#10.

258 26 6
                                    

- Trzeba ruszyć ich szukać! -postanowiła Emma.

- Tak.- zgodził się Millard. -Jeżeli poluje na nas głucholec, tylko z Jacobem mamy jakieś szanse.

- Bardziej chodziło mi o to, żeby ich szukać, bo są naszymi przyjaciółmi.- stwierdziła Emma.

- A, tak, jasne. -poprawił się chłopak.

- A co Enoch'iem?- spytała zatroskana Olive.- Jeszcze się nie obudził.

- Ktoś musi tutaj z nim zostać. - zadecydował Millard.

- A tym kimś będę ja.- postanowiła Olive. Nikt się nie sprzeciwiał.

- W takim razie cała reszta dzieli się na dwie grupy. - rzuciła Emma. - Millard, Rose, Fiona i Bronwyn, wy przeszukacie  północno zachodnią część wyspy. Ja, Horace, Claire i Hugh poszukamy po drugiej stronie. - zarządziła jasnowłosa. Potem jeszcze zwróciła się do Olive: - Mogłabyś użyczyć nam światła?- spytała.

Juz po chwili każdy trzymał pochodnię świecącą płomieniami.
Wyszli, a rudowłosa została w jaskini.

**********

- Bliźniaki! To nie jest śmieszne! -krzyczał Jake. Sam juz nie wiedział, gdzie jest i gdzie jest jaskinia.

Przystanął na chwilę by pożądnie się rozejrzeć. Nagle coś usłyszał. Nie potrafił stwierdzić, co to takiego, ale był pewien że to nie głucholec. Podąrzył w kierunku odgłosów.

Z każdym krokiem dźwięk był coraz wyraźniejszy, aż rozpoznał pojedyncze słowa, takie jak: banda, łódź i osobliwcy.

Stąpał powoli i cicho. W końcu znalazł się na tyle blisko, żeby, skryty za drzewami, usłyszeć monolog dziewczyny. Po chwili zobaczył coś jeszcze: bracia Bliźniaki byli przywiązani do jednego z drzew grubą liną. Jake znieruchomiał i zaczął podsłuchiwać.

- Jeżeli macie łódź, płynę z wami, czy wam się to podoba, czy nie. - rozległ się głos dziewczyny. - Jeśli łodzi nie macie, zapewne posiadacie jakiś inny transport by opuścić wyspę. - stwierdziła. Denerwowało ją, że dwaj bracia nawet się do niej nie odezwali.

Jake, oparty o korę drzewa nie zwrócił uwagi na jedno: dziewczyna nosiła maskę. Czarna maska z otworem na oczy i usta rozciagała się na całej twarzy. Po chwili zauważył coś jeszcze: zamaskowana panienka posiadała broń; długi, szpiczasty miecz, schowany w pochwie na przypiętym srebrnym pasie.

- To się muszkieterka znalazła. -szepnął niemal bezgłośnie. Dziewczyna za to kontynuowała swoją wypowiedź.

- Myślicie, że dacie rade przemilczeć całą sprawę? Może jesteście osobliwi, ale to nie znaczy że puszczę was bez wyjaśnień. W lesie czycha niewidzialny potwór, a to jego teren, więc radzę wam nawijać ile wiecie. - groziła.

Jacob podjął decyzję o wyjściu z kryjówki. Jeżeli ta wariatka chciała zrobić coś jego przyjaciołom, musiał im pomóc.

- Zostaw ich. - rzucił wyłaniając się zza drzewa. Nawet nie spostrzegł kiedy ostrze miecza zostało skierowane w jego stronę.

-Śmiesz mi rozkazywać? - warknęła dziewczyna. Miała lśniące, długie czarne włosy, a spod maski kruczego koloru spoglądały na chłopaka surowe, zimne jak lód błękitne oczy.

Jacob cofnął się o krok.

- Chciałem tylko powiedzieć, że oni nie mówią. Nigdy. Dlatego nie ma sensu, żebyś ich o coś pytała. -wytłumaczył. Dziewczyna niemal niezauważalnie cofnęła broń o kilka milimetrów.

-To może ty mi coś powiesz?- rzuciła tajemniczo. Chłopak przełknął ślinę.

-Kim jesteś? -spytał.

- Teraz rozmawiamy o tobie.- zauważyła czarnowłosa. - Kim ty jesteś?

- Mam na imię Jake. - odparł krótko.

- W takim razie, Jake, kim są twoi dwaj przyjaciele?- wskazała na Bliźniaków.

- Jesteśmy osobliwi. Ale, z tego co słyszałem, chyba się już połapałaś.  - stwierdził.

- Widziałam was więcej. Na brzegu. Czego tutaj szukacie?- spytała chłodno.

- Powiedzmy, że nie mamy nie wiadomo jakiego super transportu, więc musieliśmy się gdzieś zatrzymać. W najbliższym czasie chcemy odpłynąć. - wyjaśnił.

- A dokąd płyniecie?

- W stronę Walii. Tam czeka na nas nasza ymbryna.

- Ymbryna, tak?- powtórzyła.- Zatem musicie żyć w pętli, mam rację?

- Tak, ale nasza stara pętla się zamknęła. Pani Peregrine powiedziała że znalazła dla nas nowy dom. Kiedy już się z nią spotkamy, zaprowadzi nas tam. - odpowiedział chłopak.- Jesteś osobliwa, mam rację?

- Istotnie, ale nie dziele się taką informacją z innymi. - rzuciła.

- Możesz wypuścić Bliźniaki?- poprosił Jake.

- Ach, ależ oczywiście! Gdzież moje maniery!- roześmiała się dziewczyna.- Teraz, kiedy wiem, na czym stoję, twierdzę że z twojej strony nic mi nie grozi. Chętnie wybiorę się razem z tobą, by poznać resztę twoich rówieśników. - postanowiła.

- Jeśli na to masz ochotę, myślę że przyjmą cie ciepło. - stwierdził chłopak. Dziewczyna schowała miecz do pochwy na pasie.

- Grace.- rzuciła, przedstawiając się. - Jakże miło mi wreszcie z kimś porozmawiać. Od kilku dni siedzę tutaj, na wyspie i nawet nie mam się do kogo odezwać.

- A Rose?

- Kto to taki? -zdziwiła się .

- Mieszka tu. Nie widziałaś jej?  - rzucił Jacob.

- Niestety nie, a szkoda, ponieważ przez te kilka dni strasznie doskwierała mi samotność.- użalała się.

Grace wyciągnęła jeszcze miecz by przeciąć linę krępującą braci Bliźniaków, po czym schowała broń i zdjęła maskę, a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech.

Jacob zaniemówił. Była przepiękna.

Teraz, gdy zdjęła maskę można było zobaczyć jak przepełniona jest wdziękiem, jaką jest delikatna.

 Nie dało się tego zauważyć, kiedy paradowała z bronią posuwając ją chłopakowi pod gardło.

- Ruszamy? - założyła maskę spowrotem.

Osobliwe Poszukiwania Pani PeregrineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz