Na cmentarz przybyło wiele osób. Każdy chciał pożegnać zmarłą, chociaż mogłam przysiąc, że wielu z nich było tu też z czystej ciekawości. W tłumie wypatrzyłam też dwie kobiety, które nie tak dawno spotkałam w sklepie. One na pewno nie przyszły tu opłakiwać Elizabeth. Ksiądz wygłosił mowę, a jako, że nie było tu nikogo bliskiego z rodziny, rola ta przypadła mnie i całej rodzinie Sam. Brakowało mi Luke'a. Nawet nie chciałam wyobrażać sobie, że to mógł być równie dobrze jego pogrzeb. Patrzyłam na trumnę, która wsparta na metalowych prętach wisiała nad wykopanym dołem. Niedaleko był grób mojej babci. A teraz, przychodząc tu będę odwiedzać też grób Elizabeth.
Po godzinie, ludzie którzy przybyli na pogrzeb, zaczęli powoli rozchodzić się w swoich kierunkach. San, Robert i ich rodzice czekali na mnie. Podeszłam do nich i powiedziałam, że zostanę tu jeszcze przez chwilę i żeby na mnie nie czekali. Skinęli głowami i również się oddalili. Patrzyłam, jak grabarze zakopują grób i układają na nim kwiaty przyniesione przez żałobników. Po kilkunastu minutach zostałam sama. Trzymając w rękach jedną, białą różę, skierowałam się w kierunku grobu babci. Oparłam kwiat o nagrobek i usiadłam na ławce. Po kilku minutach obok mnie usiadł Hakael.
- Co tu robisz? - zapytałam, rozglądając się czy wokół nikogo nie ma.
- Nie wiem - odparł.
- Jak to nie wiesz?
Demon wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział. A ja nie drążyłam tematu. Jednak, po chwili coś przyszło mi do głowy.
- Możesz być na cmentarzu? Przecież to poświęcona ziemia? - byłam tego ciekawa.
- Nie jest to łatwe, ale czasem lubię tu przychodzić - odparł.
- Nie rozumiem.
- Nie zawsze byłem demonem, Elliso - powiedział, ze smutnym uśmiechem.
Czyżby zebrało mu się na wynurzenia?
Milczałam, więc Hakael kontynuował.
- Kiedyś byłem aniołem. Dawno temu, ale jednak. Byłem blisko Boga i swoich braci. A potem... - zawiesił głos.
- Co potem? - dopytywałam.
- Potem Bóg stworzył was, ludzi. A ja go za to znienawidziłem. Nie byłem jedyny - odparł.
- Lucyfer? O nim myślisz? On w ogóle istnieje? - że też wcześniej o tym nie myślałam.
Hakael zaśmiał się i skinął głową.
- Tak, większość aniołów i demonów, o których piszą w Biblii i innych podaniach jest prawdziwych - dodał.
Mogłam go o tyle rzeczy zapytać, a nigdy wcześniej nie przyszło mi to do głowy.
- Nie tylko ja się zbuntowałem. Było nas wielu. Ale to Lucyfer był prowodyrem wszystkiego. On wyraził głośno swoją nienawiść do ludzi i za to został strącony do piekła. Ja nie byłem, aż tak odważny. Dopiero, po jakimś czasie odważyłem się to powiedzieć i skończyłem w podobny sposób, tak samo jak Lucyfer i reszta tych, którzy się zbuntowali - powiedział.
- Skoro tak bardzo nienawidzisz ludzi i Boga, to po co zadajesz się ze mną? Po co tu przychodzisz? - zdziwiłam się.
- Nienawidzę ludzi, ale mam swoje powody, żeby być przy tobie. A tu przychodzę dlatego, że czasami, a raczej bardzo rzadko kiedy, ale jednak, odczuwam potrzebę doświadczenia Boga. Do kościoła, klasztoru i tym podobnych nie wchodzę - odpowiedział.
- Bo nie możesz?
- Nie. Bo go tam nie czuć. To tylko budynek, postawiony przez ludzi. I niby poświęcony, ale tylko budynek. Tu, na cmentarzu, czuć jego siłę. To miejsce, mimo, że martwe, tętni życiem. Tu są ciała, w których kiedyś żyły dusze, tu są prawdziwe modlitwy, prawdziwy żal. Nie w budynku z ławkami, krzyżami i posągami.
Słuchałam go i zastanawiałam się, jaki to powód sprawia, że on tu ze mną jest. Nie odważyłam się zapytać. Miałam na to jeszcze czas.
- Z kim rozmawiasz? - usłyszałam głos za swoimi plecami.
Odwróciłam się gwałtownie w jego kierunku i ujrzałam Amalie. Stała z kwiatami w ręku. Dopiero teraz skojarzyłam, że nie widziałam jej na pogrzebie.
- Ja... - zająknęłam się ze strachu. Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć jej obecność demona, ale ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam, że nikogo przy mnie nie ma.
Amalie patrzyła na mnie wyczekująco.
- Mówiłam do babci - skłamałam.
Dziewczyna skinęła głową i usiadła obok mnie wskazując na kwiaty w swoim ręku.
- Nie mogłam wyrwać się wcześniej z pracy. Przyjechałam dopiero teraz - wytłumaczyła.
Siedziałyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu Amalie podniosła się z ławki.
- Lepiej pójdę to zanieść. Na razie, Ell - powiedziała i skierowała się w kierunku grobu Elizabeth. Ciekawe skąd wiedziała, że to tu.
Nie zastanawiałam się dłużej tylko sama ruszyłam do wyjścia. Gdy byłam prawie przy wyjściu z cmentarza, ponownie zobaczyłam Hakael'a. Stał nad bardzo zniszczonym grobem. Podeszłam bliżej. Grób nie wyglądał na bardzo stary, ale był cały popękany. Przykucnęłam przed nim, a demon odezwał się do mnie.
- Pomyślałem, że będziesz chciała wiedzieć, o tym miejscu - nie wiedziałam, o co mu chodzi, dopóki nie odczytałam napisu.
"Anastasia Blackwood
żyła lat 30
ur. 02.04.1962 r.
zm. 20.03.1993 r."
Grób mojej ciotki.
Podniosłam się i spojrzałam na demona.
- Dziękuję - powiedziałam.
Hakael skinął głową i zniknął. Zostałam sama. Rozejrzałam się czy obok mnie nikogo nie ma, po czym użyłam swojej mocy, żeby naprawić nagrobek. Patrzyłam, jak pojedyncze pęknięcia łączą się ze sobą, aż w końcu tworzą jedną całość. Nie było też żadnego epitafium. Do głowy nie przyszło mi nic oprócz:
"Na zawsze w naszej pamięci."
Uznałam, że może być i ponownie, używając mocy, wyryłam napis na płycie nagrobka. Postałam jeszcze przez chwilę i postanowiłam wracać do domu.
CZYTASZ
Testament
ParanormalWybór czytelników w kategorii Paranormalne w konkursie „Skrzydlate Słowa 2018". Rodzice Ellisy nie żyją od wielu lat. Dziewczyna wierzy w to, że od momentu trafienia do domu dziecka została na świecie sama. Jako wkraczająca w dorosłe życie młoda kob...