I. Wpis w pamiętniku

122 8 0
                                    

Postanowiłam na koniec spisać moje wspomnienia w jednym celu - aby prawda wyszła na jaw. Nie wiem kto znajdzie ten pamiętnik, ale chcę, aby to własnie on dowiedział się prawdy. Nie jest to zwykły pamiętnik, gdyż został spisany już po wszystkim i nie pamiętam szczegółowych dat kiedy to się wydarzyło. Nikt mi teraz nie wierzy i zapewne nie będzie chciał uwierzyć w to, co będę chciała napisać. Wielu uzna mnie za wariatkę, jak mojego bliskiego przyjaciela, który naprawdę miał rację. To on odkrył prawdę. Poznał odpowiedzi, które dotyczą sensu istnienia dobra i zła. Odnalazł Boga i Szatana. Kiedy ktoś znajdzie moje zapiski, mnie już w moim mieście nie będzie. Wszystko to przez niesłuszne oskarżenia, które padły pod moim adresem. 

Tą historię rozpocznę od wstrząsu, jakiego doznałam w pierwszy dzień posługi pomocnika egzorcysty. Moim mentorem był ksiądz Kowalski. Miał czterdzieści lat i był spokojnym człowiekiem. Chudy, niskiego wzrostu i uwielbiał grać na gitarze. Młodsi go uwielbiali, ale starsi uważali go za fajtłapę. Zawsze chodził uśmiechnięty i był miły dla swoich parafian. Był dobrym człowiekiem. Idąc do domu opętanego ksiądz powiedział, abym się nie odzywała, jeśli opętany będzie chciał się o coś pytać. Jeśli będzie coś o mnie mówił, mam na to nie reagować i najlepiej go nie słuchać. Opętany nazywał się Marcin. Gdyby nie to, siedziałby w gimnazjum i dokuczał nauczycielom. Ksiądz przywitał się z roztrzęsioną matką. Nie spała i mogłabym powiedzieć, że osiwiała ze stresów. Zapytała go, czy medalion został zniszczony. On odpowiedział, że tak. Zapewne liczyła, że jej syn wróci do niej kiedy ta przeklęta rzecz zostanie zniszczona. Niestety to była tylko furtka dla niezapowiedzianego gościa, który nie miał ochoty wychodzić. Zapewnił ją, że potrwa to jeszcze kilka razy i Marcin powinien do niej wrócić. Następnie poprosił ją, aby wyszła z domu. Wtedy udaliśmy się do jego pokoju. Zmierzając w tamtym kierunku usłyszeliśmy gwar wielu ludzi. Po otwarciu drzwi, głosy ustały i rozległo się stukanie zębami. Marcin leżał przywiązany do łóżka. Wyginał się jak tylko mógł, aby dosięgnąć do krępujących jego nadgarstków pasków, które chciał rozgryźć. Kiedy nas zauważył, zapytał się nas: "Dzisiaj we dwoje przyszliście mi obciągnąć mojego biednego k*****a?". Popatrzył się na mnie swoimi czerwonymi oczami. Były przekrwione, a nawet wypełnione krwią. Jego skóra stała się biała, a pamiętałam go, jako opalonego chłopaka. Twarz miał wychudzoną. Wargi miał okropne. Musiał je gryźć. Egzorcysta wyciągnął modlitewnik, różaniec i krzyż. Opętany się skrzywił. Drażniły go te symbole. Kiedy się przeżegnaliśmy się kilka razy, porzucał się na boki. Uklękliśmy i ksiądz zaczął odprawiać egzorcyzmy, a ja jego słowa zaczęłam powtarzać za nim. Tak było na początku. Pierwszy z wielu egzorcyzmów.

Pamiętnik egzorcystyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz