Debra Novak.
"Debra Novak
żyła lat 42, zmarła tragicznie 4 maja 1993 roku."
W takim razie Anna Bright była osobą, z którą musiałam porozmawiać. Nie miałam pojęcia, skąd wziąć kontakt do tej kobiety. Napisałam kolejny e-mail. Odpowiedź otrzymałam po pół godzinie.
"Od: Mr.Wizard@ggb.com
Temat: Kontakt
Pani Elliso,
nie mogę udostępnić pani takich informacji. Jak wspominałem wcześniej, kobieta z którą rozmawiałem zastrzegła sobie anonimowość. Nie jestem upoważniony do przekazywania numerów telefonu lub innych danych adresowych. To wszystko, co mogę dla pani zrobić w tej sprawie.
Pozdrawiam."
- Cholera! - warknęłam w ekran komputera.
I co ja mam teraz zrobić? Postanowiłam, że zadzwonię do Bryana Alberta. Może w trakcie pisania książki spotkał kogoś o takim imieniu lub też znał kogoś, kto mógł znać tą kobietę.
- Tak, słucham? - odezwał się męski głos.
- Dzień dobry panie Bryanie. Z tej strony Anna Frederic - powiedziałam.
- A, tak. Panna Frederic. W czym mogę pani pomóc? - zapytał.
- Jestem w trakcie pisania pracy i zastanawiałam się, czy w trakcie tworzenia książki, nie spotkał się pan z nazwiskiem Anna Bright? - miałam nadzieję, że może on mi pomoże.
- Niestety, obawiam się, że nie - odrzekł.
Spodziewałam się tego, ale mimo wszystko poczułam ukłucie rozczarowania.
- Rozumiem i dziękuję za rozmowę - powiedziałam.
- Przykro mi, że nie mogę pomóc. Do usłyszenia - mężczyzna odłożył słuchawkę.
Nie wiedziałan co robić, byłam już tak blisko uzyskania informacji i stanęłam w miejscu. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Nie patrząc na to kto dzwoni odruchowo odebrałam.
- Halo? - zapytałam.
- Coś kiepsko ci idzie, a mnie kończy się cierpliwość - powiedział spokojny kobiecy głos.
Odstawiłam na chwilę telefon od ucha. Połączenie było od Luke'a.
- Kim jesteś?! - syknęłam.
- Jeśli się postarasz to się dowiesz, ale nie zostało ci wiele czasu - powiedziała.
- Co z Lukie'm i Elizabeth?! - krzyknęłam.
- Jeszcze żyją, ale tak jak mówiłam, kończy mi się cierpliwość - dodała.
- Chcę ich usłyszeć! - czułam jak wzbiera we mnie nienawiść.
W słuchawce znów usłyszałam trzaśnięcie i po drugiej stronie pojawił się głos Luke'a.
- Elly, odpuść - brzmiał strasznie, jakby każde słowo sprawiało mu niewyobrażalny ból.
Moja nienawiść wzrosła jeszcze bardziej, a moc dała o sobie znać. Ekran laptopa zaczął migotać, tak samo jak światło w pokoju, w którym siedziałam.
- Luke nie odpuszczę i przysięgam, że cię znajdę. Kim jest ta kobieta?! - krzyknęłam czując, że po mojej twarzy płyną łzy.
- Ja... Nie wiem. Ell, kocham cię - znów trzask i na powrót w słuchawce usłyszałam głos tej kobiety.
- Jakie to słodkie - powiedziała nieznajoma, śmiejąc się.
Moja wściekłość osiągnęła apogeum.
- Posłuchaj mnie uważnie suko! Nie wiem kim jesteś i gówno mnie to obchodzi, ale gdy już się spotkamy, to obiecuję ci, że cię zabiję! Słyszysz!? - krzyczałam do słuchawki bo nie potrafiłam w inny sposób poradzić sobie z emocjami, które mną targały.
Po drugiej stronie znów usłyszałam śmiech.
- Zobaczymy... - i znów sygnał zerwanego połączenia.
Rzuciłam komórkę na biurko i wstałam. Moja moc wciąż wypływała ze mnie niekontrolowanie, dając o sobie znać w postaci migotania świateł. W pewnym momencie kilka lekkich przedmiotów, które leżały niedaleko mnie uniosły się w powietrze. Nie zwróciłam na to uwagi, dopóki wazon, który także lewitował nie rozerwał się na setki małych kawałków pod wpływem mojego wrzasku. Krzyczałam ze złości i nienawiści. Moja moc przywołała także ducha Evelyn. Pojawiła się w kącie pokoju. Patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Nie bałam się jej, a nawet zaczęła mnie irytować.
- Na co tak patrzysz?! - warknęłam w jej stronę.
Nie odpowiedziała. Wciąż wpatrywała się we mnie smutnym wzrokiem. Byłam zła, a jej obecność zaczęła mnie denerwować. Podeszłam do niej i chwyciłam jej dłonie. Poczułam przeraźliwy chłód, ale nie zwróciłam na niego uwagi.
- Pomóż mi! - krzyknęłam.
Duch Evelyn spojrzał na mnie z przerażeniem. Szalałam z wściekłości i bezsilności do tego stopnia, że wystraszyłam ducha!
Evelyn otworzyła usta, ale moja moc wystrzeliła z dłoni i widziałam, jak błękitna mgła wchodzi w trzymane przeze mnie ręce Evelyn. Wyrwała dłonie z mojego uścisku, jak gdyby poraził ją prąd i rozmyła się w powietrzu. Po raz pierwszy widziałam swoją energię na oczy. Widziałam jej kolor. Poczułam nawet zapach. Przypominał on aromat palonych ziół zmieszanych z zapachem palonej świecy. Dziwne połączenie, wręcz duszące. To pewnie, o tym zapachu mówił kiedyś Hakael.
Usiadłam na krześle i ukryłam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam, co dalej robić...
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...