- To panienki pokój, tam jest łazienka. Gdyby potrzebowała pani mojej pomocy, to proszę nacisnąć ten guzik, lub po prostu zawołać - mówi Alfred.
- Dziękuję - odpowiadam. Cudowny człowiek, na prawdę Wayne by zginął bez niego.
Dom jest inny niż te, które zawsze kupowaliśmy z Jokerem. Taki poważny, dostojny.
- Cześć - zaskakuje mnie Grayson.
- No... cześć...
- Pomóc? - pyta ochoczo.
- Dziękuję, ale sama sobie dam radę. Jestem silną kobietą
- W to nie wątpię. Wytrzymać z tym psychopatą - kręci głową.
- Nie był aż taki zły - warczę.
Bronisz go?
Nie, tylko...
- Nic nie wiesz o nim, o naszej relacji! Nie wiesz co razem przeszliśmy! - wykrzykuję i rzucam się na niego.
Chłopak upada na plecy, a ja na niego. Chcę uderzyć, ale zatrzymuje mój nadgarstek.
- Mel, uspokój się - mówi łagodnie.
Ten palant by już dawno ci oddał.
- Co tu się dzieje? - wchodzi Bruce.
- A rozpakowywaliśmy wszystko, potknąłem się o walizkę, chwyciłem Mel i polecieliśmy - mówi.
- Dziwne, bo walizka stoi pod ścianą, ale dobra... Teraz to nieważne, mam zalecenia z Arkham. W razie stanów depresyjnych masz wziąć tabletki, codziennie będzie przychodzić pielęgniarka i sprawdzać twoją wagę z rana oraz ciało, czy się nie pocięłaś.
- Co?! Ale po co?
- Masz niedowagę, wręcz niedożywienie. Musisz jeść, bo umrzesz.
- No... niech będzie. Ile będzie przychodzić?
- Dopóki się nie wyleczysz.
Przewracam oczami i krzyżuję palce za plecami.
- Zgoda - mówię z uśmiechem.
Frajerzy myślą, że mnie przejrzeli! Wydostanę się stąd i... no właśnie i co dalej? Rozkręcę trochę to miasto sama. Znajdę Ivy, to na początek. Nie mogę zadzwonić do nikogo, przez najbliższe dni nie wypuszczają mnie samej... No chyba, że... Nie, w nocy oni też grasują!
- Cholera! - patrzę do torby i przypominam sobie, że nie mam fajek.
- Eee Grayson! - wołam go. - Weź, masz kasę i kup mi fajki. No chyba, że wypuścicie mnie stąd.
- Bruce je zarekwirował. Nie możesz palić, spożywać alkoholu, ani intensywnie się ruszać. Masz leżeć w łóżku i jeść masło orzechowe, tak skrócie.
- Wariactwo - burczę pod nosem i schodzę do kuchni.
Alfred stoi przy garach i coś gotuje. To chyba warzywa na patelni z piersią z kurczaka.
- Może pomóc?
- Nie trzeba panienko. Masz teraz odpoczywać, ja sobie poradzę. Ale dziękuję.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Dlaczego tutaj jesteś? Nie wolałbyś przejść na emeryturę i wyjechać na jakieś długie wakacje?
Alfred zaczyna się śmiać.
- Nigdy o tym nie pomyślałem, poza tym nie jestem aż taki stary. Jestem tutaj potrzebny, bo kto będzie zajmować się cały domem?
CZYTASZ
Crazy love II Joker
FanfictionMelanie to zwykła dziewczyna, której przydarzył się po prostu jeden zły dzień. Oddana przez rodziców trafia do Arkham Asylum. Czy poznany przez nią psychopata Joker odmieni jej życie i sprawi, że dziewczyna wyrwie się z więzów przeszłości? Czy Joker...