Białe światło przeniosło mnie do miejsca, gdzie poczułam spokój. Czułam się w jakiś sposób wolna, a w sercu miałam ciepło. Wokół mnie panowała pustka. Stałam na białym podłożu o gołych stopach. Popatrzyłam się na swoje ręce i swoje ubranie. Znalazłam się tutaj jakbym wyszła prosto z łóżka, do którego byłam przywiązana i gdzie były odprawiane nade mną egzorcyzmy.
Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Niebyło dokąd pójść. Miejsce bez żadnego punktu zaczepienia, a przede wszystkim horyzontu. Tylko pustka. Po chwili usłyszałam cichy płacz. Znałam ten głos. Była to Anita. Leżała skulona na ziemi kilka metrów ode mnie. Cała się trzęsła z płaczu i tuliła się we własnych ramionach. Wyglądała tak, jakby była obdarta z własnej godności. Bita i poniżona. Moją uwagę przykuły jej oczy. Były całe czarne. Tak płakał demon.
-Pokonałaś go, moja córko.
Odwróciłam się za siebie. Były to słowa mojego ojca, który stał za mną z moim bratem. Przypomniałam sobie ich sprzed wypadku, który spowodowałam. Wyglądali tak samo jak przed wejściem do samochodu w którym zginęli. Szybko doszło do mnie:
-Umarłam prawda? To tak wygląda niebo? Biała pustka.
Uśmiechnęli się do mnie. Potem ojciec udzielił mi odpowiedzi:
-Nie moja droga, masz jeszcze jedną misję do wykonania. Musisz się zająć swoją mamą.
Z jednej strony mi ulżyło, a z drugiej musiałam im coś powiedzieć. Przez łzy wyrzuciłam z siebie:
-Tak bardzo was przepraszam. To przeze mnie zginęliście. To wszystko moja wina.
Ojciec z moim bratem podeszli do mnie bliżej. Tata poprosił:
-Nie córko, nie zadręczaj się już. Nie zniszczyłaś naszej rodziny. Uratowałaś ją. Gdyby nie twoja silna wola, matka została by sama. Padliśmy ofiarą zła, gdyż brakło w naszej rodzinie miłości. O to uczucie nie może nikt inny zadbać, jak tylko rodzice.
-Byłeś dobrym ojcem, a ty bratem.
Usłyszałam jęczenie. Była to Anita, która czołgała się po białej powierzchni. Zupełnie jak ranny człowiek, który nie mógł stanąć na nogi, a chciał dalej żyć. Zmierzała tam, gdzie nie było horyzontu. Krzyknęłam:
-Ona ucieka!
-Zostaw ją. Tego zła nigdy się nie pokona. Jednak możesz zrobić jedno. Żyć i kochać, a wtedy będzie bardzo słabe. Żegnaj córko.
-Żegnajcie - odpowiedziałam.
Poczułam, że to już koniec. Czułam się tak, jakby nie było medalionów, mojego opętania, śmierci w mojej rodzinie i walki z demonami.
W jednej chwili otworzyłam oczy i zabolała mnie klatka piersiowa. Zobaczyłam nad sobą egzorcystę. Skończył mnie reanimować, kiedy odzyskałam przytomność. Wzięłam głęboki wdech. Jak nowo narodzona. Przerażona podciągnęłam się na łóżku. Ksiądz Kowalski przysiadł się do mnie, dotknął dłonią mojego policzka i popatrzył mi się głęboko w oczy. Nie patrzyłam się w nie zbyt długo. Za nim stała moja mama. Kiedy ją zobaczyłam, rozpłakałam się ze szczęścia. Przyjaciel odpowiedział:
-Już po wszystkim.
Odstąpił ode mnie. Wtedy podeszła do mnie mama, który przytuliła mnie mocno.
Zło odeszło z naszej rodziny. Na podłodze leżał otwarty "Pamiętnik Egzorcysty". Z jego stron zaczęły znikać imiona demonów, a pojawiała się moja historia.
K O N I E C
Od autora:
Na początku tego zakończenia chciałem podziękować wszystkim tym, którzy przeczytali to dzieło i oddali na nie swoje głosy. W kilku momentach przyznaję, że doszło do błędów w prowadzeniu narracji lub stylistycznych. W każdej chwili mogłem je zmienić lub poprawić, jednak trzymałem się zasady tylko raz "Publikuj". Przygoda rozpoczęła się trzy lata temu. W pierwszym rozdziale pojawiły się głosy, że jak to "nastolatka może uczestniczyć w egzorcyzmach". Po ostatniej części jest już wszystko wiadomo. Wykorzystując konwencję horroru chciałem pokazać kilka odcieni zła. Rozpad rodziny, patologie i cierpienie. Dzięki temu z dodatkiem motywów opętania i egzorcyzmów powstało to dzieło. Kto wie co przyniesie przyszłość. Może to był wstęp do czegoś większego? :)
CZYTASZ
Pamiętnik egzorcysty
Horor"Walka z szatanem, tak charakterystyczna dla Archanioła Michała, jest ciągle aktualna, gdyż szatan ciągle żyje i działa wśród ludzi". - Św. Jan Paweł II. Nastoletnia Julia, która obwinia siebie o serie opętań w swojej miejscowości, postanawia od...