Wysiadam z autobusu jeszcze bardziej śpiąca, niż w momencie kiedy do niego wsiadałam. Potrząsam głową, żeby odpędzić nieprzyjemne otępienie i spoglądam na wyświetlacz telefonu. Mam jakieś dwadzieścia minut, żeby dojść do firmy, a odległość jaką muszę pokonać, jest dosyć spora. To jednak nie powinno stanowić problemu, bo jestem w dobrej kondycji. Przecież biegam. Co z tego, że raz, na jakiś czas? To wystarczy.
Po kilkudziesięciu metrach szybkiego marszu, mój oddech jest przyśpieszony, ale daję radę. Nadaję swoim krokom rytm i dla pomocy powtarzam sobie "raz dwa, raz dwa" niczym żołnierz polskiej armii. Spoglądam na zegarek – osiemnaście minut. Na pewno się uda, bo ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to dzwonić i informować mojego szefa o dwuminutowym spóźnieniu.
Moją uwagę przyciąga ruch na asfaltowej i zaskakująco powolny samochód z opuszczoną, boczną szybą. Patrzę na niego i zaskoczona, gwałtowanie się zatrzymuję, sprawiając, że jakaś dziewczyna wypada zza moich pleców. Pewnie jeszcze chwila i weszłaby we mnie.
- Dzień dobry, pani Saro. – Samochód zatrzymuje się tuż obok, na chodniku, w miejscu na pewno niedozwolonym, a jego właściciel spogląda na mnie z uciechą. Jedną rękę opiera na kierownicy, a drugą, niedbale, na fotelu pasażera.
- Dzień dobry.
- Zapraszam. Podwiozę panią.
To jakiś żart? Dla pewności rozglądam się dookoła, żeby sprawdzić czy przypadkiem nieopodal nie stoi ekipa z kamerą.
- Nie, dziękuję – odpowiadam szybko i niewiele myśląc, ruszam przed siebie. Jeszcze tego by brakowało, żebym podjeżdżała pod firmę razem z naszym nowym szefem. Nie potrzebuję plotek na swój temat i nigdy nie pozwolę, żeby postrzegano mnie tak, jak Jolkę. Za plecami słyszę trzaśniecie drzwiami i kurczowo ściskam dłonie w pięści, mając nadzieję, że to nie były drzwi jego samochodu. Na próżno.
- Proszę poczekać!
Zatrzymuję się i mija naprawdę długa chwila zanim decyduję się odwrócić w jego kierunku.
- Proszę się mnie nie bać. Pani Saro... – mówi jak do szczeniaczka. – Zauważyłem panią i chcę tylko podwieźć. To coś złego?
- Nie. – Silę się na uprzejmy, ale słaby uśmiech. – Ale wie pan co? – Namyślam się przez chwilę. – Ja naprawdę lubię spacerować. Przejdę się, to niedaleko. – Tym razem mój uśmiech jest dużo szerszy, a ja obracam się na pięcie i ruszam przed siebie. Nic z tego. Dościga mnie. Ja naprawdę nie wiem o co chodzi temu człowiekowi.
Wyrównuje się ze mną i dotyka moich pleców. Przechodzi mnie dziwny dreszcz.
- Nie mogę znieść tego, że idzie pani na piechotę, podczas gdy mam samochód i mógłbym panią podwieźć.
Ale mnie denerwuje ten gość!
- A ja nie rozumiem dlaczego nie może pan po prostu odpuścić i pozwolić mi dojść na piechotę!
Uśmiecha się, ale tak jakoś dziwnie. Nie widziałam jeszcze u niego takiego wyrazu. Zaciekawiona, obserwuję jak myśląc o czymś, językiem powoli przejeżdża po dolnej wardze. Gdyby nie ta sytuacja, pomyślałabym że w głowie ma coś mocno erotycznego.
- Nalegam. – Twardo patrzy mi w oczy.
- Nie – protestuję stanowczo, na chwilę zapominając o uprzejmości. – Proszę dać mi spokój, to już podchodzi pod stalking!
- Co?
- Pan mnie prześladuje!
Jest zszokowany. Otwiera i zamyka usta.
CZYTASZ
Potrzebuję byś mnie kochał
RomanceSara mieszka w małej miejscowości, pod Łodzią Można by rzec, że materialnie ma wszystko bo pełne konto w banku, piękny dom Brakuje jej najważniejszego Kogoś, kto będzie ją kochał Tajemnicza przesyłka, to początek zmian, także nowej, przyciągającej...