Rozdział 4.2

1.8K 84 21
                                    

Jesteś głupia! Dziwka! Jak mogłaś tak nisko upaść?!
- Skończ już! - siedzę na łożu i chowam twarz w dłonie.

Jestem tu już chyba tydzień. Rozłączyli mnie i Jokera. Nawet na stołówce go nie widuję. Chodzą plotki, że się załamał i nie chce wychodzić z celi, ale ja w to nie wierzę, to nie w jego stylu. Na pewno obmyśla plan ucieczki.

- Znowu ta papka? - warczę do dziewczyny, która nakłada mi obiad.

- Żołądek musimy ci rozciągnąć, bo jesteś przegłodzona.

Wywracam oczami i siadam przy samotnym stoliku. Nagle nastaje cisza. Obracam głowę w stronę drzwi, a tam stoi zielonowłosy. Ha! Czyli miałam rację. Nasze spojrzenia się spotykają. I po chwili zielonowłosy idzie w moją stronę.

- A zapytać o pozwolenie to już nie łaska? - mówię ze śmiechem, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie.

- Widzę, że humor ci dopisuje, skarbie. To dobrze, już za niedługo opuścimy ten hotel.

- Byle szybko... Ten nowy lekarz doprowadza mnie do szału... Poza tym chyba się mu spodobałam - mówię przyciszonym głosem i obserwuję jego reakcję.

To prawda. Młody lekarz jest mną zauroczony. Zaczęłam zachowywać się w miarę normalnie i to chyba dlatego. Dwa razy przyniósł mi róże, a raz wyciągnął wieczorem na spacer pod pretekstem innowacyjnej terapii. Rozmawialiśmy wtedy o mnie. Oczywiście nie przyznałam się do zabójstwa rodziców. Nie powiedziałam o poronieniu, ani o moich przeżyciach z Księciem Zbrodni. Powiedziałam mu, że byłam z Jokerem bardzo szczęśliwa i to jakieś nieporozumienie, że nas tu zamknęli. Chyba kupił bajeczkę o grzecznej Mel, bo już mnie nie męczył pytaniami o moje życie z Jokerem.

Zielonowłosemu chyba się nie spodobało to, co przed chwilą usłyszał...

- Któremu? - warczy.

- A temu w okularach. Właśnie idzie z talerzem.

- Wychodzimy - mówi z naciskiem, wstaje od stołu i chwyta mnie za dłoń. - Wstawaj, idziemy.

- Joker, czy ciebie już do reszty pokopało? Zaraz skończymy w izolatce.

- Troche optymizmu skarbie. Usniechnij się - na jego twarz wchodzi cyniczny uśmiech i ciągnie mnie za sobą w stronę doktorka.

Młody lekarz jest chyba zdziwiony tym obrotem spraw.

- Witam pana - zaczyna zielonowłosy z uśmiechem. - Joker jestem - podaje mu dłoń.

Doktor patrzy na niego z przerażeniem, ale po chwili ściska dłoń zielonowłosego.

- Mel o panu opowiadała same dobre rzeczy, to chyba nie jest pan taki zły, jak mówią.

- Jestem tylko niewinnym, pokrzywdzonym przez Batmana człowiekiem - robi smutną minę. - Za to pan wydaje się być równym gościem. Może pogada pan z ordynatorem i będzie też mnie leczyć? Terapia z Mel na pewno, by mi pomogła.

Lekarz chyba to kupuje, ale nie ja... Arkham za niedługo pozbędzie się dwóch więźniów...

Doktorek załatwił nam wspólną terapię. Zgrywamy zgodną i szczęśliwą parę kochających się i pokrzywdzonych ludzi.

- Długo jeszcze będziemy to ciągnąć? - pytam, gdy czekamy na doktora.

- Skarbie, cierpliwości - mówi z szerokim uśmiechem. - Za niedługo nasz doktorek zrobi dla nas wszystko, a szczególnie dla ciebie, a później...

- Pożałuje, że w ogóle na mnie spojrzał - kończę.

- Jak ty mnie dobrze znasz - śmieje się.

Przychodzi doktorek. Rzygam już, gdy niego patrzę.

Crazy love II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz