Rozdział 5.3

1.4K 70 9
                                    

- Wszystko gotowe - mówi Floyd. - Musimy tylko rozpakować.

- To na co czekacie?

- Chłopaki się spoźniają.

- Ach tak... - kiwam głową z politowaniem.

Po piętnastu minutach czekania przyjeżdżają.

- Panowie, witam was serdecznie w pracy - otwieram ramiona i szeroko się do nich uśmiecham.

Podchodzę bliżej, kręcąc ponętnie biodrami.

- Kim jestem? -  pytam ostro.

- Dziewczyną szefa...  - odpowiada jeden z nich.

- Źle! - strzelam w jego stronę i trafiam w kolano. - No to kim jestem? Jaka jest prawidłowa odpowiedź? - pytam z uśmiechem.

- Szefową - odpowiada przez zaciśnięte zęby.

- Lepiej - prycham. - Wstawaj, zaraz sobie to opatrzysz i do roboty!

- Ale jak mam to nosić z postrzeloną nogą?

Strzelam po raz drugi i chłopak upada.

- I po kłopocie. Ktoś jeszcze ma pytania?! Nie? To świetnie. Do roboty! Za spóźnienie potrącę wam z pensji - warczę.

Odchodzę i staję obok przyjaciela z założonymi rękoma.

- No co? - pytam, gdy mi się uważnie przygląda.

- Nieźle sobie poradziłaś.

- Respekt musi być - odpowiadam dumnie i idę do baru po piwo z sokiem.

- Szefowa nic nie chce zjeść? - pyta Barman.

- Nie, tylko piwo, ale dzięki - mówię z uśmiechem.

Upijam łyk alkoholu. Pyszne! Już dawno tego smaku nie miałam w ustach.

- Załadowane - oznajmia mi jeden z chłopaków.

- Wasze szczęście, że tak szybko - odpowiadam.

Idę do biura. Czas na porządki. Znajduję w szufladach jakieś papiery dotyczące rachunków. Czyli jednak ktoś to kontrolował. Sprawdzam inną szafkę, a tam jakieś zdjęcia. Dziewczyna cała we krwi i naga... To jest chyba...

- Barbara! - piszczę.

Czyli to prawda. Niewyżyty erotoman. Wiedział, gdzie strzelić. Rozkładam zdjęcia na podłodze. Wszystkie perfekcyjnie wykonane.

- Mel, jeszcze te karto... - słyszę głos Pameli za plecami. - Czy to Barbara Gordon?

- Na to wygląda...

- Słyszałam o tym, ale nie sądziłam, że aż tak było z nią źle. Była sparaliżowana i przerażona.

- Nie dziwię się jej. Ja byłam przerażona, chociaż mogłam się ruszać. Nawet jej teraz współczuję... - mówię i jeżdżę palcem po fotografii z przerażonymi oczami Barbary.

Wrzucam te zdjęcia do pudełka, a je do szuflady.

- Zostawiam dowody - odpowiadam na pytające spojrzenie mojej przyjaciółki.

- Co z resztą?

- Barek zostaje, muszę inne szuflady przeszukać. Nie znam tylko kodu do sejfu.

- Hmmm spróbuj datę jego urodzenia.

- Znasz? Bo ja nie.

- Nie powiedział ci?

- On mi nic nigdy nie mówił. Pieprzony psychol... Rozwalę tą puszkę i tyle - prycham.

Crazy love II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz