Budzę się w jego ramionach. Miałam taki piękny sen, właściwie nie wiem o czym był, ale uczucie, które mi teraz towarzyszy, każe sądzić, że był wyjątkowy. Układam się jeszcze wygodniej, przywierając do niego całym ciałem i uśmiecham się pod nosem. Jakie to cudowne uczucie mieć kogoś tak blisko, czuć ciepło jego ciała...
Przed oczami staje mi wczorajszy wieczór i to wystarczy, żeby gwałtownie usiąść na łóżku i definitywnie pożegnać się ze spaniem. Moją głowę znowu nawiedza strach, kiedy klatka po klatce, odtwarza się wczorajszy film. Ten człowiek, wymierzona we mnie broń, Beata i krew, a potem Leo... i jego niewzruszona twarz.
- Sara? – Słyszę Nathaniela, a po chwili jego ręka dotyka moich spiętych pleców, automatycznie się odsuwam i od razu schodzę z łóżka. Widzę, że wczoraj zasnęłam w ciuchach, no tak, pamiętam. Pamiętam jak Leo wrócił, żeby odwieźć dziewczyny. Były przerażone tak, jak ja, ale żadna z nas nie krzyczała, że chce wyjaśnień. Wszystkie milczałyśmy, jakby wiedząc, że po tym, co usłyszymy, nic nie będzie takie, jak wcześniej. Tylko, że ja chcę wyjaśnień. Teraz, zaraz.
- Nie myśl, że wszystko jest w porządku – mówię przez ramię. Podchodzę do komody, wyjąć czyste ciuchy. Chcę pomyśleć i na trzeźwo uporządkować sobie to, co wiem, dlatego szybko znikam z sypialni. Może wczoraj byłam za bardzo pijana i w zbyt wielkim szoku, żeby rozmawiać, ale dzisiaj jest już zupełnie inaczej. Świadomość tego, co się wydarzyło miażdży mój spokój.
Biorę gorący, prysznic, który powoli odpręża moje mięśnie. Chociaż tyle, bo z minuty na minutę, jestem coraz bardziej niepewna. Przez to, że tak bardzo ufam Nathanielowi, mój umysł wymyśla kolejne, nowe scenariusze, tłumaczące ten napad. Wierzę, że jest tym cholernym detektywem. Musi być, bo ja nie mogę tak bardzo się na nim zawieść. Nie teraz, kiedy uświadomiłam sobie, ile dla mnie znaczy.
- Napijesz się kawy? – pyta, ledwo wychodzę z łazienki. Stoi oparty o ścianę, z parującą filiżanką w ręku. Też jest zmęczony. Ma pogniecioną koszulę, potargane włosy i podkrążone oczy. Z trudem powstrzymuję się, żeby go nie przytulić. Zamiast tego, odbieram od niego gorący napój i biorę kilka łyków. Obserwuje mnie w milczeniu.
- To był facet z Kolorado – mówię, świdrując go wzrokiem. Wydaje mi się, że dla nas obojga to oczywiste, więc próbuję jakoś nakłonić go, żeby zaczął mówić.
- Tak.
- Co się z nim stało?
- Leo się nim zajął. Musimy się zastanowić jak go uspokoić. Nie mogę uwierzyć, że naraziłem cię na takie niebezpieczeństwo – mówi łamiącym głosem i powoli kręci głową. Widzę to, jaki jest zrozpaczony i nagle pozbywam się wszystkich, swoich rozterek i skupiam całkowitą uwagę na jego smutku.
- Nie wiedziałeś, że tu przyjedzie – nagle chcę go pocieszyć. Wszystko, tylko żeby nie był w takim stanie. Zawsze widziałam go opanowanego, a o teraz... Na moich oczach staje się strzępkiem Nathaniela, którego znam. Pozwalam, żeby wziął mnie za rękę.
- Chodź, pokażę ci coś. – Bez słowa idę za nim do salonu. Ze strachem spoglądam, na podłogę, ale nie ma tam nawet oznak szkła, czy krwi, wszystko jest dokładnie uprzątnięte, jakby wczorajszy wieczór nigdy się nie wydarzył.
Wchodzimy do gabinetu, od razu czuję jak robi mi się zimno. Mam na sobie tylko granatowe szorty i biały t-shirt, więc widzę jak staje dęba każdy włosek na mojej skórze. Od razu chcę sprawdzić kaloryfery, ale powstrzymuje mnie przed tym zaciśnięta na mojej dłoń Nathaniela i firany, tańczące przy oknie. Nath szybko tam podchodzi i jednym gwałtownym ruchem odsuwa materiał. Moim oczom ukazuje się idealne, duże koło, wycięte w szybie. Stoję i gapię się na to bez słowa, a chłód powietrza, wydaje się być kojący, dla wszystkich emocji, które gwałtownie zaczynają kotłować się we mnie.
CZYTASZ
Potrzebuję byś mnie kochał
RomanceSara mieszka w małej miejscowości, pod Łodzią Można by rzec, że materialnie ma wszystko bo pełne konto w banku, piękny dom Brakuje jej najważniejszego Kogoś, kto będzie ją kochał Tajemnicza przesyłka, to początek zmian, także nowej, przyciągającej...