#80.

94 16 9
                                    

Sabrina i jej kompani wprowadzili podopiecznych pani Peregrine do kamienicy. Szli schodami, które zakręcały jak tylko mogły, tak aby komuś kto po nich idzie zakręciło się w głowie, jednak jak Jake zdążył słusznie zauważyć, Sabrina i jej paczka nie miała z tym problemu.

Na ścianach dookoła wisiały najróżniejsze rzeczy; obrazy, wypchane zwierzęta, kości a nawet ludzkie kończyny.

- Czy to... prawdziwe...?- spytała przerażona Sofia, wskazując przybitą do ściany dłoń.

- Nie, no coś ty.- roześmiała się Paige.- Gdyby były prawdziwe, Thomas już dawno by je zjadł. - dodała i posłała chłopakowi zalotne spojrzenie. On jednak nie zareagował, więc Sofia stwierdziła, że albo jest przygłupi, albo niezainteresowany. Albo i to i to.

- Dlaczego... zjadłeś rękę tamtemu dziecku...?- spytała niepewnie Emma.

- Jestem lodożercą. - odparł spokojnie Thomas. W oczach Emmy pojawił się strach. Odsunęła się nieznacznie. - Nie karmię się osobliwcami. To jak bycie kanibalem. Zwykli ludzie to co innego.- stwierdził.

- To twoja osobliwośc...?- zdziwił się Millard. - Chyba nie rozumiem...- przyznał.

- Stary, popatrz tylko na siebie.- rzucił Thomas mierząc wzrokiem latające ubrania Millarda. - Jedziemy na tym samym wózku. Ty masz swój osobliwy wygląd, a ja swój osobliwy układ pokarmowy, który nie trawi niczego innego jak ludzkie mięso. - wyjaśnił, jakby to było oczywiste.

- Często robicie pogrom wioski?- spytał Enoch. - Zawsze wygląda tak spektakularnie?

- Od czasu do czasu. - prychnęła Sabrina.

Doszli na szczyt schodów i weszli w korytarz.

- W tamtym gabinecie czai się zło. - uśmiechnęła się diabolicznie Sabrina. Wskazała wielkie czarne wrota na końcu korytarza i gestem zapraszającym ponagliła osobliwców do dalszej samotnej wędrówki przez hol.

- Jak nazywa się wasza ymbryna?- spytał zaniepokojony Cameron.

Znów miał zaszczyt zobaczyć te uśmiechy psychopatów.

- Panna Gerda Vulture. Jest sępem. - rzuciła krótko Sabrina, po czym dmuchnęła czarnym dymem dookoła, a gdy mgła opadła, nikogo z pogromców nie było na korytarzu.

Emma przełknęła ślinę. Podeszła do wielkich drzwi i musnęła palcami kołatkę. Reszta poszła w ślad za nią, a już po chwili dziewczyna zapukała w dębowe drzwi.

Nikt nie usłyszał słowa zachęty, aby wejść. Mimo tego Emma pchnęła wrota, a one otworzyły się z długim i głośnym skrzypnięciem.

Pokój w środku był cały obłożony książkami. Od góry do dołu, na regałach, pułkach, poukładane krzywo, na najróżniejsze sposoby.

Osobliwi weszli głębiej do pomieszczenia, które okazało się isntym małym labiryntem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Osobliwi weszli głębiej do pomieszczenia, które okazało się isntym małym labiryntem.

Przeszli pomiędzy regałami i stertami książek, aż w końcu ujrzeli kobietę siedzącą przy biurku tyłem do nich.

Przeszli pomiędzy regałami i stertami książek, aż w końcu ujrzeli kobietę siedzącą przy biurku tyłem do nich

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Halo...? - zaczęła nieśmiało Emma. Przestraszyła się, słysząc własny głos, rozchodzący się po całym labiryncie książek. Jakby każde jedno małe drganie  jej głosu wzniosło się w powietrze jak ona, po czym wsiąkło w karty książek dookoła. - Panna... Vulture...? Jesteśmy...- Nie dokończyła, bo kobieta gwałtownie wstała od stołu, zmieniając się w ptaka.

W wielkiego, łysego sępa, na widok którego Claire zapiszczała ze strachu.

Ptak wzniósł się tak gwałtownie w ich stronę, że Emma myślała, że to atak, ale sęp zatrzymał się przed nią i zmienił spowrotem w kobietę, która mierzyła wzrokiem wszystkich zgromadzonych.

- Nie obchodzi mnie kim jesteście, i jak znaleźliście się w mojej pętli

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Nie obchodzi mnie kim jesteście, i jak znaleźliście się w mojej pętli. Jesteście osobliwi, bo tu weszliście. To mi wystarczy.- zagrzmiał jej głos. On nie wchłonął w książki, tak jak głos Emmy. Ten głos odbijał się od nich, tak jakby się go bały.

- Sabrina nas przyprowadziła.- wyszeptała zmieszana Emma.

Kobieta jakby się uspokoiła.

- Ah, tak. Rozumiem. - odeszła kilka kroków. - Może... nie zrobiłam na was dobrego wrażenia, ale cóż... rzadko kiedy miewamy gosci...- oblizała ukradkiem usta.

- Nie dziwię się...- wyszeptał do Emmy Enoch.

- Proponuję, abyście zostali na kolację.- wysyczała a w jej głosie nie pobrzmiewała propozycja tylko nakaz.

Emma szybko i energicznie pokiwała głową.

- Jeśli to sprawi pani przyjemność...- zaczęła. - Ale przeszliśmy kawał drogi ponieważ...

- Ah, wszystko opowiecie mi przy stole!- przerwała jej z udawanym entuzjazmem. - Nie potrafię dokładnie słuchaj gdy nie mam kielicha wina w dłoni. - dodała. - Za chwilę każde nakryć do stołu. - zawiadomiła a po chwili wydarła się tak głośno i tak przeraźliwie, że niektórzy z osobliwców zatkali uszy. - Cassandra! Stół, ale już!- wrzasnęła, po czym dodała: - Ronan! Do mnie!

Wtem do pokoju wpadł Ronan i stanął upierajac się ręką o framugę drzwi.

- Co ci mówiłam o moich dębowych drzwiach!? Zabieraj mi natychmiast te łapę! Jeszcze mi brakuje żebyś podpalił mi gabinet!- skarciła go poirytowana.- Zaprowadz naszych gości do salonu. Teraz.- nakazała karcąc go wzrokiem, po czym znów usiadła do biurka.

Osobliwi wyszli na korytarz, a Ronan zamknął drzwi, nic nie robiąc sobie z zakazu dotykania dębowych wrót.

- Panna Vulture jeszcze niekoniecznie wie, że większość jej podopiecznych kontroluje swoje osobliwości.- popatrzył wymownie na Olive i jej czarne rękawiczki. - Musisz się jeszcze wiele nauczyć, co?- uśmiechnął się do niej.- Chodźmy zatem do salonu, gdzie poczekamy na kolację. - powiedział, obejmując Olive ramieniem i prowadząc ją korytarzem.

Enoch kipiał ze wściekłości.

Ale jestem fajna! To już dzisiaj 6 rozdział;) Tak to jest jak się przez miesiąc nie pisze a potem nagle do tego wraca. Jest wena!

Osobliwe Poszukiwania Pani PeregrineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz