XI. Wrócić do piekła i zostać aniołem cz. 2

36 5 3
                                    

Odnaleźć radość na końcu. Prawie wszystkie opowieści kończą się szczęśliwie. Nawet jeśli są takie, które nie kończą się tak jak powinny, to bohaterowie muszą wyciągnąć wnioski z tego, dlaczego tak się stało. Wszyscy marzą o szczęśliwym zakończeniu, jakim jest kres ludzkiego życia. To miejsce, do którego przybyłam z księdzem Kowalskim musi je zapewnić w szczególności, kiedy dotyczy najmłodszych. Obawiałam się widoku, jaki zobaczę w hospicjum dla dzieci. Na szczęście okazało się, że to miejsce jest pełne radości. Idąc korytarzem zerkałam do izb. 

W tych pomieszczeniach oczywiście znajdowali się chorzy, ale otoczka, jaka wokół nich się znajdowała pozwalała zapomnieć im o ich chorobie. Ciągle ktoś przy nich był. Rodzice, lekarze lub wolontariusze. Niektóre pokoje były bardzo kolorowe. Na ścianach wisiały rysunki, a wokół łóżek znajdowały się zabawki.

Doszliśmy do izby, gdzie miało znajdować się cudowne dziecko. Po wejściu do pomieszczenia zobaczyłam widok, jaki mnie przygnębił. Zasłony były zaciągnięte. Panowała zimna, niebieska poświata. Znajdowały się tam cztery łózka, a tylko jedno po prawej stronie przy oknie było zajęte. Do tej pory nie wiem jak się nazywało. W tym słabym świetle, nawet nie mogłam ocenić jakiej było płci, gdyż miało bardzo delikatne rysy twarzy. Dostrzegłam jaką książkę czytało. Był to tylko "Kubuś Puchatek" A. A. Milne. 

Ksiądz Kowalki podszedł do okna, aby wpuścić do pomieszczenia trochę światła. Wtedy usłyszał delikatny głos:

-Nie potrzebują światła, aby coś zobaczyć. Światło oślepia. Nie zobaczysz twarzy człowieka, na którego za jego pleców będzie padało światło. Niech cię nie zwiedzie nadzieja, jaką niesie blask. 

Kapłan spełnił prośbę dziecka, a następnie popatrzyło się na mnie i oznajmiło:

-Ładna jesteś.

-Dziękuję - odpowiedziałam, a zaraz ona dodała:

-Tak jak twoja koleżanka.

Zaniemówiłam. Odruchowo popatrzyłam się na bok. Stała tam Anita. Jej mina była tak samo zdziwiona jak moja. Potem zrobiłam kolejny odruch w kierunku księdza. Zobaczyłam na jego twarzy ból. On już wiedział, co to oznacza. Ze smutkiem powiedział:

-Jak długo? Nawet nie próbuj zaprzeczać. Jak długo masz w sobie złego ducha?

Nie miałam siły, aby coś powiedzieć. Zaprzeczyć lub wytłumaczyć się. Wtedy do głosu doszło ono:

-Wiedziałeś że do tego dojdzie. Chciałeś do tego nie dopuścić. Koszmary okazały się prawdą...

Teraz to on się na mnie popatrzył. Jego wzrok wyrażał smutek i bezradność. W jednej chwili zrozumiałam, że to wszystko nie zaczęło się ode mnie, lecz od niego. Zapytałam się go:

-O czym to dziecko mówi?

-Kiedy byłem w Afryce prześladowały mnie koszmary. Śniło mi się, że przeprowadzam egzorcyzmy na pewnej dziewczynie. To ty nią byłaś. Teraz widzę, że to wszystko było prawdą...

Poczułam zimno. Przeszył mnie lód i ponownie usłyszałam ten śmiech. Był to śmiech Anity.

Pamiętnik egzorcystyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz