IV. Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

73 4 0
                                    

W końcu się wyspałam. Niestety, był to środek tygodnia i musiałam zasuwać do szkoły. A jeszcze bym trochę pospała. Ksiądz Kowalski poinformował mnie, że szykują się kolejne egzorcyzmy. Na początku sam badał sprawę, zajmował się wszystkimi formalnościami, a potem ja wkraczałam do akcji. Jeśli tak to można powiedzieć. Jadąc autobusem do szkoły przypominałam sobie ostatnie lekcje, aby nie zostać znienacka zawołana do odpowiedzi i została złapana na nieprzygotowaniu. Wtedy poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Tak zauważyłam tego kolesia, który ustąpił mi raz miejsca. Stał w łączniku autobusu i bawił się komórką z założonymi na uszach słuchawkami. Raczej udawał, że się bawi, bo ciągle się we mnie wpatrywał.

Muszę przyznać jedno - ten egzorcysta wyjątkowo dobrze grał w fifę. Udowodnił to na spotkaniu z ministrantami, które organizował na parafii. Byłam tam tego świadkiem jako opiekunka wraz z moimi koleżankami. Uwielbiał jeden klub - Celtic Glasgow. Miał sentyment do tej drużyny od kiedy grał w niej Henrik Larsson, legenda szwedzkiej piłki nożnej. To również w tym zespole grali Boruc i Żurawski, wykupieni z polskiej ligi w jednym sezonie jako najlepszy bramkarz i napastnik. Ministranci nie mieli z nim szans. Zazdrościli jemu, że tak dobrze gra na wyczucie i ciągle atakuje. Wygrał większość meczy. Kiedy nie było już dla niego przeciwników, zaprosił do zabawy mnie i moje koleżanki. Z oporem, ale się zgodziłyśmy. Jako jedyna wygrałam z nim mecz, ale czułam, że się przyczynił do swojej porażki. Widziałam jak wszyscy się śmiali i dobrze się bawili. Zajadali się ciastkami, żartowali i wygłupiali. 

W pewnym momencie naszła mnie refleksja, że ci wszyscy ludzie nie są świadomi tego, jakie zło istnieje na świecie. Ja poznałam to zło niedawno, a ksiądz Kowalski walczył z tym złem jeszcze przed narodzinami najmłodszego ministranta. Zwiedził kawał świata i wszędzie tam, gdzie się pojawiał pomagał ludziom. Istnieje wiele odcieni cierpienia. On wstąpił na taką drogę, na której walczy się z prawdziwym złem. Mój przyjaciel dobrze się z nami bawił. Mógł wtedy odpocząć od cierpienia, które nawiedzało zagubionych ludzi.

Najmłodsi musieli już iść do domu. Kilku z nich trzeba było jeszcze odprowadzić i posprzątać na sali. Zgłosiłam się, że zostanę i to zrobię. Nazbierał się spory worek opakowań i plastikowych butelek. Wszystko wyrzuciłam do kontenera i wróciłam jeszcze na plebanię, aby się pożegnać. Nie zastałam księdza na sali lecz w swoim gabinecie. Tam moją uwagę przykuło jego zdjęcie z Afryki. Stał pomiędzy młodymi ludźmi i wyglądało to jak zdjęcie klasowe. Powiedziałam do niego:

-Trochę księdzu zazdroszczę, że zwiedził ksiądz taki kawałek świata.

-Masz rację, zwiedziłem trochę tego świata, ale nie wiedziałem, że ma aż takie oblicza.

-Opowie mi ksiądz, jak został egzorcystą?

Trochę się przestraszyłam, że zadałam zbyt bezpośrednie pytanie. Jednak on się zgodził. 

Pamiętnik egzorcystyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz