Sabrina i jej kompani wprowadzili podopiecznych pani Peregrine do kamienicy. Szli schodami, które zakręcały jak tylko mogły, tak aby komuś kto po nich idzie zakręciło się w głowie, jednak jak Jake zdążył słusznie zauważyć, Sabrina i jej paczka nie miała z tym problemu.
Na ścianach dookoła wisiały najróżniejsze rzeczy; obrazy, wypchane zwierzęta, kości a nawet ludzkie kończyny.
- Czy to... prawdziwe...?- spytała przerażona Sofia, wskazując przybitą do ściany dłoń.
- Nie, no coś ty.- roześmiała się Paige.- Gdyby były prawdziwe, Thomas już dawno by je zjadł. - dodała i posłała chłopakowi zalotne spojrzenie. On jednak nie zareagował, więc Sofia stwierdziła, że albo jest przygłupi, albo niezainteresowany. Albo i to i to.
- Dlaczego... zjadłeś rękę tamtemu dziecku...?- spytała niepewnie Emma.
- Jestem lodożercą. - odparł spokojnie Thomas. W oczach Emmy pojawił się strach. Odsunęła się nieznacznie. - Nie karmię się osobliwcami. To jak bycie kanibalem. Zwykli ludzie to co innego.- stwierdził.
- To twoja osobliwośc...?- zdziwił się Millard. - Chyba nie rozumiem...- przyznał.
- Stary, popatrz tylko na siebie.- rzucił Thomas mierząc wzrokiem latające ubrania Millarda. - Jedziemy na tym samym wózku. Ty masz swój osobliwy wygląd, a ja swój osobliwy układ pokarmowy, który nie trawi niczego innego jak ludzkie mięso. - wyjaśnił, jakby to było oczywiste.
- Często robicie pogrom wioski?- spytał Enoch. - Zawsze wygląda tak spektakularnie?
- Od czasu do czasu. - prychnęła Sabrina.
Doszli na szczyt schodów i weszli w korytarz.
- W tamtym gabinecie czai się zło. - uśmiechnęła się diabolicznie Sabrina. Wskazała wielkie czarne wrota na końcu korytarza i gestem zapraszającym ponagliła osobliwców do dalszej samotnej wędrówki przez hol.
- Jak nazywa się wasza ymbryna?- spytał zaniepokojony Cameron.
Znów miał zaszczyt zobaczyć te uśmiechy psychopatów.
- Panna Gerda Vulture. Jest sępem. - rzuciła krótko Sabrina, po czym dmuchnęła czarnym dymem dookoła, a gdy mgła opadła, nikogo z pogromców nie było na korytarzu.
Emma przełknęła ślinę. Podeszła do wielkich drzwi i musnęła palcami kołatkę. Reszta poszła w ślad za nią, a już po chwili dziewczyna zapukała w dębowe drzwi.
Nikt nie usłyszał słowa zachęty, aby wejść. Mimo tego Emma pchnęła wrota, a one otworzyły się z długim i głośnym skrzypnięciem.
Pokój w środku był cały obłożony książkami. Od góry do dołu, na regałach, pułkach, poukładane krzywo, na najróżniejsze sposoby.
Osobliwi weszli głębiej do pomieszczenia, które okazało się isntym małym labiryntem.Przeszli pomiędzy regałami i stertami książek, aż w końcu ujrzeli kobietę siedzącą przy biurku tyłem do nich.
- Halo...? - zaczęła nieśmiało Emma. Przestraszyła się, słysząc własny głos, rozchodzący się po całym labiryncie książek. Jakby każde jedno małe drganie jej głosu wzniosło się w powietrze jak ona, po czym wsiąkło w karty książek dookoła. - Panna... Vulture...? Jesteśmy...- Nie dokończyła, bo kobieta gwałtownie wstała od stołu, zmieniając się w ptaka.
W wielkiego, łysego sępa, na widok którego Claire zapiszczała ze strachu.
Ptak wzniósł się tak gwałtownie w ich stronę, że Emma myślała, że to atak, ale sęp zatrzymał się przed nią i zmienił spowrotem w kobietę, która mierzyła wzrokiem wszystkich zgromadzonych.
- Nie obchodzi mnie kim jesteście, i jak znaleźliście się w mojej pętli. Jesteście osobliwi, bo tu weszliście. To mi wystarczy.- zagrzmiał jej głos. On nie wchłonął w książki, tak jak głos Emmy. Ten głos odbijał się od nich, tak jakby się go bały.
- Sabrina nas przyprowadziła.- wyszeptała zmieszana Emma.
Kobieta jakby się uspokoiła.
- Ah, tak. Rozumiem. - odeszła kilka kroków. - Może... nie zrobiłam na was dobrego wrażenia, ale cóż... rzadko kiedy miewamy gosci...- oblizała ukradkiem usta.
- Nie dziwię się...- wyszeptał do Emmy Enoch.
- Proponuję, abyście zostali na kolację.- wysyczała a w jej głosie nie pobrzmiewała propozycja tylko nakaz.
Emma szybko i energicznie pokiwała głową.
- Jeśli to sprawi pani przyjemność...- zaczęła. - Ale przeszliśmy kawał drogi ponieważ...
- Ah, wszystko opowiecie mi przy stole!- przerwała jej z udawanym entuzjazmem. - Nie potrafię dokładnie słuchaj gdy nie mam kielicha wina w dłoni. - dodała. - Za chwilę każde nakryć do stołu. - zawiadomiła a po chwili wydarła się tak głośno i tak przeraźliwie, że niektórzy z osobliwców zatkali uszy. - Cassandra! Stół, ale już!- wrzasnęła, po czym dodała: - Ronan! Do mnie!
Wtem do pokoju wpadł Ronan i stanął upierajac się ręką o framugę drzwi.
- Co ci mówiłam o moich dębowych drzwiach!? Zabieraj mi natychmiast te łapę! Jeszcze mi brakuje żebyś podpalił mi gabinet!- skarciła go poirytowana.- Zaprowadz naszych gości do salonu. Teraz.- nakazała karcąc go wzrokiem, po czym znów usiadła do biurka.
Osobliwi wyszli na korytarz, a Ronan zamknął drzwi, nic nie robiąc sobie z zakazu dotykania dębowych wrót.
- Panna Vulture jeszcze niekoniecznie wie, że większość jej podopiecznych kontroluje swoje osobliwości.- popatrzył wymownie na Olive i jej czarne rękawiczki. - Musisz się jeszcze wiele nauczyć, co?- uśmiechnął się do niej.- Chodźmy zatem do salonu, gdzie poczekamy na kolację. - powiedział, obejmując Olive ramieniem i prowadząc ją korytarzem.
Enoch kipiał ze wściekłości.
Ale jestem fajna! To już dzisiaj 6 rozdział;) Tak to jest jak się przez miesiąc nie pisze a potem nagle do tego wraca. Jest wena!
CZYTASZ
Osobliwe Poszukiwania Pani Peregrine
FanfictionJake i jego osobliwi przyjaciele ratują panią Peregrine przed eksperymentem w Blackpool, ale kiedy myślą, że mogą bezpiecznie wracać do domu, okazuje się, że czeka ich jeszcze niezliczona ilość nowych niebezpiecznych przygód, nowych przyjaciół i now...