VII. Jak cierpią anioły? cz.2

48 3 0
                                    

Nawet nie zauważyłam, jak nade mną stanęła. Widziałam już w swoim życiu wiele złowrogich oczy, ale takiego wzroku to już dawno nie widziałam. Moja nauczycielka od matematyki chyba musiała mieć zły dzień, kiedy nakryła mnie na czytaniu bloga "Jak cierpią anioły?". Wypomniała mi:

-Znowu chcesz wylądować u dyrektora? Jak nie za pobicie, to za przeszkadzanie na lekcji.

Już miałam coś jej powiedzieć, ale się powstrzymałam. Dziewczyna, którą "pobiłam", była jej ulubienicą i widać było, że miała mi to za złe.

Koniec lekcji, początek gwaru na szkolnym korytarzu. Zmierzając do następnej klasy zauważyłam Anitę, czyli właśnie tą dziewczynę - autorkę tego blogu i posiadaczki przeklętego medalionu. Obok mnie stała Aneta. Zaczepiłam ją:

-Widzisz ją? To ta dziewczyna o której plotkowaliśmy!

-No i co z tego? - zapytała się po tym, jak rozglądnęła się po tłumie. Wyglądało to tak, jakby nie pamiętała o kogo chodzi.

"Ma medalion, który sprawia, że jego właściciel zostaje opętany przez diabła" - tego nie mogłam powiedzieć, więc rzekłam:

-Cała lekcję czytałam jej bloga. Muszę ją poznać.

Zostawiłam Anetę i pobiegłam za nią dyskretnie. Weszła do ubikacji, a za nią jakaś dziewczyna. To był dobry moment, aby z nią porozmawiać. Nie chciałam jej przestraszyć. Zaczęłam bardzo powoli i dokładnie poprawiać swoje usta. Dziewczyna, która weszła za Anitą opuściła łazienkę. Po chwili ona wyszła z kabiny i zaczęła myć ręce. Przywitałam się z nią:

-Cześć!

-Nie szukam dziewczyny...

Lekko mi szczęka opadła. Obróciłam to wszystko w żart. Ale jednak przez myśl mi przeszło: "Czy ludzie mają mnie za lesbijkę?". Odpowiedziałam:

-Ja też nie gram w tej lidze. Chciałam się zapytać o coś innego. Chodzi o ten medalion, który masz przyczepiony do torebki. Skąd go masz?

-Nie twój interes.

Spławiła mnie. W pewnym sensie myślała, że to zrobiła. Zakręciła kran i kiedy chciała już wyjść, zablokowałam wyjście ramieniem. Poprosiłam ją stanowczym głosem:

-To ważne.

-Kupiłam go w internecie komuś na prezent.

Miałam szczęście, że go zauważyłam. Ten "prezent" w nieświadomych dłoniach mógł zniszczyć komuś życie. Najlepszym wyjściem było odebranie go i powierzenie księdzu Kowalskiemu. Wystawiłam dłoń i poprosiłam:

-Oddaj mi go.

-Wynoś się ode mnie. 

-Jeśli nie chcesz po dobroci...

Zrobiłam szybki ruch ręki w kierunku jej torebki. Ona zrobiła unik, ale ja nie odpuszczałam. Zaczęłyśmy się szarpać. Nie mogłam powiedzieć, jakie grozi jej niebezpieczeństwo. Wolałam znowu wylądować u dyrektora, niż powiedzieć jej prawdę. Anita była mniejsza ode mnie o głowę i nie chciała przegrać. Musiałam sięgnąć po ostateczność. Uderzyłam ją z liścia w policzek. Krzyknęła z bólu i zamiast odpuścić, jeszcze bardziej się zdenerwowała. Ze łzami w oczach kopnęła mnie w kolano. Ten cios mnie zabolał. Wyszarpała swoją torebkę i uderzyła mnie w głowę. Zrobiłam kilka kroków do tyłu i wtedy poślizgnęłam się na mokrej podłodze. Stanęła nade mną  i krzyknęła ze złości:

-To wszystko co pozostało mi po moim bracie!!!

Potem wyszła z łazienki. Ten krzyk wyjaśnił wszystko. To ja przyczyniłam się do jej cierpienia, o którym dowiedziałam się później.


Pamiętnik egzorcystyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz