#100.

81 14 16
                                    

Finlay stał chwilę nieruchomo, rozglądając się.

- Niby co mam wskrzesic? - spytał w końcu obojętnie. Uważnie przyglądał się jak Cassandra podaje coś Ronanowi.

- Wskrześ Augusta. - Ronan wyciągnął w jego stronę rękę trzymającą słoik. Na jego dno opadł szary osad, czyli martwy chłopiec-dym.

Finlay wymienił spojrzenie z Jacobem i Emmą. Ostrożnie wziął do ręki słoik.

**********

Godzinę wcześniej.

Enoch szedł korytarzem promu, zaglądając do każdego pomieszczenia jakie napotkał.

W jednej ręce ściskał małą zakorkowaną buteleczkę z fioletową cieczą na wszelki wypadek.

Przemierzał kolejne piętro promu, gdy nagle usłyszał ciche tupanie dobiegajace zza progu korytarza. Natychmiast się odwrócił i odkorkował buteleczkę z trucizną i stanął jak słup soli kiedy zza rogu wybiegł Addison.

- Ugh, Pan Pies. - Enoch odetchnął z ulgą.- Dlaczego nie zostałeś z resztą? -spytał oburzony.

- Odpowiedź jest prosta.- zaczął Addison.- Może oni wszyscy twierdzą, że zdołasz odnaleźć Rose, ale ja wiem że bez mojej pomocy tego nie zrobisz. - wyjaśnił.

- Niby jak chcesz mi pomóc?- prychnął.

- Ależ Panie Egoisto, Pan nie docenia moich umiejętności tropiących. - oburzył się Addison.- Rose Barron, jak już zdążyłem pojąć, jest nieśmiertelna. - Enoch skinął głową. - Zdążyłem także pojąć, jak pachną osobliwcy o darze nieśmiertelności, mając styczność z Panienką Karoliną, oraz okrutną Panienką Grace. - powiedział. - Skoro zatem posiadam takową wiedze, znajdę Rose szybciej niż ty.

- Sabrina nie zreflektowała się że Cię z nimi nie ma?- zdziwił się chłopak.

- Oburzające, nie prawdaz?- odparł Addison.- Podjąłem to ryzyko.

- Zatem dobrze, Panie Psie. Ruszajmy, zanim nas wykryją. - postanowił Enoch.

- Aż tak się boisz, że twój brat bliźniak nie sprosta roli jaką ma za Ciebie odegrać?- prychnął Addison.

- Bardzo śmieszne...

**********

Godzinę później.

- No, wskrześ tego zdrajcę. - popędzał Ronan. Na jego twarzy malował się szyderczy uśmiech.

- Nie zrobię tego. - rzucił twardo Finlay.- Cierpiałby. Wskrzeszeni ludzie zawsze cierpią.

Julia zastanowiła się przez moment skąd Finlay tyle wie o osobliwości Enocha, skoro do niedawna praktycznie się nie znali.

- Przestań jęczeć, tylko zrób to. - polecił lekko podirytowany Kuba.

- Nie zrobię tego.- powtórzył Finlay. Świetnie maskował niepewność i niepokój.

- Nie masz wyjścia. - roześmiał się Kuba.

- Zawsze jest wyjście. - warknął poddenerwowany chłopak. Kuba stracił cierpliwość.

- Zrób to!

- Nein! - wykrzyknął Finlay. Dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedział. - Cholera...- jego usta ledwo poruszyły się w bezglosnym szepcie.

Kuba popatrzył na niego z zainteresowaniem.

- Hm, jak mniemam, niemiecki, nie prawdaz?- uśmiechnął się. - No tak, od początku tej bezsensownej kłótni wydawało mi się że słyszę niemiecki akcent. Racz wyjaśnić mi, skąd prosty Walijczyk, podopieczny Pani Peregrine, posiada niemiecki akcent?- spytał podejrzliwie.

Finlay nie wahał się ani chwilę.

- W pętli pani Peregrine trwa wojna, nasza  ymbryna resetuje ją kilka sekund przed tym jak niemiecka bomba spada nam na głowy.- wyjaśnił zaborczo.

- Śmiem jednak myśleć, że to nie dlatego.- wtrącił Melchior. - Pochodzę z Niemiec, wszędzie rozpoznam niemiecki akcent. - zapewnił. - On nie przyjechał tutaj z Walii.- wskazał na Finlaya.

- To szpieg... - wysyczał Caul.

**********

Pół godziny wcześniej.

- Mój nos jest niezawodny. - powtarzał Addison.- Zawsze trafiam do celu. - mówił, biegnąc wzdłuż korytarza z nosem przy ziemi.

- Od dwóch kwadransów mówisz to samo, skutki też są takie same. - zauważył Enoch. Zatrzymał się i westchnął ciężko. - Panie Psie, to na nic. Naprawdę doceniam, że bawisz się w psa policyjnego, niemniej jednak nie znajdziemy Rose. Zaraz ktoś nas przyłapie, wyda się że Finlay wcale nie jest mną i będzie po nas.

Addison też się zatrzymał.

- Panie Egoisto, więcej zapału. Rose Barron jest blisko.

- Mówisz tak od jakiegoś czasu.

- Możesz mi nie wierzyć, ale musimy ją znaleźć. Puki Jakub Loszczyński ją będzie szantażował wami niczym marionetki. Coś o tym wiesz, zapewne. - stwierdził i ruszył dalej.

- Dlaczego ja w ogóle za Tobą biegnę? - zdziwił się. - Skąd mam w ogóle wiedzieć że chcesz mi pomóc? Siedziałeś w katakumbach u panny Vulture Bóg wie ile, może tak naprawdę prowadzisz mnie w pułapkę! Może...

- Zaprzestan. - nakazał Addison i stanął, nasłuchując.

- A to dlaczego? Mam wrażenie, że coś...

- Milcz. -rzucił pies. Węszył jeszcze przez chwilę aż w końcu zerwał się do biegu przez korytarz.

-Panie Psie!-zawołał za nim Enoch.

Po chwili oboje dopadli wielkich metalowych drzwi.

- Są zamknięte. - powiedział Enoch. - Co Teraz?

- Ona tam jest. Czuję ją. - powiedział Addison.

- Jak mam otworzyć te...- Enoch zawahał się przez chwilę, po czym wyciągnął z kieszeni fiolkę od Finlaya. Wylał pomarańczową ciecz na drzwi i odczekał chwilę.

Drzwi zaczęły się topić.

Enoch I Addison weszli do środka, a pierwsze co usłyszeli to donośny krzyk przerażenia.

- Spokojnie, to tylko gadajacy pies...-zaczął Addison.

- Enoch!-zawołała radosna Rose. - O boże, to naprawdę ty! Nigdy nie sądziłam że będę się tak cieszyć na twój widok! - dziewczyna rozpłakała się ze szczęścia, przytulając Enocha.

- Tak, też jestem lekko zdziwiony. - przyznał chłopak. - Chodź. Nie mamy czasu do stracenia, moj brat może i miał genialny plan, ale w każdym momencie coś może pójść nie tak.

-Chwila moment. Masz brata?- zdziwiła się Rose.

- I siostrę. - dodał Enoch. - Oboje są trochę irytujący ale dają radę.- wzruszył ramionami.- Chodźmy. Kuba nie może znowu cię dostać. - odwrócił się już w stronę drzwi, gdy do pomieszczenia wparowała dwójka upiorów, prawdopodobnie po To, żeby zaprowadzić Rose do Kuby.

- Cholera...- mruknął Enoch. Podszedł do jednego upiora i zamachnął się na niego pięścią. Upiór dostał w szczękę i się zachwiał. Próbował oddać Enoch'owi, ale w ostatniej chwili chłopak się uchylił.

Addison zajął się upiorzycą, zaciskając kły na jej nodze. Krew przesiąkneła przed nogawke spodni.

Na koniec Enoch polał upiory przypadkową substancją toksyczną Finlaya. On, Rose i Addison wybiegli z pomieszczenia.

- Skoro Kuba wysłał po Ciebie upiory, to znaczy że za chwilę zejdziemy ma ląd. - stwierdził Enoch w stronę Rose, cały czas w biegu. - Nie możemy teraz wrócić do reszty. Trzeba poszukać wyjcia.

-Zatem tak właśnie zrobimy.- postanowiła Rose.

Osobliwe Poszukiwania Pani PeregrineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz