#Retrospekcja Sharona

60 6 18
                                    

Tuż po tym jak moja córka i jej przyjaciele odchodzą, ja wchodzę spowrotem do zepsute machiny.

Nie. Nie zepsutej. Ten stary helikopter nigdy jeszcze się nie zepsuł i nigdy się nie zepsuje. Nie ma mowy. Po moim trupie.

Wygląda na to, że pora wyrównać pewne rachunki, ale najpierw trzeba znaleźć sposób aby się stąd gdziekolwiek ruszyć.

Kiedy siadam spowrotem za sterem w kabinie helikoptera obrzucam spojrzeniem wszystko dookoła. Otwieram schowek umieszczony tuż nad głową pasażera obok - na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała moja córka - i wyjmuję stamtąd małą krótkofalówkę.

Jednocześnie ze schowka wypada stara pogneciona wizytówka z napisem "Sharon: tanie rejsy wycieczkowe na ląd bez powrotu". Stare dobre czasy, kiedy zamiast helikoptera używałem zwykłej szalupy. Ale czasy się zmieniają. Za nic nie oddałbym helikoptera.

Z odrobiny sentymentu jaki mi pozostał chowam wizytówkę do kieszeni kurtki i szwytam krótkofalówkę, klikając kilka przycisków.

Po kilku sygnałach odzywam się:

- Anna, tu Sharon, chciałbym, żebyś mi pomogła. To nie jest prośba. Mam kłopot z maszyną na drugim końcu Poletka. I zanim powiesz, że znów latałem tym dla rozrywki wiedz, że poprosiła mnie o to córka. Nie zrobiłbym tego gdybym wiedział, że stanie się tak jak się stało. Diabli! Trzeba to w końcu skończyć, a ty mi pomożesz. Oni nie psuli by mi maszyny bez powodu, chcą mnie wezwać. - zaczynając myśleć, że trochę mnie ponosi, rozłączam się i czekam na odzew.

I tak jak się spodziewałem, nie czekam długo, bo już po kilku sekundach z urządzenia wydobywa się głos mojej ulubienicy:

- Sharon, ty cholerny głupcze! - jak zwykle bez przywitań. - Myślałam, że to skończony temat. Jak zwykle ktoś musi ratować ci tyłek.

To tyle. Rozłączyła się.

Mimo tego pewność, że Anna przybędzie jest niemal tak wielka jak fakt, że świat nie jest płaski.

Jeszcze raz spoglądam na szkody, z jakimi musiał zmierzyć się helikopter. Powybijane szyby, zalany silnik, przekrzywione lusterka...

- No już, tatuś cię odpicuje i będziesz jak nowy.- mówię do machiny, bardzo czule.

Moja córka - Karolina - nigdy nie potrzebowała czułości. Wręcz przeciwnie. Gdy się ją jej okazywało, robiła sie jeszcze zimniejsza. Wdała się w ojca.

Nie wiem niestety, jak jest z Darią...

Czekając na Annę - co nie dało mi wcale Bóg wie ile czasu, bo ta kobieta ma szybszą reakcję niż dźwięk - próbuję jako tako zrobić porządek z silnikiem, a gdy w końcu dociera do mnie pomoc, jestem na powrót cały mokry i wyklinam pod niebiosa osobę, która jest za to wszystko odpowiedzialna.

- Uspokój się, bo sprawiasz wrażenie jeszcze większego wariata niż faktycznie jesteś. - słyszę głos Anny. Odwracam się od helikoptera, żeby stanąć z nią twarzą w twarz.

Co nie było najlepszym pomysłem, bo w porównaniu z moją twarzą i uśmiechem wywołanym faktem, że ją widzę, ona wykrzywiała usta w grymasie mającym mi przekazać, że marnuje na mnie czas.

- Aniu kochana... - zaczynam, podchodząc do niej z otwartymi ramionami, jednak ona odchodzi, żeby pezyglądnąć się maszynie.

- Jesteś pewny, że to ona jest temu winna?- pyta, a ja podchodzę do niej i pokazuję jej silnik, który przed chwilą czyściłem.

- Był mokry, bo wpadł w wodę, ale cały przysypany tym cholernym złotym pyłem. Kto jak nie ona? - odpowiadam.

- Wiesz, gdzie teraz przebywa? - kontynuuje Anna, a ja zastanawiam się, czy przybyła mi pomóc czy mnie przesłuchiwać.

Osobliwe Poszukiwania Pani PeregrineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz