Osobliwcy cofnęli się o krok.
- Grace? - zdziwił się Jacob. - Co ty tu...?
- Ona trzyma z upiorami. - przypomniała Emma. - Grace, zostaw nas w spokoju!- nakazała.
- Ależ ja chcę wam tylko pomóc. - tłumaczyła. - Proszę, nie wydam was upiorom. Chce wraz z wami wrócić do domu i w końcu żyć spokojnym życiem z dobrymi ludźmi.
- Dlaczego upiory cię nie pojmały?- zdziwiła się Olive.
- Och, a czy nie cieszy was fakt, że jestem wolna i chcę wam pomoc?- oburzyła się Grace.- Chciałam zdobyć klucz i was uwolnić, jednakże Rose była szybsza. - wytłumaczyła.
- Niby dlaczego mielibyśmy ci wierzyć? - spytała podejrzliwie Emma.
- Ponieważ, gdyby współpracowała z upiorami, nie powiedziałabym wam że jeden właśnie się za wami składa.-rzuciła dziewczyna.
Osobliwcy natychmiast się odwrócili i ujrzeli upiora z taką samą pałką, jaką miał strażnik piwnicy.
Jake szybko dobył kuszy, nasunął strzałe, celując we wroga i wypuścił pocisk. Sekundę potem upior leżał martwy.
- Niech będzie. - zgodził się Jacob. Emma i Olive niemal w tym samym momencie ciężko westchnęły. Grace za to obdarzyła chłopaka szczerym uśmiechem. - Ale, Grace...- zawahał się Jake. - Możesz powiedzieć nam jaką posiadasz osobliwość? -spytał grzecznie.
- Oczywiście że mogę. -odparła z uśmiechem.-Jednakże to nie znaczy wcale ze muszę. - dodała i zamknęła temat. -To jak? Co robimy z tymi upiorami?
**********
- Zachowajcie absolutną ciszę. - nakazał Jacob, kiedy wchodzili z powrotem do piwnicy. Zamknęli drzwi i czekali.
- Upiory wstaną lada moment. - rzucił Horace. - W pierwszej kolejnosci zapewne zechcą odwiedzić nas, by pytać o miejsce pobytu pani Peregrine.
- Tak, ale kiedy dowiedzą się, co się dzieje ze statkiem... -zaczął Jake.
- Rozpłaczą się jak małe dzieci?-rzucił z sarkazmem Enoch.
- Nie. -odparła Claire. - To by było mało rozsądne. -zauważyła.
-Miejmy tylko nadzieje że Millard wszystko zrobi idealnie. - dodał Jacob.- Nic nie może pójść inaczej niż zaplanowaliśmy. -dodał.
- I módlmy się żeby Rose odciągnęła głucholce wystarczająco daleko.- przypomniała Fiona.
- I żeby Millard się nie rozkleił, jeśli ona tego nie przeżyje. - dodał Hugh. Jacob popatrzył na info spode łba.
- Wiesz, że to nie było miłe? - rzucił.
- Przecież Enoch ciągle mówi coś podobnego.- zauważył chłopiec.
- A chcesz skończyć jak Enoch? - spytał Horace. Hugh zmierzył Enocha wzrokiem.
- Chyba nie. -odparł po namyśle.
- Przepraszam, ale co to znaczy, "tak jak ja"? - oburzył się Enoch.
- No wiesz, nie wszyscy chcą wyjść później na egoistycznych nastolatków, którzy widzą ubaw w dokuczaniu innym. - sprostował Horace.
-Ja przynajmniej nie boje się myszy.- prychnął w jego stronę.
- Przestańcie się kłócić. - nakazała Fiona. - Ktoś schodzi po schodach.- rzuciła. Istotnie, zza drzwi dochodził odgłos kroków i specyficzne skrzypienie schodów. Wszyscy natychmiast usiedli w kątach z rękami za plecami. Do pomieszczenia wparował jakiś upiór.
- Wstawać, nędzne szczury!- krzyknął.
-Widzisz, mówiłem wam że jesteśmy szczurami. - przypomniał Enoch.
-Cisza!- krzyknął upiór. - Cleyton chce się z wami widzieć na głównym pokładzie. - rzucił.- Dla pewności, że żadnemu z was nie strzeli do łba by uciekać na wyspę, zwiąrzę was jeszcze raz. - to mówiąc zdjął z ramienia zwinięty w koło sznur. - Stanąć w rzędzie! - zarządał a osobliwcy wykonali jego polecenie.
On, zamiast przywiązywać wszystkich pokolei upuscił line na podłogę, po czym jednym ruchem ręki sprawił, że sama z siebie zaczęła latać.
- Dar telekinezy. - szepnął Horace.
Kolejnym ruchem nadgarstka upiór sprawił że sznur sam z siebie zaczął związywać osobliwców za ręce. W końcu wszyscy byli przywiązani do jednej liny.
- Hm...- zamyślił się upiór. - Cleyton mówił chyba że byli was więcej. - zawachał się. Jacob udał zdziwionego i wzruszył ramionami. -
Jazda na górę, ale już! - wrzasnął upiór a osobliwcy wyszli jedno za drugim z pomieszczenia.
Weszli po schodach, skręcili w lewo i dotarli na główny pokład promu.
Tam ujrzeli Cleytona stojącego z założonymi rękami.
- No. Skoro już jesteście, może sobie pogada...-nie dokończył bo zwrócił się do upiora który prowadził osobliwców. - Miałeś przyprowadzić wszystkich, idioto! - warknął.
-Nikogo innego tam nie było, szefie.- przyrzekał upiór.
- Było ich więcej! - ryknął Cleyton. Jego wzrok zatrzymał się na Grace. Ta, dosłownie niezauważalnie skinęła głową w jego stronę.
Zrozumiał znak i nie zadał pytania które chodziło mu po głowie. -Gdzie reszta?!- krzyknął poirytowany.
- Dobrze. Jak pan chce.-zaczęła Fiona.-Będziemy z panem szczerzy. Reszta uciekła. - skłamała. Cleyton zbliżył się do dziewczynki tak jakby chciał ją uderzyć, jednak tylko wycedził przez zęby:
- Co to znaczy, "uciekli"?
- Bali się. Nie chcieli utonąć. - wyjaśnił Jake.
- Co? Jak to utonąć?- zdziwił się Cleyton.
- No, myślę... to znaczy... podejrzewam, że powinien pan jednak wiedzieć, co dzieje się ze statkiem. - rzucił Jacob.
- O czym ty do cholery mówisz!?
- No jak to o czym?- zdziwił się chłopak. - Mam na myśli ster, który sam się kręci, a statek sam zaczyna się ruszać. - wskazał palcem na ruszający się ster, którym tak naprawdę kręcił Millard. Nagle statek gwałtownie się poruszył, jednak dalej trzymała go kotwica.
"Olive najwyraźniej uruchomiła piec" - pomyślał Jacob.
Cleyton natychmiast zaczął się drzec:
- Awaria! Ludzie! Statek wariuje!
CZYTASZ
Osobliwe Poszukiwania Pani Peregrine
FanfictionJake i jego osobliwi przyjaciele ratują panią Peregrine przed eksperymentem w Blackpool, ale kiedy myślą, że mogą bezpiecznie wracać do domu, okazuje się, że czeka ich jeszcze niezliczona ilość nowych niebezpiecznych przygód, nowych przyjaciół i now...