III.

66 4 0
                                    

W pokoju było ciemno. Przez prawie zasłonięte okna przebijało się trochę światła gwiazd i księżyca. Na jej biurku świeciła mała lampka. Mogliśmy tylko zobaczyć sylwetkę przywiązanego do łóżka dziecka. Lidka leżała na nim z głową skierowaną w sufit. Wraz z księdzem Kowalskim nie mogliśmy zobaczyć jej twarzy. Jednak mogliśmy poczuć odór potu w tym pomieszczeniu. Ta opętana dziewczynka była zaniedbana. Matka podeszła do stolika, na którym znajdowała się mała lampka. Zaświeciła ją. Dziewczynka spoglądała w sufit. Wtedy mogliśmy zobaczyć jej prawie martwe oczy. Krystaliczne, w których odbijało się trochę światła. Egzorcysta podszedł do niej. Ona go nie widziała. Zostałam na miejscu. Po przyglądnięciu się zobaczyłam stare i poplamione prześcieradła. Jeśli mogłam je zobaczyć w takim stanie w słabym świetle małej lampki przy jej biurku, to nie wyobrażałam sobie, jak musiały wyglądać za dnia. Mój przyjaciel przyglądnął jej się, a następnie poprosił, abyśmy wyszli wszyscy z jej pokoju.

Na korytarzu poprosił, aby jej matka opowiedziała nam o jej opętaniu. Wtedy pierwszy argument, jaki podała było to, że przestała ją słuchać. Zdziwiło mnie to, że dziewczynka w okresie dojrzewania przestała słuchać swojej matki. Po tym poczułam jej zimny wzrok na sobie. Ksiądz Kowalski widząc to powiedział, aby powiedziała coś więcej. Matka stwierdziła, że jej córka stała się bardzo agresywna. Niszczyła rzeczy, gnębiła zwierzęta i kilka razy uniknęła od niej ciosów. To był już poważniejszy argument. Jednak to nie wystarczyło. Ona o tym wiedziała. Dlatego powiedziała, że na ciele córki pojawiły się krwawe blizny. Pokazała nam zdjęcia. Były to blizny na plecach, zupełnie jakby były wycięte nożem. To już upewniło mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z kolejnym demonem.

Ta kobieta wyglądała dziwnie. Były ku temu poważne podstawy. Wyglądało na to, że wychowywała ją sama. Zostawała z nią sama na sam. Nie wiadomo, co tutaj się wyprawiało za tymi zamkniętymi drzwiami, kiedy domyśliła się, że w jej domu pojawiło się zło. Można by było ja uznać za wariatkę, ale wszystko to miało swoje podstawy w stresie, jaki przeżyła.

Po jej wysłuchaniu, ksiądz Kowalski uznał, że możemy teraz wrócić do jej córki. Ponownie weszliśmy do pokoju Lidki. Po otwarciu drzwi, znowu uderzył we mnie odór potu. Lekko wzięło mnie na mdłości. Naprawdę nie wiedziałam, czy wytrzymam w takim pokoju o takiej ostrej woni te kilka godzin. Stawką była dusza tej dziewczynki. Musiałam się poświęcić.

Stanęliśmy nad nią. Tym razem sami, bez jej matki. Nie wiem, czy nas w ogóle zauważyła. Egzorcysta jednak nie wytrzymał i otworzył na roścież okno. Powiedział:

-Od razu lepiej.

Odetchnęłam z ulgą. Potem przystąpiliśmy do egzorcyzmów.

Pamiętnik egzorcystyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz