Rozdział 22

2K 107 22
                                    

Pustka, to najgorszy wróg człowieka. Lepiej już czuć ból, niż ją. Nie wiesz, co ze sobą zrobić. Przemierzam kolejną ulicę Gotham. Słońce chyli się ku zachodowi. Cały dzień próbował się do mnie dodzwonić... Wysyłał milion wiadomości, ani jednej nie odczytałam. Miałam drobne, to kupiłam sobie butelkę wody. Jedyne, co było mi potrzebne przez ten cały czas... Robi się ciemno, nawet nie wiem dokładnie, jaki mamy miesiąc. Na pewno jest lato, bo słońce grzało niemiłosiernie. Postanawiam wrócić do domu. Wiem, to czyste szaleństwo. Dalej nie jestem gotowa na jego reakcję. Nigdy nie będę... Przemierzam gorszą dzielnicę tego mrocznego miasta. Z oddali słyszę ujadanie psów i jakieś krzyki pijaków. Nie mam przy sobie żadnej broni. Przyspieszam kroku.

- Ej, laleczko! - krzyczy jakiś mężczyzna. - Może się zabawimy?

Nic nie odpowiadam, tylko biegnę przed siebie. Facet podąża za mną, a z nim jeszcze jego dwóch kolegów. Nagle staje przede mną mur... No tak, źle skręciłam! Szybko wbiegam do budynku i kieruję się po schodach do góry.

- Ptaszyno, nie odlatuj! - śmieje się któryś z nich.

Wbiegam na dach.

- Cholera! - klnę, gdy słyszę ich kroki.

Rozglądam się wokoło. Niestety, nie znajduję żadnej broni. Mogę jedynie skoczyć na następny dach. Odmierzam "na oko" odległość.

- Uda się - mówię sama do siebie. W tym momencie mężczyźni mnie doganiają.

- Już nie uciekniesz ślicznotko - słyszę  zachrypnięty od papierosów głos.

Nie zastanawiam się, robię rozbieg i skaczę. Upadam na beton, widzę, że zaczyna mi z kolan i łokci lecieć krew.  Nie zważam na ból, biegnę na dół i wychodzę drzwiami na całkiem inną ulicę. Muszę szybko dojść do domu, bo robię się coraz słabsza.

Wszystkie światła są włączone. Nikogo nie słychać. Lamborghini stoi na podjeździe. Czyli nawet mnie nie szukał? Może stwierdził, że po co mu kobieta z dzieckiem i chciał mi to powiedzieć przez telefon? Idę niepewnym krokiem i chwytam za klamkę. Biorę głęboki wdech i otwieram drzwi. W środku nic się nie zmieniło. Wchodzę do kuchni, a tam na stole leżą dwa testy... Biorę je do ręki i przyglądam się im. Nie za bardzo mi się to podoba... On na pewno gdzieś tu jest...

- Powiedz, jak długo chciałaś to ukrywać? - wzdrygam się, gdy słyszę ten głos.

Odwracam głowę, zgasił światło w korytarzu i stoi w półmroku. Widzę jedynie jego czerwone usta, wygięte w uśmiech.

- Dowiedziałam się dopiero rano. Chciałam... chciałam sobie to przemyśleć i ci powiedzieć - spuszczam głowę i wpatruję się w te dwie kreski.

- Tak? - zaczyna się śmiać i wychodzi z półmroku. Ma zaczerwienione oczy. Naćpał się... - Z kim mnie zdradziłaś suko?! - gwałtownie chwyta moją szyję i czuję, że jeździ mi nożem po brzuchu.

- Z nikim - szepczę, a łzy zaczynają mi spływać po policzkach. - Naprawdę...

Wydaje z siebie psychopatyczny śmiech i odchyla głowę w tył.

- Słodka jesteś, gdy się boisz - mruczy. - Lubię to... - uśmiecha się psychopatycznie. Zaraz wbije mi ten nóż...

- Puść... - czuję, że brakuje mi powoli tlenu. Przestaje mnie dusić i podchodzi bliżej.

- Czyje? - znowu przykłada ostrze do mojego brzucha.

- Moje... Twoje... Nasze... - patrzę mu w oczy, próbuję dostrzec w nich jakiekolwiek uczucie... Choćby nawet i gniew, ale poza szaleństwem nic tam nie ma.

Crazy love II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz