Rozdział 6

4.2K 179 33
                                    



Joker opuszcza mój pokój bez słowa. Nie wiem o co chodzi, jestem lekko roztrzęsiona po tym, co przed chwilą zaszło. W co ja się wpakowałam? Jeszcze dziś idę z nim na tą pieprzoną imprezę. Siadam na łóżku i wzdycham. Postanawiam, że będę zachowywać się jakby nigdy nic, bo inaczej zwariuję. Muszę po prostu ignorować humorki Jokera. Nie pozwolę, żeby doprowadził mój rozum do totalnego szaleństwa. O nie! Nie jestem kolejną Harley. Nie dam sobą pomiatać. A to co teraz było? I wtedy z tą ramką?

- Jedynie chwila słabości... - odpowiadam, na pytanie mojego zwichrowanego umysłu.

Schodzę do kuchni, bo chce mi się pić. O jedzeniu nie ma mowy. Nic nie przełknę. Wystarczy, że Ivy wciskała we mnie pizzę. Na dole oczywiście siedzi Joker i pije to Whisky... Boże co za alkoholik i pewnie jeszcze będzie prowadzić. Pamiętaj bierz to jako kolejny szalony żart. W sumie całe jego życie to jeden wielki żart. Zaczynam się uśmiechać na te myśli sama do siebie i nalewam wody do szklanki.

- O 19 bądź gotowa skarbie – czuję jego dłonie na moich biodrach. Z wrażenia o mało nie rozbijam szkła.

- Musisz mnie tak straszyć? – pytam i odwracam się do niego twarzą. Oczywiście uśmiech nie schodzi mu z ust. Kurde... ale ma cudowne perfumy, pewnie bardzo drogie.

- Uśmiechnij się Mel. Będziesz teraz najszczęśliwszą dziewczyną w Gotham. Mieszkasz przecież z najzabawniejszym człowiekiem w tym mieście – szepcze tak blisko mnie, że prawie stykamy się wargami. Mam ochotę go pocałować, czuję jakąś chemię pomiędzy nami, coś mnie ciągnie do niego. Może sam fakt, że od śmierci chłopaka nikt mnie nie przytulał. Zaraz po niej zwariowałam i oddali mnie. Pozwolili mi jedynie iść na pogrzeb. Nie chciałam, żeby zamykali trumnę. Pamiętam to jak dziś...

- Mel, skarbie – macha mi ręką przed oczami. – Jest ktoś w domu? – i zaczyna się śmiać.

- Jestem... tylko troszkę się zamyśliłam.

- Wspomnienia nas niszczą... wszelkie sentymenty. Musisz ich się pozbyć, jeżeli chcesz tu wytrzymać – wykrzywia czerwone usta w psychopatyczny uśmiech.

Słowa Jokera rozbrzmiewają w mojej głowie przez cały czas. Zakładam sukienkę, szpilki i idę zrobić makijaż. Kupiłam sobie podkład, puder, całą paletkę cieni do powiek, czarną kredkę do oczu, eyeliner, tusz do rzęs i parę kolorów szminek. Robię sobie smoky eyes i maluję na czerwono usta. Gotowa do wyjścia wychodzę z łazienki. Joker jest w jakimś pomieszczeniu w prawym korytarzu. Postanawiam do niego zaglądnąć. Słyszę już jak przeklina. O co znowu mu chodzi? Opieram się o framugę drzwi i przyglądam mu się jak męczy się z krawatem.

- Pomóc ci? – śmieję się, na co on gwałtownie odwraca się twarzą w moją stronę.

- Jakbyś mogła.

Podchodzę do niego i wiążę krawat jak należy. Przez cały ten czas czuję, że przypatruje mi się uważnie.

- No i po krzyku. Co ty byś beze mnie zrobił?

- Pewnie latał po mieście i gonił się z Batkiem.

Oboje wybuchamy śmiechem. Obejmuje mnie w talii i idziemy do samochodu. Znowu mój kierowca nie uznaje jakichkolwiek zakazów i nakazów drogowych. Po pół godziny ukazuje mi się przed oczami oświetlony club. Stoją przed nim dwaj napakowani ochroniarze. Wychodzimy z auta. To znaczy Joker każe mi chwilę poczekać, otwiera przede mną drzwi i podaje mi dłoń.

Crazy love II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz