51. Żegnaj Kolorado

2.1K 150 8
                                    


Kocham Cię – te słowa tłuką się w mojej głowie nieprzerywanie od momentu, kiedy Nathaniel zamknął za sobą drzwi. A ja, zupełnie wyprowadzona z równowagi, nawet go nie zatrzymałam i pozwoliłam, żeby pojechał do domu. Ilekroć zamknę oczy, widzę to, jak zdenerwowany wkłada w usta papieros i jak patrzy na mnie z taką rozpaczą i złością.

Kocha. A ja?

Przypominam sobie swój związek z Igorem i nagle nie wierzę jak mogłam być tak głupia i naiwna. Przecież nie czułam do niego nawet połowy tego, co czuję do Nathaniela, a byłam przekonana, że jest miłością mojego życia. Nie dziwne, że mnie wykorzystał, skoro nie myślałam mózgiem, tylko zupełnie inną częścią ciała. Jak jakaś roztrzepana nastolatka, zupełnie nic o nim nie wiedząc, wepchałam mu się do łóżka. On też miał tupet, ale jakbym była trochę mądrzejsza, nigdy nie dopuściłabym, żeby taki człowiek miał jakkolwiek udział w moim życiu.

Wstaję od kuchennego stołu i powłócząc nogami, idę zalać kawę. Moje poranki ostatnio mogłyby służyć za reklamę tabletek nasennych. Wystarczyłoby, żeby ktoś popatrzył na mnie i już wkupiłby cały asortyment, żeby tylko nie wyglądać podobnie.

Z parującą kawą w dłoni staję przy oknie i gapię się na podjazd. Nawet bramy nie zakodowałam. Widocznie stawiam kolejne kroki do autodestrukcji. Niech mnie jeszcze okradną, a co tam, zawiną w dywan i wyrzucą do rzeki. Lepsze to, niż takie chuj wie co, które teraz czuję.

Nie sądziłam, że swoim zamartwianiem się o Marcina, tak bardzo ranię Nathaniela. Myślałam, że podszedł do tego jak do pracy, po prostu dostał nowe zlecenie. Przez myśl nie przeszło mi to, co było dla niego oczywiste.

Jego dziewczyna myślami jest przy innym...

Z całych sił staram się go zrozumieć, dlatego próbuję postawić się na jego miejscu. Po chwili aż przeklinam pod nosem, przypominając sobie Justynę. Przecież szlag mnie trafiał, jak widziałam, że on jej pomaga i że jest taki ślepy. Każda moja cząstka była zazdrosna o jej obecność w jego życiu, bo przecież spał z nią i widać było, że ona chce czegoś więcej. Więc jeśli on czuje to samo... i do tego jest pewien, że mnie kocha...

Określenie mojej osoby "suką" to za mało.

Uświadamiam sobie, że Nath musi być dla mnie ważniejszy od Marcina. Przecież wytrzymałam bez Czarnego tyle czasu, a jak Nathaniela nie ma pół dnia, to wyję z tęsknoty każda komórka mojego ciała. I przecież... skoro mnie kocha, nie wyjedzie, prawda?

Tak, jeśli już tego nie spieprzyłaś i w momencie, kiedy wyszedł wczoraj z tego domu, nie przekreślił cię grubą krechą.

Chwytam za telefon, chcąc zadzwonić, ale widzę wiadomość od Beaty.

Sara! Chyba się zakochałam!!!!!! – Próbuję policzyć ciasno zlepione wykrzykniki, żeby zbadać skalę jej krzyku, ale zaraz... Co?

W kim? – odpisuję szybko, bo tylko jeden egzemplarz faceta przychodzi mi do głowy... Albo dwa. Ale po ostatnim, chyba Daniel... nie, na pewno nie. Wysyłam jeszcze wiadomość do Nathaniela z pytaniem czy wpadnie po pracy i kolejny raz dzwonię do Marcina. Mam ochotę wywalić telefon przez okno. Jak mam mówić o jakichkolwiek uczuciach, skoro z godziny na godzinę, coraz bardziej dociera do mnie, że Marcin to nie są żarty. Dlaczego chce, żeby do niego przyjechać, a potem nie odbiera? Co robi, do cholery i dlaczego płakał? Zaraz wydrę sobie wszystkie włosy z głowy, chociaż nie sądzę, żeby przez tą jesień i moje nerwy, było co wydzierać. Linieję jak pies, i wątpię, że coś odrasta.

Chcę o tym opowiedzieć. Wino dziś wieczorem? – cała Beata. Zastanawiam się nad tym. Chęć zapicia tych wszystkich rozterek jest tak wielka, że nie potrafię się jej oprzeć. W momencie kiedy chcę odpisać, telefon rozdzwania mi się w dłoni. To Nath. Mówi mi, że Lilly jedzie jutro, więc musi się nią zająć i ma dużo pracy na głowie. Z całych sił staram się znaleźć choć maleńką oznakę w jego głosie, że nie jest zły, ale coś mi się wydaje, że to, co mówi to tylko preteksty, żeby się ze mną nie widzieć. Robi mi się przykro i wielka gula rośnie w gardle, ale wiem, że sama jestem sobie winna. Wiem też, że muszę go zobaczyć, i chociaż spróbować przekonać go, że to co czuję do Marcina to tylko troska. Proponuję mu, żeby wpadli z Lilly, bo też chciałabym spotkać się z nią przed wyjazdem. Przez chwilę milczy, ale w końcu się zgadza. Będą koło siedemnastej. Z Beatą umawiam się na dwudziestą i odkładam telefon.

Potrzebuję byś mnie kochałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz