36. I tak nie dam Ci zasnąć samej.

2.7K 182 16
                                    


Późnym, poniedziałkowym popołudniem, w końcu jestem w miarę wypoczęta i mam ochotę żyć. Wracają mi siły i humor. Kawa i papieros smakują dużo lepiej, a chłodny wiatr nie przeszkadza w tym, żeby siedzieć na tarasie. Dyskutuję z Arbuzem, który powoli człapie po podwórku. Jego czysta sierść lśni delikatnie, a kiedy stawia kroki, brzuch zabawnie porusza mu się to w lewo, to w prawo. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie przytył. Gdzieś tutaj zostawiłam ten mój nieszczęsny gwizdek, więc biorę go i dmucham, a on podnosi łeb i spogląda na mnie.

- Chodź! – Cmokam i ponawiam gwizdanie, ale nie za bardzo się rusza. Z ciężkim westchnieniem, gaszę papierosa, podchodzę do niego i zaczynam mu tłumaczyć, że ma się ruszyć, kiedy gwiżdżę. Oczywiście nie rozumie mnie, ale chwytam go za kantar i trochę nim steruję. Okazuje się, że na gwizdanie bardziej ma ochotę stawać, niż ruszać, więc postanawiam, że nic nie stracę, kiedy nauczę swojego konia zatrzymywać się na zawołanie. W końcu będzie umiał coś, oprócz przeszukiwania ubrań swoim nosem.

Kiedy wracam do domu, postanawiam trochę tu ogarnąć. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest czysto, ale mój rentgen nie pozwala mi przejść obojętnie obok mebli w salonie i blatu w kuchni. Chociaż raz muszę przetrzeć go ścierką. Za którymś razem, kiedy się odwracam, staję oko, w oko z Danielem. Wygląda na poważnego, a nawet złego. Zaplata ręce na piersiach.

- Powiesz mi o co ci chodzi? – pyta twardo, a ja na chwilę zamykam oczy. Od wczoraj staram się nie myśleć o Marcinie, Danielu i całej tej sprawie z wyjazdem, ale dalej go unikałam. Zauważył to, przecież nie jest głupi.

- O nic. Wszystko wiem. – Jeszcze raz przeciągam ściereczką po kuchennym blacie i odwracam się do niego. Jest... przerażony? - Dowiedziałam się o wszystkim. Nie musisz już robić ze mnie głupiej.

- Ale Lusia – mówi miękko. – To nie tak.

- A jak? – Zrezygnowana, kręcę głową. – Zrobiłeś sobie tajemnice z niczego? Naprawdę jestem dla ciebie taką małolatą, że boisz się mi powiedzieć o takich ważnych rzeczach? To chyba też mnie dotyczy, nie tylko was dwóch.

- Boże. – Pociera dłońmi twarz – Przepraszam cię, naprawdę. To było silniejsze ode mnie, ten pociąg fizyczny. Ona jest... wspaniała. Bałem się, że się wściekniesz, ale przy niej poczułem, że żyję...

Zaraz... co?

Przestaje mówić, widząc moją minę.

- O czym ty mówisz ? – dukam i za chwile mrużę oczy. – Daniel?

- Przecież... Kurwa – klnie i klepie się w głowę. – Nie było rozmowy.

- Daniel! – Wściekle rzucam ścierkę i chwytam go za rękę, żeby nie odchodził. – Co za ona?! – Wpatruje się we mnie z przerażeniem. – Masz kochankę?

- Nnie – duka, ale byłabym głupia, gdybym mu uwierzyła.

- Oszalałeś? Kto to jest?

- Nie, nikt. – Kolejny raz, speszony pociera twarz. Widzę, że nie wie co ma zrobić. – Boże, to nie tak. Ty nie miałaś się dowiedzieć.

- No jasne, że nie miałam – wkurzona. podnoszę głos. – Tylko do cholery mieszkasz u mnie prawda? Ja cię przetrzymuję, bo liczyłam na to, że pogodzisz się z Patrycją, a ty mi oświadczasz, że znalazłeś sobie kogoś na boku?

- Ona jest inna – też podnosi głos. – Jest odmianą, czymś czego Pati mi nie dawała.

- A mnie to gówno obchodzi! – Z frustracji, aż tupię nogą. – I chcę ci oświadczyć, że masz trzy dni na opuszczenie mojego domu.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz