#22.

172 18 9
                                    

Na promie zapanował olbrzymi haos. Upiory zaczęły kszątać się po pokładzie, Cleyton próbował zapanować nad statkiem, ale niewidzialny Millard mu na to nie pozwolił.

- Nie lepiej byłoby opuścić statek?- zasugerował jeden z upiorów.

- A jak chcesz płynąć bez statku, kretynie?!- irytował się Cleyton. - To napewno usterka! Nie stójcie tak tylko ruszcie się i naprawcie je!- wrzasnął do upiorów. Kilka z nich natychmiast poderwało się w stronę kotłowni.

- Claire, udawaj przerażoną. - szepnął szybko Jake. Dziewczynka jak na zawołanie  zaczęła szlochać.

- Ja się boję! - krzyczała. - Błagam! Zejdzmy na ląd! - Jacob uśmiechnął się w duchu.

- Nigdzie nie zejdziemy! Dopóki cumujemy w porcie nie ma się co mazać! - warknął na nią Cleyton. Mimo to, dziewczynka nadal trwała w panice. Jake zwrócił się do Fiony:

- Daj znać Bronwyn. Będziemy cię kryć. - dziewczynka szybko pobiegła na tyły promu.

Zwinnie ominęła przypadkowego upiora, który  za nią pobiegł.

Zbliżyła się do Bronwyn i głośno krzyknęła:

- Jacob daje znak!- Bronwyn skinęła głową z uśmiechem i zaczęła wyławiać kotwicę z wody.

Fiona juz miała odbiec kiedy poczuła że ktoś łapie ją za ramię. Odwróciła się i zobaczyła goniącego ją upiora.

- Tak się bawimy?- spytał, ale Fiona była szybsza.  Wyrwała się z uścisku i odskoczyła. W tej samej chwili Bronwyn która wyciągnęła kotwicę rzuciła nią celując prosto w głowę upiora.

Ten, padł po uderzeniu na pokład. Dziewczynki pognały do reszty.

**********

- Olive! Za tobą! - krzyknęła Emma.

Rudowłosa odwróciła się i ujrzała trzy upiory wchodzące do kotłowni. Mając jedną zdjętą rękawiczkę rozniecała ogień w piecu.

W pomieszczeniu zrobiło się strasznie gorąco. Piec był rozgrzany do czerwoności.

Jeden z upiorów zmierzał ku Olive z wysuniętą pałką, ale Emma dmuchnęła z całej siły w jego stronę a on walnął o ścianę.

 Drugi strażnik był już ostrozniejszy. W jednej chwili stworzył mgliste pole siłowe i ruszył w kierunku dziewcząt. Emma przestała dmuchać, kiedy poprzedni strażnik całkiem opadł z sił. Razem z nim jeden z jego sprzymierzeńców.

 Do akcji wkroczyła Olive. Zwinnie zdjęła drugą rękawiczkę rzucając ją na podłogę i sunęła do przodu. Roznieciła ogień pomiędzy dwoma rękami, z sekundy na sekundę zbliżając się do upiora.

 W jednej chwili płomienie i pole siłowe wyszły sobie na spotkanie, siłując się ze sobą nawzajem. Z początku wygrywała Olive, jednak z każdą chwilą upiór nabierał przewagę.

 Dziewczyna napierała z całych sił, nie mając zamiaru się poddawać. Ogień i magiczne pole zgrzytały, raz po raz na zmianę zyskując przewagę.

W końcu Olive opadła bez tchu na podłogę. Podbiegła do niej Emma.

- W porządku? - rzuciła szybko i pomogła jej wstać. Upiór stopniowo się zbliżał. Teraz, już bez pola siłowego.

- Trzeba uciekać! - jeknęła Olive.

- Którędy? - spytała jasnowłosa. Olive rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Nie mam bladego pojęcia... - przyznała po chwili.

- Dam rade jeszcze chwilę go powstrzymać.- stwierdziła Emma. - Ty idź po pomoc. - dodała. Rudowłosa już miała skinąć głową, kiedy drzwi do kotłowni otworzyły się z wielkim hukiem. Do pomieszczenia wbiegły dwie osoby.

- Bliźniaki! - ucieszyła się Olive. Chłopcy szybko złapali upiora za kij i trzymając się siebie nawzajem ciągnęli.

- Puszczać! -wrzasnął upiór. Jednak Bliźniaki zdołały przewrócić strażnika. Poleciał na plecy a kiedy już miał się podnieść bracia w tym samym momencie podnieśli bandażowe maski, tym samym zamieniając upiora w kamienną bryłę.

Podbiegli do Emmy i Olive jakby nigdy nic.

- Dobra robota. - rzuciła jasnowłosa.

- Tak. Chodźmy do reszty.- dodała Olive.

**********

- Musimy zejść na ląd! - wrzeszczała rozpłakana Claire. Jacob przez chwilę zastanawiał się, czy mała w dalszym ciągu tylko udaje, czy faktycznie jest przerażona.- Ja się boję! Chcę iść! Proszę! Zrobimy wszystko!- w końcu Cleyton nie wytrzymał i podszedł do dziewczynki.

- Gdzie wasza ymbryna!?- wrzasnął.

- My nie wiemy! Przyrzekam! - mówiła Claire.

- Zejdziecie na ląd, jeśli natychmiast powiecie, gdzie pani Peregrine!- krzyknął.

- Yyy... Nie to, że się wtrącam...- zaczął Jake.- Ale my się Pana nie boimy... - rzucił.

- Ha, odważniak z ciebie, co?- zaśmiał się Cleyton. - Nawet, jeżeli faktycznie będziesz udawał, że sie mnie nie boisz, napewno nie uda ci się to w towarzystwie głucholców!- znów się zaśmiał.

- Ja... właśnie o tym chciałem Panu powiedzieć...- zaczął Jake.- Może to dosyć niegrzeczne z mojej strony, ale myślę że jest Pan nieodpowiedzialny.

- A ty o czym znowu do cholery pieprzysz!?- zirytował się Cleyton.

- Chodzi mi tylko o to, że pragnie pan by głucholce się nami zajęły, jeżeli nie wyjawimy Panu miejsca pobytu pani Peregrine, mam rację? - stwierdził Jacob.

- Dokładnie to zamierzam zrobić. -przytaknął z diaboliczbym uśmiechem.

- To może lepiej niech się pan o nie zatroszczy, bo zwiały na ląd. - zasugerował chłopak. Cleyton się skrzywił.

- O co ci chodzi!?- pytał zirytowany.

- Może Pan nie zauważył, ale te bestie są mądrzejsze od pana. - wtrącił Enoch. - Zauważyły, że statek jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie i ewakulowały się z promu. Na Pana miejscu zrobiłbym to samo.- rzucił.

Cleyton przemyślał sprawę. Zdecydował się w końcu krzyknąć:

- Na ląd! Jazda!- wrzasnął na cały statek. Upiorom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Jeden za drugim uciekali na molo, zostawiając za sobą wszystko jak leci.

Statek zaczął w powolnym tempie oddalać się od portu. Z początku zaledwie o kilka centymetrów, ale gdy tylko Cleyton i reszta upiorów  opuściła prom, Millard energicznie zakręcił kołem, obierając kurs, a prom zaczął tracić kontakt z portem.

- Wracać, bahory!- ryknął Cleyton. Został ze swoimi ludźmi na molo, na darmo wykrzykując groźby i przekleństwa. Popatrzył ostatni raz na statek: zauważył uśmiechającą się i machającą Claire.

Millard spojrzał na niebo: nad nim leciał czarny kruk.

 "Rose" - pomyślał i uśmiechnął się w duchu.

Ptak wylądował na pokładzie i zmienił się w człowieka.

- Millard, musimy porozmawiać... - rzuciła z poważną miną.

Osobliwe Poszukiwania Pani PeregrineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz