33. Kiedy już nie chcesz wrócić do dawnego życia

2.4K 176 5
                                    

Kolejne dni niczym nie różnią się od siebie. Co rano jestem budzona przez Daniela, który zawsze ma jakąś sprawę. Nie ma poranka, żeby czegoś nie zgubił, czy czegoś nie potrzebował. Dlatego przed ósmą jestem już na nogach. Staram się jeść normalne śniadanie, a później, jeśli pogoda pozwala, piję kawę w towarzystwie Arbuza. On wydaje się być z tego faktu zadowolony, bo zawsze coś dobrego ode mnie wysępi. Poza tym, któregoś dnia znajduję w domu gwizdek i próbuję nauczyć go przychodzić na ten dźwięk. Nie bardzo mi to wychodzi, bo ten koń zwyczajnie nie chce się słuchać.

Wydaje mi się, że wracają moje stare fobie. Nie mam co zrobić z wolnym czasem, to ze szczególną precyzją sprzątam podwórko i dom. Przywiązuję uwagę do najmniejszych szczegółów, słuchając w kółko rockowych kawałków. Kiedy na balustradzie dostrzegam ślad końskich zębów, nie wytrzymuję. Arbuz dostaje burę, niczym niegrzeczny dzieciak. Otwieram mu to drugie pastwisko i wyganiam go tam, klaszcząc przy tym i cmokając zawzięcie. Ten ubytek denerwuje mnie i muszę przeciągnąć po nim kilka razy palcem, badając głębokość zniszczeń. Tak na prawdę po prostu trafia mnie szlag.

Minęło dopiero sześć dni, a ja już uważam, że dłużej tak nie wytrzymam.

Co innego urlop, kiedy wiem, że wrócę do pracy, a co innego bezczynne siedzenie w domu. Jest mi źle, że nakrzyczałam na swojego ukochanego konia i zastanawiam się co zrobić, żeby nie oszaleć. To powoduje, że na drugi dzień od tego incydentu, szukam ogłoszenia dotyczącego nauki jazdy.

Tym razem poszukuję kobiety. Znajduję dwie. Zarówno pierwsza jak i druga nie zgadza się na naukę w moim domu. Przecież do cholery nie mam czym zawozić tam Arbuza, a na innego konia nie wsiądę. Nie i już. Wkurzam się, bo nawet nie chcą słuchać moich ofert pieniężnych. Odmawiają i już, tak jakbym była jakimś gwałcicielem. Zostają mi mężczyźni. Początkowo chcę odrzucić ten pomysł, ale wiem, że inaczej wpadnę w depresję. Muszę zająć czymś głowę. Ogłoszenie od faceta jest tylko jedno, więc modlę się cicho o powodzenie misji i dzwonię do niego. Początkowo także odmawia, ale jak zaczynam go prosić i oferuję większą stawkę, zgadza się. Umawiamy się na popołudnie.

Mimo wszystko do szesnastej chodzę jak na szpilkach. Ubrana w czarne legginsy i szarą bluzę na zamek, spaceruję w tę i z powrotem po swoim korytarzu. Przez chwilę gapię się przez drzwi, na rzeczy do jazdy, leżące na tarasie. Jeszcze nic z nimi nie robiłam, bo nie wiedziałam co, do czego. Kiedy dostrzegam, że na moje podwórko wjeżdża czarne auto, proszę Daniela, żeby miał na mnie oko. Najlepiej, żeby wyszedł na taras i pokazał temu facetowi, że nie mieszkam tu sama. Po tym jak go poprosiłam, specjalnie dla mnie urwał się wcześniej z pracy i swoją obecnością dodaje mi otuchy. Właściwie nie wiem czego się boję. Przecież potrafię odeprzeć podryw, ale ta cała znajomość z Igorem nauczyła mnie ostrożności.

Wychodzę przed dom i czekam aż mężczyzna wysiądzie. Jego samochód to Volkswagen Passat, raczej z tych nowszych. Na tylnej szybie dostrzegam naklejkę, z tych dziecięcych, chroniących przed światłem. Cieszy mnie to, bo wiem już, że ma dzieci. Igor takiej naklejki nie woził, bo się ukrywał. Wniosek jest może pochopny, ale szybki i prosty – ten facet nie próbuje ukryć swojej rodziny.

Ale wysnuwam go po jednej naklejce? Nie no Sara, naprawdę?

- Dzień dobry – Mężczyzna zamyka za sobą drzwi. Ma brązowe, krótko ścięte włosy. Oczy też brązowe, ciemne. W ich kącikach robią się delikatne kurze łapki, kiedy posyła mi uśmiech z rzędem zadbanych zębów. Dałabym mu z trzydzieści pięć lat. Odwzajemniam uśmiech, kiedy podaję mu rękę.

- Rafał – przedstawia się, a ja odpowiadam mu swoim imieniem. Od razu prowadzę go do mojego konia, a kiedy przechodzimy pod barierką, klaszczę w dłonie i krzyczę Arbuz. Mam nadzieję, że ten mój cielaczek ruszy się i sam przylezie z drugiego pastwiska.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz