Millard podszedł do Rose.
- My... Nie chcieliśmy...- mówił drżącym głosem.
- Jasne że chcieliście! - roześmiała się Grace.- Na dodatek zrobiliście to podstępem.-dodała.
W jednej chwili Rose wpadła w furię.
- Myślałam że jesteście przyjaciółmi! - wrzeszczała. - Nie chcę was znać! Wszyscy jesteście popaprani! - Millard próbował ja uspokoić; na marne. - Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę na was patrzeć! - krzyczała bez opamiętania. - Cały czas wam pomagałam!- wrzeszczała bez opamiętania.- Miałam nadzieję, że kiedy zabraliście mnie z tej idiotycznej wyspy, w końcu wszystko będzie dobrze! - łzy lały jej się z oczu. - Jesteście potworami!
-Takie właśnie są dzieci. - podsumował Enoch. - Zrobisz coś nie po ich myśli, a one twierdzą że cały świat się wali. -dodał przewracając oczami.
W każdej innej sytuacji Emma, Jacob albo ktoś inny upomniał by chłopaka, ale teraz nie było na to czasu.
W jednej chwili Rose wydała z siebie okropnie przeraźliwy pisk.
W następnej seknudzie zmieniła się w wielkiego, błękitnego smoka...
- No świetnie. - stwierdził z sarkazmem Enoch. - Chcecie być lekko podsmarzeni, czy może bardziej zgrillowani? - dodał.
- Enoch! To naprawdę nie pora na żarty! - upomniała go Emma.
- Ja tylko twierdzę, że szanowna koleżaneczka Millarda za chwilę zabawi się w kucharza, traktując nas jako składniki.- rzucił obojętnie Enoch.
- To może w końcu przestałbyś narzekać, ze wszystkiego robić problem i zwalać winę na nas a sam zaczął coś robić, co?!- zirytowała się jasnowłosa.
- Faktycznie, że wszystkiego robie problem. Bo wielki wściekły smok to przecież drobnostka!
- Przestańcie się kłócić! -nakazała Fiona.- Zróbmy coś! -krzyknęła do reszty.
- Nic nie zrobicie. - rzuciła Grace. -No, przynajmniej część z was.
- O czym ona mówi? - zdziwił się Jacob.
- O nie... - jeknęła Emma.
- Jake! -krzyknęła Grace. - Podejdz tu!-nakazała.
Chłopak rozejrzał się dookoła po czym spojrzał na Grace. Nie mógł się opierać, nie dałby rady. Posłusznie ruszył w stronę dziewczyny.
- Znakomicie. - pochwaliła. - A teraz... - zamyśliła się chwilowo. - Idź otworzyć bramę do twierdzy!- nakazała.
Jacob, pod wpływem czaru, mimo słów wykrzykujacej Emmy, podszedł do koła, na które naciągnięta była liną i z wielkim wysiłkiem zaczął ciągnąć.
- Trochę to potrwa.- stwierdziła zniesmaczona Grace. - Nie ma za grosz siły. - dodała. - W takim razie ktoś musi mu pomóc.- zmierzyła tłum osobliwców wzrokiem, jakby się zastanawiała, kogo teraz wykorzystać.
Istotnie tak było.
-No dobrze.-zwróciła się do grupy.- Pora na Pana O'Connora. - uśmiechnęła się złowrogo.- Mówisz że homunkulusy słuchają się ciebie jak marionetki, tak? W takim razie teraz zobaczysz jak twoje zabawki się czują, kiedy nimi dyrygujesz!- znów się zaśmiała. - Pomóż temu błaznowi!- nakazała.
- Enoch, nie rób tego...- prosiła Olive.
Chłopak obejrzał się na nią. Potem spojrzał na Grace. Ruszył w kierunku czarnowłosej. Potem skierował się w stronę Jacoba i zaczął ciągnąc z nim na uchwyt do otwierania wrót.
- Och, Bronwyn. - zaczęła Grace. - Na ciebie mój czar nie zadziała. A szkoda. Przydałabys mi się. Z tą swoją wielką siłą. Szkoda ze nie ma tu twojego brata, Victora. Przykro mi że głucholce wydłubały mu oczy, ale cóż... trzeba było trzymać się pętli... Tak samo było z wami! - uśmiechnęła się diabolicznie. - No bo Pomyślcie: gdyby wasz kochany Jake nie wyszedł z pętli, nie spotkałby ornitologa, który okazał się być panem Barronem. - zrobiła krótką przerwę.-Ale w sumie gdyby tego nie zrobił, nie osiagnęłabym tego co zaraz osiągnę...
- Właściwie, dlaczego pomagasz Cleytonowi!?- zdziwiła się Emma.
- Zastanow się, Blondi. Ja mu pomagam, czy on mnie?- zatrzymała wzrok na Emmie.
- Pomagasz upiorom zdobyć twierdze...- głośno myślała jasnowłosa. - A potem... -nagle zupełnie ją olśniło. - Zaczarujesz ich! Zmusisz, żeby oddali ci zamek! Będziesz z nich robiła swoich podwładnych! - przeraziła się.
- Czy to nie genialny pomysł? Upiory nie mają pojęcia, co zamierzam zrobić. - kolejny raz się zaśmiała.
- To ci nie wyjdzie!- stwierdził Millard.
-Jak to nie? Juz mi przecież wyszło. - popatrzyła na niewidzialnego chłopaka.- Ty!- zwróciła się do niego. - Podejdz tu!- rozkazała. Millard spełnił rozkaz. - To samo się tyczy reszty!- krzyknęła do pozostałych chłopców. Hugh, Horace i Bliźniaki ruszyli za Millardem.
Grace spojrzała na Enocha i Jacoba; juz prawie otworzyli bramę. - Hm... kto wie? Może uda się ich jeszcze jakoś wykorzystać?- odeszła w stronę bramy do twierdzy.
Rose w postaci smoka zbliżyła się do pozostałych dziewcząt.
-Rose! Uspokój się! Wszystko ci wyjasnimy!- obiecywała Emma. Popatrzyła w stronę Grace; brama całkowicie się otworzyła wiec dziewczyna wyszła z dziedzińca. Enoch i Jacke stali przy wyjściu i patrzyli się przed siebie.
- Olive! Idź pomóż chłopcom! - poleciła Emma. - Fiono, na ściankach rośnie bluszcz! Wiesz co robić! -zwróciła się do dziewczynki. Ta popędziła w stronę obrastającej twierdzę rośliny. -Bronwyn, ty i Claire mi pomożecie!- ruszyła przed siebie, w stronę smoka.
Dziewczynki podążyły za nią.
- Emmo, jesteś gotowa?- krzyknęła z oddali Fiona.
- Tak!- zapewniła jasnowłosa a dziewczynka za pomocą magii pokierowała do niej pnącze bluszczu.
Dziewczyna obwiązała się nim w pasie a drugą końcówkę podała Bronwyn. - Claire, przegryziesz line, kiedy dam znać. - poprosiła, a mała skinęła głową.
Emma odpięła ołowiane buty i uniosła się do góry.
Poleciała w stronę smoka...
CZYTASZ
Osobliwe Poszukiwania Pani Peregrine
FanficJake i jego osobliwi przyjaciele ratują panią Peregrine przed eksperymentem w Blackpool, ale kiedy myślą, że mogą bezpiecznie wracać do domu, okazuje się, że czeka ich jeszcze niezliczona ilość nowych niebezpiecznych przygód, nowych przyjaciół i now...