Minął tydzień... Kolejny tydzień... I nic.
- Joker, kiedy mnie wypuścisz chociażby na ogród? Kruszynka mnie obroni w razie potrzeby.
- O nie kochanie. Musisz odpoczywać - szczerzy się. - Jesteś przecież w ciąży.
- Tłumaczyłam ci ze sto razy, że test z krwi nic nie wykrył. Nie czuję się źle. Nie wymyślaj i daj mi choć troszkę pożyć.
- A nie przyszło ci do głowy, że test został podmieniony?
- Co?!
Podchodzi do mnie i kładzie dłoń na mój brzuch. Przechodzą mnie ciarki.
- Myślisz, że z jakiego powodu Pingwin przyszedł pod nieobecność tego mądrali?
- No... żeby mnie nastraszyć?
Wybucha śmiechem.
- Dowiedział się o ciąży, więc podmienił test.
- Nie...
- Moja droga, nielot jest inteligentny na swój sposób.
- Kłamiesz! - uderzam go w klatkę piersiową.
Chwyta mnie mocno za dłoń, posyła złowrogie spojrzenie i ciągnie w stronę piwnicy.
- No co ty Panie J? Będziesz kobietę w ciąży torturował? - śmieję się w akcie desperacji.
On nic nie odpowiada. Sadza mnie na krześle i wyjmuje coś z szuflady. Jakieś papiery.
- Co my tu mamy? Ach tak... Melanie Rose, test pozytywny - szczerzy się.
- Kto ci to zrobił?!
- Powiedzmy, że dzięki sile perswazji przekonałem gościa z laboratorium.
Biorę papiery do ręki. Faktycznie test wyszedł pozytywnie.
- Dziś ogłosimy Gotham, że moja królowa spodziewa się mojego małego następcy. Zaczniemy od pana mądrali.
Nic nie odpowiadam. Nie mam już siły żeby z nim walczyć.
Wieczorem jedziemy o dziwo do klubu. Joker już poradził sobie ze swoimi przeciwnikami. Przez te dwa tygodnie codziennie kogoś sprowadzał do piwnicy i "bawił się" swoimi nożami. Później jakby nigdy nic przychodził na kolację, czasem nawet myślałam, że trochę znormalniał, ale w nocy zdawałam sobie sprawę, że tak nie jest... Jego upodobania, że tak powiem, zmieniły się na jeszcze bardziej brutalne. Raz mnie prawie udusił, drugi raz lekko nacinał mi ramiona. W końcu człowiek się do tego przyzwyczaja. Wiedziałam, że nie odpuści mi tak łatwo tego epizodu z Edem. W sumie faktycznie, mogłam temu zapobiec.
- Ślicznie wyglądasz - szepcze mi do ucha i chwyta za pośladek, gdy stoimy przed klubem. Na jego twarzy maluje się oczywiście szeroki uśmiech.
To na ten usmiech poleciałaś.
Wchodzimy do środka. Nic się nie zmieniło. Oczy niektórych wędrują w moją stronę. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Siadamy w loży. Pierwszy raz jesteśmy tu sami. Zawsze było tu pełno moich przyjaciół.
- Co zrobiłeś z Ivy? - pytam przyciszonym głosem.
- Zaraz tu będzie - uśmiecha się szeroko.
Faktycznie, ruda wpada do środka i po chwili mnie przytula, a Jokerowi posyła zabójcze spojrzenie.
- Gdzie Floyd?
- Został z córką, miała gorączkę. Przyszłam, bo ten pajac powiedział, że tu będziesz. Co się szczerzysz?
- Nie mogę się doczekać twojej reakcji. Będzie spektakularnie - klaszcze w dłonie. - Jest i on!
Zbliża się do nas Ed.
- Przyszedłem tylko, żeby zobaczyć, czy Mel żyje i jest bezpieczna. - mówi i spogląda w moją stronę.
- Słodko, ale teraz siadaj przyjacielu - kładzie nacisk na to ostatnie słowo.
Joker daje znak i muzyka cichnie.
- Panowie, panie i wszyscy ci, którzy zechcieli się tu zebrać w ten wieczór! Kochacie to miasto?!
- Tak! - odpowiada chór.
- Moja słodka Mel ma coś wartościowego - patrzy w moją stronę. - Moja królowa jest w ciąży!
Wszyscy chyba są sparaliżowani tą wiadomością. Nikt nic nie mówi. Spoglądam na Eda, odkłada kapelusz na stół.
- Jak to?
Joker obraca się do niego.
- Zapytaj swojego kumpla - szczerzy się. - Pingwinek spisał się na medal!
- Powinienem się domyśleć. To po to wtedy przyszedł!
- Pewnie, a myślisz, że po co? A no tak... zależy mu na tobie - wybucha śmiechem i wyciąga broń. - Dopiero co cię pozszywali, a znowu mam cię postrzelić?
- Zostaw go - pomiędzy nimi staje Ivy.
- Pamciu, odsuń się i bądź miła.
Ivy nie daje za wygraną.
- Joker, zostaw go. Nie jest tego wart - mówię.
- Bronisz go? - syczy.
- Nie. Nic dla mnie nie znaczy i nigdy nie znaczył - mówię obojętnie.
Nygma stoi jak wryty i patrzy na mnie.
- W takim razie ty to zrób - podaje mi broń.
Waham się. Nie mogę go postrzelić. Nic mi nie zrobił...
- Wychodzimy - warczę i ciągnę Nygmę za sobą na zaplecze. - Ruszaj się! - przykładam mu broń do pleców.
Na dworze jest zimno i trochę mokro po deszczu. W powietrzu unosi się zapach dymu i chyba palonej gumy.
- Dlaczego mnie okłamałaś? - odwraca się do mnie.
- O dziecku nie wiedziałam...
- Ale nie o to mi chodzi! Zdradziłaś mnie!
- Nie Ed... Nic ci nie obiecywałam. Sam się do mnie przystawiałeś, sam za mną chodziłeś, sam chciałeś, żebym u ciebie mieszkała. Dziękuję za wszystko... - szepczę. - Idź już. Nie chcę, by widział, że się rozczuliłam z twojego powodu. Idź i nigdy nie wracaj Ed. To dla twojego dobra.
- A co z dzieckiem?
- Poradzimy sobie. To dziecko Jokera, tego jestem pewna. Nie bierz na siebie niepotrzebnej odpowiedzialności.
- Odejdę, ale pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć Melanie. Moje uczucia pozostaną niezmienne.
Czuję, że po policzku spływają mi pojedyncze łzy.
- Idź już. Nie wracaj nigdy w te strony, dla twojego dobra.
Wchodzę do budynku, nie oglądając się za siebie. W dłoni trzymam broń, którą miałam postrzelić Eda. Jest ciężka.
Teraz będziesz musiała się z tego wytłumaczyć.
Wchodzę do loży, Joker siedzi i pije whisky.
- Chodź tu Melanie - mówi już chyba lekko podpity.
- Ile wypiłeś?
- Na tyle, żeby móc się tobą dobrze zająć skarbie - szczerzy się i przyciąga mnie na kanapę. - Wypuściłaś go - warczy.
- Skąd...?
- Znam cię. Ale to jeszcze lepiej, będzie zabawa - wybucha śmiechem.
- Gdzie Ivy? - przerywam mu.
- Oj, nasza rudowłosa koleżanka wyszła obrażona. Nie potrzebujemy już jej. Od dziś jesteśmy zdani tylko na siebie - mówi to zbyt poważnym tonem, jak na człowieka, który ciągle ma dobry humor. - Szykują się nam tu wielkie zmiany moja droga.
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać :* Miałam chwilowy pomaturalny brak veny 😂😂 Wszystko powoli wraca do normy 😘
Jlg122
CZYTASZ
Crazy love II Joker
Fiksi PenggemarMelanie to zwykła dziewczyna, której przydarzył się po prostu jeden zły dzień. Oddana przez rodziców trafia do Arkham Asylum. Czy poznany przez nią psychopata Joker odmieni jej życie i sprawi, że dziewczyna wyrwie się z więzów przeszłości? Czy Joker...