Prolog

8.8K 282 52
                                    


Ciemna ulica. Zgasło światło... nie ma nic. Nie boisz się ciemności, ale tego co w niej jest. To jest to. Masa uczuć, które męczą twoją duszę i nie dają nigdzie dojść. Masa wspomnień, które siedzą w twojej głowie i chociaż się od nich odcinasz, to nie potrafisz do końca tego uczynić. Udajesz twardą, powstrzymujesz płacz, wszystko się w tobie kumuluje. Ale jak to ktoś powiedział: „Co cię nie zabije, to cię udziwni". Najpierw obwiniasz o cały ból innych, później to analizujesz i wszystko wydaje ci się beznadziejne, aż w końcu zaczynasz się z tego wszystkiego śmiać. Przechodzisz do apogeum rozpaczy, negujesz Boga, wszystkie jego przykazania, a na koniec wszytko jest ci obojętne. Przeszłość zostaje w tyle. Świat się dalej kręci. Tylko ty się zmieniasz i wiesz, że nic już nie będzie jak dawniej...

*

Psychiczna psychopatka z psychicznym umysłem. Brzmi irracjonalnie. Nie wiedziała, czemu właściwie się tu znalazła. Czemu życie ją tak poturbowała, że musiała się od nich wszystkich odciąć. Byli według niej martwi. Może to przez to co jej zrobili? Uważali za dziwadło. Zawsze nim była. Dziwne dziwadło z dziwnym umysłem. To brzmi jeszcze bardziej irracjonalnie. Jej usta na samą myśl o tym wygięły się w piękny uśmiech. Pomyślała, że wygląda jak wariatka. No w sumie znajdowała się w wariatkowie. Zamknęli ją tam... Idioci, przeleciało jej przez myśl. Myśleli, że są panami jej życia i śmierci. Miała prawo to sobie zrobić... W sumie to nic takiego, parę zadrapań, trochę dziwnych substancji we krwi i wiecznie siedząca w głowie anoreksja... Że też ona musi się odzywać zawsze kiedy nie trzeba... Skończyła już z tym, ale jakoś w najgorszych chwilach swojego życia „godziła się" z Aną i jak najlepsze przyjaciółki szły pod rękę naprzeciw zakapturzonej postaci z kosą. Zawsze się jednak zatrzymywały, bo życie się zaczęło uśmiechać i wszystko powoli wracało do tak zwanej normy.

Żyletka, zadrapanie, krew... wytłumaczy im, że to znowu pies. Zawsze to kupują, bo nie mają innego wyjścia. W sumie ona też zaczynała wierzyć w to, co mówiła. Nawet lekarzowi próbowała to wmówić. Młody lekarz, nawet, nawet... da się go może przekabacić na "dobrą stronę mocy". Wypisze jej, że jest zdrowa i nie będzie musiała siedzieć w tym pokoju bez klamek.

Trzask, rozbijane szkło w jej głowie. O cholera i do tego ten krzyk rozwala jej głowę. Znowu wspomnienie wraca. Jak zawsze w momencie, gdy nie jest to potrzebne. Znowu ta kłótnia. Obrywa raz, drugi, upada... Oprawca chce jeszcze raz ją uderzyć, ale „anioł" ją ratuje. Podnosi się, wybiega z pomieszczenia..., pojawia się siniak, w sumie nie duży. Byle biec, biec i biec przed siebie. „Przestaliśmy szukać potworów pod naszymi łóżkami, gdy zrozumieliśmy, że one są w nas", przypomina sobie te słowa. Jakże adekwatne do zaistniałej sytuacji. Znowu ten uśmiech na jej twarzy. Odegra się jeszcze na nich...

Kolejna sesja. Znowu ten kretyn przyjdzie i będzie pytał o jej wspomnienia. No bez jaj, co go to interesuje. Bez sensu wracać do tego co było. Wspomnienia jedynie nas niszczą, sprawiają, że jesteśmy słabi. Ona chce się od nich odciąć, a ten idiota każe jej to analizować. Znowu leży na tej kozetce i patrzy na niego: siedzi jak ostatnia sierota z tym notesem. Będzie coś zapisywał , coś kreślił, zadawał pytania. Bla, bla, bla... takie ględzenie kiedyś mu zaszkodzi, to pewne. Po jakimś czasie kończą się męczarnie.

Chuda Ana w białej letniej sukience. Taki obraz choroby ma w głowie. Zaprasza ona ofiary do zabawy, raz wejdziesz, już nie wyjdziesz. Albo wchodzisz tam, albo zostajesz na zewnątrz. Niestety już tam weszła... Ci idioci na stołówce znowu pilnują aż coś zje. Zero prywatności! Będą się wpierniczać w czyjeś życie jak się tylko da. Spoko, już się tym zajmie jej umysł. „W oszukiwaniu to ty jesteś mistrzynią" pojawia się w jej głowie taka myśl.

Raz, dwa, trzy... no sześć może być. Nikt w domu nie widzi, bo po co? Tabletki. Je się je tak jak cukierki. Ból głowy... pojawia się prawie codziennie, trzeba z tym skończyć. To przez ten upadek, ale gdyby nie „anioł", było by gorzej. Tylko troszkę ich weźmie, chyba nic się nie stanie, najwyżej przedawkuje...

Kolejny dzień w tym przeklętym miejscu. Kaftan mocno uciska. Jej myśli błądzą po labiryncie. Po co to wszystko? Kiedy umarła? Dałoby się naprawdę wiele znieść, gdyby nie jego śmierć. Anioł stróż go nie upilnował. Rozwalił się tym autem. Po cholerę mu na to pozwoliła? Trzeba było nie ulegać i kazać mu zostać w domu, zjedli by coś, pooglądali film... Straszna Pani niestety na niego czekała. Zdradził ją z nią. Każdy człowiek zdradza życie i bliskich z tą kobietą. Nikt nie może przejść obojętnie obok tej damy. A gdyby tak przyszła po nią? Śmierć, śmierć, śmierć... zawsze z kosą, biedna i zapracowana...

Zapomniała o nich. Byli dla niej martwi. Oddali ją. „Anioł" powiedział, że tak będzie lepiej. Chcieli z nią się skontaktować, jednak ona odmówiła. Dość ich i tych zasad. Chodź do kościoła! Módl się! Ucz się! Same nakazy, nakazy, nakazy... Chyba lepiej żyć tu niż „tam". Samotność w gruncie rzeczy jest lepsza od życia z w towarzystwie tych narwańców. Na wspomnienie tego wybucha niepohamowanym śmiechem. Jest w wariatkowie, to chyba nic dziwnego. Bo po co być normalnym? Przecież to nudne...

Zdjęli jej to coś. Od razu lepiej. Nie zauważyli, jednak, że wzięła nóż ze stołówki. Hahaha! Co za nieinteligentne twory! Jakaś młoda kucharka zostawiła jeden na stole, dobrze, że był mały, mogła go schować do rękawa. Siedziała na łóżku bawiąc się ostrzem. Może by tak zaprosić Straszną Panią? Nie... może jeszcze nie teraz. Chociaż? Na co tu czekać? Nie rób tego – krzyczy jej wewnętrzny głos. Jednak ona to ignoruje.

Jedna, druga, trzecia... to tylko zadrapania. Byle, żeby biec, biec i biec. Przeszłość ją dogania, jego śmierć... Czas chyba z nią też porozmawiać. Przychodzi ubrana w czarny płaszczyk, w butach na obcasach i o dziwo wygląda w miarę młodo. Jedynie co ma „starego", to kosę.

- Dwudziesty pierwszy wiek kochana – zwraca się do niej melodyjnym głosem, mówiąc o tym co ma na sobie. – Już nie długo, już za chwilę...

Krew ścieka, ale ona już nic nie czuje, zapada ciemność...

Dzwonek, bieg, tamowanie krwotoku. Blizny już na zawsze zostaną, nie jest tu mowa tylko o tych na ciele, ale także w psychice. „ Blizny przypominają nam, że przeszłość zaistniała"...

*

Ciemność, nie ma lamp, nie ma światła, boisz się. Ciemność, ciemność i tylko ta ciemność... Szukasz światełka w tunelu. Czyżbyś już umarła? Ale.. czy to ważne? Ważne, jest to, że wszystko się zmieni...


Hej wszystkim! Jest to moje pierwsze opowiadanie, które opublikowałam, więc proszę o wyrozumiałość ;) Jeśli pojawią się jakieś błędy ( a podejrzewam, że parę ich tu będzie) to bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że opowiadanie się wam spodoba. Koniecznie komentujcie i oceniajcie! :D

Jlg122

Crazy love II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz