"Uśmiecham się i myślę, że człowiek zawsze na nowo odnajduje człowieka - przez miłość. I że to jest rzecz najważniejsza i najbardziej trwała w życiu ludzkim." ~ Tadeusz Borowski
"U nas w Auschwitzu".Twardo...? Nie... Zimno...? Nie...
To co ty tu do cholery robisz?!
Gwałtownie otwieram oczy. Leżę na miękkim łóżku, przykryta satynową pościelą i przebrana w...
- A to zboczeniec - warczę, gdy zauważam, że mam na sobie tylko koronkową bieliznę i to do tego inną niż miałam...
- Podoba ci się? - omal nie spadam z łóżka.
Jego twarz, jest jeszcze bardziej blada niż ją zapamiętałam, usta bardziej czerwone, ale oczy... ciągle te same.
- Co ja tutaj robię?
- Czyżbyś miała problem z ogarnianiem swojego położenia? - wybucha śmiechem.
- Czego chcesz? - pytam twardo.
- Ciebie - podchodzi i chwyta moją szczękę.
Podnosi mi głowę do góry i dalej się śmieje. Wydaję z siebie syknięcie.
- Boli? - pyta niby współczująco.
Zaciskam mocniej pięści. Czuję spływające łzy.
- Puść - w końcu wyduszam z siebie.
Siada koło mnie i bacznie się przygląda mojej twarzy.
- Mel, moja słodka - dotyka mojego policzka, a ja cała się spinam. - Czemu tak poważnie?
Nic nie odpowiadam.
- Mam nadzieję, że wyspałaś się, bo teraz musimy poważnie porozmawiać - wyciąga z kieszeni nóż.
- O czym? - pytam i chcę ukryć swój strach.
- O nas - uśmiecha się szeroko. - Myślałaś, że zajmiesz moje miejsce skarbie?
Nic nie odpowiadam.
- Mała Mel chciała się zabawić - mówi do mnie jak do dziecka. - Nic nie odpowiesz?
Cisza
Wstaje, gwałtownie mnie podnosi i przerzuca przez ramię. Nawet nie mam jak mu uciec. Schodzimy do piwnicy... Sadza mnie na zimnym krześle i przywiązuje. Nie próbuję się szarpać, bo wiem, że to nic nie da.
- Lubisz tak, no nie? - warczy. - Jak było z Nygmą? Też takie zabawy urządzał? - syczy.
- N... nie - szepczę i spuszczam wzrok.
- Jesteś zwykłą dziwką, wiesz? - niby nic, ale jednak zabolało...
- Wiem - podnoszę na niego wzrok. - A ty jesteś tchórzem, bogatym dupkiem, egoistą, który myśli tylko o sobie!
Po chwili tego żałuję, bo obrywam po twarzy. Piecze jak cholera.
- Powiedz, fajnie było? Robił ci tak? - wbija mi nóż w przedramię.
Krzyczę.
- Melodia dla moich uszu. A może robił tak?
Po chwili czuję okropny ból brzucha i upadam razem z krzesłem... Czekam już tylko na śmierć. Słyszę, jak wyciąga broń, odbezpiecza ją, ale chwila dłuży się niemiłosiernie i po chwili wydaje z siebie warknięcie. Trzask drzwiami. Zostaję sama... Mam ochotę się rozpłakać.
Rozwiąż się!
Szukam wzrokiem czegoś ostrego. Na szafce dostrzegam jakiś nożyk. Czołgam się w stronę blatu. Wszystko mnie boli. Mam ochotę tak leżeć i zasnąć...
- Weź się w garść! - warczę sama do siebie.
Próbuję wstać, niestety jest to niemożliwe. W tej pozycji wyciągam nogę i próbuję strącić ostrze. W końcu udaje się. Odwracam się i po chwili próbuję przeciąć niezdarnie sznur. Niestety, idzie mi to opornie. Do tego jest mi cholernie zimno, bo leżę w samej bieliźnie. Szukam wzrokiem innego narzędzia, ruszam rękoma i nic! Jeszcze chce mi się pić... Z wyczerpania przysypiam. Budzi mnie trzask drzwi. Nie wiem ile już tu leżę. Dźwięk jego oddechu mnie przeraża. Kuca i gładzi mnie po ramieniu. Ma bardzo chłodne dłonie. Nic nie mówi, tylko mnie podnosi i niesie do domu. Sadza na kanapie i zajmuje się moją raną. Później przynosi szklankę wody i kanapki.
- Z uśmieszkami... - szepczę na widok "wesołych" kanapek i czuję łzy w oczach.
- Jedz - mówi i narzuca na mnie koc.
Podkulam nogi i zabieram się za przeżuwanie. Uświadamiam sobie, że jestem okropnie głodna.
- Co teraz? - pytam.
- A co ma być? - pyta i robi łyk whisky. - Witaj w domu skarbie - uśmiecha się psychopatycznie.
- A co z nimi...?
- Nigdy cię nie znajdą. Twój telefon został zniszczony, nikt cię nie namierzy.
- To jak teraz będzie wyglądało moje życie?
- Bez telefonu? Jesteś uzależniona? - parska śmiechem.
- Joker! Chcę wiedzieć, co będę teraz robić? - pytam zdenerwowana.
- Nic. Będziemy wypoczywać we Włoszech.
- Ale jak?!
- Wszystko będzie dobrze skarbie - obejmuje mnie.
Mam ochotę go odepchnąć. Nienawidzę go.
- Chcesz mnie wywieźć, żeby sprawa ucichła, żeby myśleli, że nie żyję...
- Oj, zbyt pochopnie mnie oceniasz - robi smutną minę. - Kochanie, twoi przyjaciele będą wiedzieli, że żyjesz.
- Nie udawaj, że tak bardzo ci na tym zależy - warczę.
Wybucha śmiechem. Do pokoju wbiega Kruszynka.
- Patrz! Twoja pancia wróciła - mówi do psa.
- Kruszynko! - wołam ją.
Psinka przez chwilę wącha mnie, liże po rękach i wskakuje na kanapę.
- Ale ty duża już jesteś - głaszczę ją za uchem.
- Urodzona morderczyni.
- Że co?!
- Powiedzmy, że pomaga w pozbywaniu się niektórych osób - szczerzy się.
- Zrobiłeś z niej bestię?!
- Wybudziłem tylko instynkty.
- Nawet psa potrafisz zepsuć... - kręcę głową.
Wieczorem leżę w sypialni zielonowłosego. Podchodzę do okna i siadam na parapet. Przykładam głowę do szyby. Jest chłodna.
- Zapraszam panią do siebie - śmieje się Joker.
Obrzucam go obojętnym spojrzeniem i idę na miejsce obok niego. Obejmuje mnie. Prze chwilę nie wiem, co zrobić. Jestem sparaliżowana. Po chwili on zaczyna mnie całować.
- Przestań - syczę.
Chwyta mnie za podbródek i całuje nadal. Jego dłonie zjeżdżają do moich ud i idą wyżej.
- Joker... proszę... - mówię błagalnie.
- Skarbie, będzie dobrze - szepcze mi do ucha.
Nie protestuję. Nie mam już siły. Jestem i tak poobijana. Wszystko toczy się bardzo szybko. Nie ma tu delikatności, jest tylko jedno... aby jemu było dobrze.
Norma.
Dokładnie - norma... Światło gaśnie, nastaje ciemność...
Wiem,rozdział miał być w tamtym tygodniu 😞 Przepraszam, że tak długo czytaliście, ale mam nadzieję, że warto było 😊
Jlg122
CZYTASZ
Crazy love II Joker
ФанфикMelanie to zwykła dziewczyna, której przydarzył się po prostu jeden zły dzień. Oddana przez rodziców trafia do Arkham Asylum. Czy poznany przez nią psychopata Joker odmieni jej życie i sprawi, że dziewczyna wyrwie się z więzów przeszłości? Czy Joker...